41

1.1K 197 7
                                    

Camila POV

Szybkim krokiem idę do biura mojego szefa. Pukam dwa razy w drzwi i wchodzę do pomieszczenia. Mężczyzna aktualnie robi coś na komputerze, więc nie zwraca na mnie uwagi.

-Shawn? -w myśli przeklinam się za to, że mój głos załamuje się.

-Co jest, Camila? -odrywa się od maszyny i wolno kieruje swój wzrok na mnie.

-Ja wiem, że firma jest teraz zawalona, i że potrzeba dużo osób do pracy... -spuszczam wzrok na podłogę.

-Ale? -marszczy delikatnie brwi.

-Muszę jechać do Lauren. -czuję łzy, które zbierają się pod moimi powiekami. -To jest bardzo ważne, muszę przy niej być. -zasłaniam twarz dłonią i pozwalam spłynąć łzom po moich policzkach.

-Wystarczyłoby gdybyś wysłała mi esemesa. -czuję oplatające mnie ręce bruneta. -To nic poważnego, prawda, Mila?

-To jest kurewsko poważne, Shawn. -szlocham w jego garnitur. -Muszę przy niej być, muszę. -powtarzam cicho.

-W takim razie nie mogę zatrzymać mojej najlepszej przyjaciółki, czyż nie? Jedź do niej. Jak najszybciej. -puszcza mnie i spogląda krótko w moje oczy. -Nie spieprz tego. -posyła mi delikatny uśmiech.

-Dobrze, szefie. -ocieram oczy.

Wychodzę z jego biura i idę w stronę windy. Klikam przycisk, ale gdy widzę, że winda jest dopiero na drugim piętrze trafia mnie szlag. Wybieram drogę schodami i szczerze jestem wdzięczna sobie za to, że nie założyłam dzisiaj szpilek.

W momencie, gdy jestem w połowie drogi, słyszę denerwujący głos Austina. Odwracam się na pięcie i patrzę mu w oczy.

-Gdzie tak pędzisz, Cabello? -na jego ustach pojawia się drwiący uśmieszek.

-Och, nie wkurwiaj mnie, Mahone. Nie dzisiaj. -bez skrępowania kopię go w krocze. Dupek zasłużył sobie za ciągłe wkurwianie mnie.

-Ty suko! -jego dłonie znajdują się na jego przyrodzeniu, a on sam praktycznie leży na podłodze.

Kręcę lekko głową i wracam do schodów, po których teraz zbiegam. Jak burza wbiegam do podziemnego parkingu. Przeszukuję swoją marynarkę w poszukiwaniu kluczy od samochodu.

-No dalej! Gdzie jesteście klucze?! -krzyczę sama do siebie. Sięgam do tylnej kieszeni spodni i znajduję moją zgubę.

Podchodzę szybko do samochodu, otwieram go i wsiadam. Kiedy próbuję włożyć klucz do stacyjki, moje ręce okropnie się trzęsą. Głośno przeklinam, gdy moje, świetne, auto nie chce odpalić.

-Odpal, złomie! -uderzam dłońmi o kierownicę, kiedy poraz kolejny samochód nie chcę się uruchomić. -No dawaj! -poraz kolejny przekręcam klucz, ale tym razem maszyna odpala.

Wyjeżdżam z parkingu i nie przejmując się ograniczeniem prędkości, które już dawno złamałam jadę w stronę szpitala.

Kiedy dojeżdżam na miejsce dosłownie wyskakuję z samochodu. Wchodzę do wielkiego budynku i kieruję się do recepcji.

-Lauren Jauregui? -recepcjonistka posyła mi zdziwione spojrzenie. -Czy jest tu Lauren Jauregui? -wciągam powietrze ze świstem.

-Już sprawdzam. -kobieta zaczyna grzebać w papierach, po czym sprawdza coś na komputerze. -Pani Jauregui znajduje się w sali 27. -rudowłosa posyła mi delikatny uśmiech. -Widzę, że jest Pani zdenerwowana, ale to procedury i muszę o to zapytać. Kim Pani dla niej jest?

-Narzeczoną, jestem jej narzeczoną. -patrzę na nią, a ona kiwa tylko głową.

W duchu jestem wdzięczna, że kobieta nie jest jedną z tych wrednych recepcjonistek, które uprzykrzają życie.

Szybko idę do sali, w której jest szatynka. Kiedy jestem pod drzwiami zastanawiam się czy pukać. Ostatecznie wchodzę bez pukania. Widok, który mam przed oczami łamie moje serce. Lauren siedzi na łóżku z podkulonymi nogami i płacze.

-Hej, kochanie. -szepczę, po czym siadam na łóżku, obok niej. Kobieta niemal od razu przytula się do mnie.

-To niesprawiedliwe, Camz. -pociąga nosem. -Czemu to spotyka akurat mnie? Czemu to spotyka nas? -przez chwilę patrzy mi w oczy.

-Nie wiem, Lo. Nie mam pojęcia, kochanie. -zaczynam płakać razem z nią.

Jak zajść w ciążę rozmawiając ze swoją narzeczoną ✖ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz