71

954 138 29
                                    

Zegarek stojący w salonie wolno tykał, zagrywając się z równym rytmem oddechów Yoongiego. Blondyn spał na rozłożonej kanapie, a jego ręka swobodnie z niej zwisała, niemalże dotykając podłogi.

Opakowanie leków nasennych leżących na stoliku do kawy mogło tłumaczyć, dlaczego Hoseok musiałby użyć co najmniej wiadra z lodowatą wodą, by obudzić chłopaka.

- Dzwoń tak długo, aż odbierze i przy okazji posprzątaj korytarz - szepnął do stojącego obok, trzęsącego się Taehyunga - Ja... zajmę się tym.

Oboje byli jeszcze w piżamach, ale to całkiem zrozumiałe. Była w końcu szósta nad ranem, a  pies wymiotujący bezustannie po całym domu to rzadko spotykana anomalia.
Młodszy wybiegł z salonu i złapał za telefon, podczas gdy Hoseok spotkał się z wyborem, od którego najprawdopodobniej zależało całe jego życie.

- Do cholery jasnej, jak się obudzisz, to wiedz, że nie mam szans. Wygrałeś, możesz wyrzucić mnie z balkonu - zbliżył się do śpiącego i jeszcze raz rzucił okiem na pościel, w którą zawinięty był blondyn. Ona również nosiła na sobie ślady obecności zatrutego psa, dlatego koniecznym było pozbyć się jej w trybie natychmiastowym.

Niewiadomo, o co tak naprawdę Yoongi złościłby się bardziej. O obudzenie go, czy o pozwolenie mu dalej spać w tym świństwie?

Hoseok nie znał na to pytanie odpowiedzi. Nie miał nawet chwili, żeby o tym pomyśleć. Wiedział jednak, że sumienie nie pozwoli mu zostawić gościa w tak uwłaczającym stanie. Chłopak wstrzymał oddech i powoli złapał za krawędź pościeli, zaczynając delikatnie zsuwać ją z towarzysza.

Na jego szczęście, Yoongi nawet nie mruknął. Pospiesznie ruszył więc w kierunku łazienki i kosza na pranie, a następnie z pustymi już rękoma wrócił do salonu. Złapał się za głowę.

- Przecież zaraz wyczujesz zmianę temperatury!

Po cichu wrócił zatem do swojego pokoju i, nie widząc innego rozwiązania, zabrał se swojego łóżka niebieską kołdrę. Ponownie potuptał do salonu i zaciskając zęby okrył niewzruszonego Yoongiego po samą szyję. Złożył ręce jak do modlitwy i odczekał chwilę. Kamień spadł mu z serca, gdy okazało się, że blondyn nie ma najmniejszego zamiaru kiwnąć nawet małym palcem.

Hobi mógł bezpiecznie oddalić się do kuchni i omówić dalszy plan działania z współlokatorem. Ostrożnie przedarł się przez korytarz, być może jeszcze pełen min pozostawionych przez biegającą, roztrzęsioną, białą kulkę. Zastał Taehyunga rozmawiającego już z weterynarzem.

- Dobrze - młodszy przytaknął - Postaramy się dotrzeć jak najszybciej. Jeszcze raz, bardzo dziękuję. Jesteśmy w kontakcie.

- I co? - Hoseok spytał po cichu, nie włączając nawet lampek pod szafkami i zdając się jedynie na odsłonięte okna wpuszczające światło latarni z ulicy.

- Ubierz się i nie wiem, zostaw Yoongiemu jakąś karteczkę. Wiem, że to mój pies ale sam się z nim - wskazał na zwierzę - Nie zabiorę.

Brunet jeszcze raz rzucił okiem na biednego Soonshima. Na ten widok krajało mu się serce. Nie mógł odmówić udzielenia pomocy przyjacielowi w takiej sytuacji.

- Dobrze - westchnął - Może idź, ubierz się pierwszy, a ja faktycznie napiszę jakąś wiadomość.

Tego już Taehyung nie skomentował. Pobiegł do swojego pokoju i zniknął za drzwiami, a Hoseok usiadł w kuchni i wziął jedną karteczkę samoprzylepną ze stosu znajdującego się na stole.

high for this ; myg x jhsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz