#2

2.2K 312 383
                                    

---

Jisung miał mieszane uczucia. Z jednej strony czuł się niesamowicie dumny z siebie, bo w końcu udało mu się porozmawiać z Chenle. Nie mógł się już doczekać jutra, gdyż miał po raz pierwszy pójść do domu chińczyka. Jednak z drugiej strony obawiał się. Przecież Chenle przyznał w ich rozmowie, że dla niego te "lekcje" to tylko zabawa. Może nie powiedział tego wprost, ale wyraźnie to sugerował.

Chłopak westchnął. Był tak głupi. Jak mógł w ogóle pomyśleć, że uda mu się zbliżyć do Chenle? To były zbyt wysokie progi. Powienien się cieszyć że fioletowowłosy w ogóle zgodził się na te durne lekcje.

---

Jisung z duszą na ramieniu wszedł do szkoły. Już dziś o 17 miał spotkać się z Chenle. Od rana był tak zestresowany, że na kartkówce z historii zamiast imienia pierwszego koreańskiego władcy, napisał "Zhong Chenle". Na szczęście szybko poprawił ten błąd, bojąc się, że nauczycielka zauważy to podczas sprawdzania kartkówek.

Gdy po trzeciej lekcji szedł korytarzem i zobaczył swojego crusha, prawie opluł się wodą. Chenle był ubrany w zwyczajny t-shirt oraz dresy i miał na głowie snapback, a i tak dla Jisunga wyglądał jak bóg seksu.

Jisung tak zagapił się w Chenle, że przez przypadek zderzył się z Nakamurą Hiną, koleżanką z klasy Renjuna.

- O rany, przepraszam noona. - wyjąkał i pomógł dziewczynie wstać.

- Nic się nie stało. Ale uważaj, bo zaraz oczy ci wypadną od patrzenia na Chenle. - zaśmiała się japonka i pobiegła do Na Jaemina, swojego chłopaka.

Jisung zawstydził się. Czy naprawdę aż tak bardzo było widać to że jest nim zauroczony? Niebieskowłosy spuścił głowę i skierował się na salę gimnastyczną, gdzie miał zaraz mieć WF.

Wszedł do szatni i szybko przebrał się, czekając na resztę chłopców z jego klasy. Gdy w końcu wszyscy przyszli, przebrali się i weszli na salę, Jisung zobaczył chłopców ze starszej klasy. Wśród nich był Chenle. "Tylko nie to" pomyślał chłopak.

Trener oznajmił:

- Dzisiaj gramy z waszymi starszymi kolegami chłopcy. Chenle i Guanlin, wybieracie drużyny.

Reszta chłopców usiadła na ławce, a Zhong i Lai zaczęli wybierać składy. Pierwszy wybierał Guanlin.

- Daehwi.

Blondyn wstał i podszedł do Guanlina, przybijając mu żółwika. Chenle rozejrzał się i zatrzymał wzrok na niebieskowłosym.

- Jisung.

Jisung na dźwięk swojego imienia, szybko podniósł się z ławki. Gdy w końcu zarejestrował, że chińczyk wybrał go do drużyny jako pierwszego, szybko podszedł do niego i stanął za jego plecami, starając się by nikt nie zauważył jego rumieńców.

Podczas gry w koszykówkę Jisung starał się dawać z siebie wszystko i grać najlepiej jak tylko potrafił. Co chwilę zerkał też na Chenle. Gdy w pewnym momencie ich wzrok się zetknął, młodszy szybko odwrócił głowę. Nie chciał, żeby chłopak zauważył, że się na niego gapi. Jisung tak się wczuł, że dzięki niemu wygrali. Gdy po skończonej grze szedł do szatni ocierając pot z czoła, ktoś położył rękę na jego ramieniu. Odwrócił się i zobaczył osobę, której najmniej się spodziewał.

- Nieźle grasz, młody. Nie spodziewałem się tego po tobie. A no właśnie, dzisiaj zaczynamy lekcje, co nie? - powiedział Chenle.

Jisung nieśmiało pokiwał głową.

- Możesz ze mną jechać od razu po szkole. Mój tata po mnie przyjeżdża.

- Okej. - odpowiedział cicho chłopak i uciekł do szatni.

"Naprawdę? Tylko na tyle było cię stać, idioto?" karcił się w myślach. "Czemu do cholery nie odpowiedziałeś mu czymś normalnym? Nie, ciebie stać tylko na głupie „okej", prawda?"

Niestety albo i stety jego bitwę z własnymi myślami przerwał dzwonek na lekcję. Chłopak szybko chwycił swój plecak i wybiegł z szatni. Zdyszany wpadł do pracowni chemicznej i przepraszając nauczycielkę za spóźnienie usiadł w swojej ławce.

---

Po lekcjach Jisung wyszedł ze szkoły. Chenle już na niego czekał. Szybko podszedł do niego.

- Cześć Chenle.

- Cześć. Chodź. Mój tata czeka na parkingu.

Razem skierowali się na parking. Jisung prawie zachłysnął się śliną, gdy zobaczył najnowszy model Bentleya. Najostrożniej jak tylko mógł wsiadł do samochodu i delikatnie zamknął drzwi. Przywitał się z ojcem Chenle i zapiął pasy. Przez całą podróż siedział jak na szpilkach i nawet się nie ruszył, by przypadkiem czegoś nie uszkodzić. Wtedy chyba do końca życia by się nie wypłacił. Po dwudziestu minutach jazdy zatrzymali się przed wielką, luksusową rezydencją.

- No młody, jesteśmy na miejscu.

---

Cześć, z tej strony polsat c;

Mam nadzieję, że rozdział się podoba :)

boyfriend lessons 💫 chensung (COMPLETE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz