#8

1.6K 275 96
                                    

---

- Chenle...proszę nie rób tego...nie możesz tak po prostu uciec z domu...co powiedzą twoi rodzice? - płakała Tzuyu.

- Rodzice? Co to za rodzice? Nie żartuj noona. Chyba nie myślisz, że będę nazywał rodzicami kogoś, kogo nawet nie obchodzi moje życie. - prychnął Chenle, wrzucając najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka.

- A co powie Jisungie, gdy się o tym dowie? Przecież on się załamie. Dobrze wiesz, jak bardzo jest wrażliwy. - dziewczyna chwyciła chińczyka za ramię.

- O niczym się nie dowie. Już i tak za bardzo przeżywa to, co się ze mną dzieje. Nie chcę żeby się o mnie martwił. To ja powienienem być silniejszy i dbać o niego. Co ze mnie za przyjaciel?

- Chenle...jesteś cudownym przyjacielem. Kiedy rozmawiam z Jisungiem przez telefon, on zawsze opowiada, jak bardzo się nim opiekujesz. Mną zresztą też. Zawsze pocieszasz mnie, gdy tęsknię za rodziną. Przypominasz mi o ważnych rzeczach. Nie możesz mówić, że jesteś beznadziejny. Bo tak nie jest. Zawsze dbasz bardziej o bliskich niż o siebie. Jesteś cudownym człowiekiem. Więc zacznij to dostrzegać. - Tzuyu ocierała łzy rękawem.

- Tzuyu. Opiekuję się wami bo mi na was zależy. Wy jako jedyni mnie rozumiecie. Ale proszę, przestań się o mnie martwić i zajmij się tym co ważne dla ciebie. Będę czasami tutaj przychodził..żeby cię odwiedzać..- Chenle spojrzał w zapłakane oczy przyjaciółki i skierował się w stronę wyjścia.

- Chenle..nie! - dziewczyna pociągnęła go za rękę.

- Tzuyu..proszę.

- W takim razie...ja... uciekam razem z tobą!

---

Gdy Jisung wrócił do domu po wizycie u przyjaciela, na jego policzkach wciąż widniały rumieńce. Wiedział, że to co zrobił Chenle było spowodowane jedynie emocjami, ale i tak wywołało to burzę w jego sercu.

Mama chłopca spytała go, czy czuje się dobrze, ponieważ wygląda jakby był chory. Jisung szybko odpowiedział jej, że wszystko dobrze i uciekł do swojego pokoju.

- Ojej, Jisungie chyba się zakochał...wiedziałam że ta cała Tzuyu mu się podoba! - powiedziała pani Park do męża, a idący po schodach Jisung cicho parsknął śmiechem.

---

- Noona. Nie ma mowy. Zostajesz tutaj. Nie możesz iść ze mną. Co będzie jak coś ci się stanie? - Chenle stanowczo zaprzeczał.

- O to samo mogę zapytać ciebie. Muszę cię pilnować, Chenle. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby ktoś ci coś zrobił.- upierała się dziewczyna.

- Tzuyu. To moja sprawa. Naprawdę. Dobrze wiesz, że...rodzice...bardzo zdenerwują się, gdy zobaczą, że ktoś ze służby uciekł z domu. Proszę, zostań tu. Zrób to dla mnie. - Chenle położył rękę na jej ramieniu.

- Chenle...

- Proszę, noona.

Dziewczyna w końcu poddała się.

- No dobrze...ale naprawdę, uważaj na siebie.

- Nic mi nie będzie, noona.

---

- Cześć mamo, cześć tato! - Jisung wszedł do kuchni następnego dnia rano. No...może nie rano, bo zegar wskazywał godzinę 13.

- Cześć kochanie. Dobrze ci się spało? - uśmiechnęła się pani Park do synka, a tata przybił mu żółwika.

- Jasne, mamo. Co jest na śniadanie? - zapytał i spojrzał na zegar. - A raczej na obiad?

- Zostawiliśmy ci rano jedzenie, bo jeszcze spałeś. Jest w lodówce. Wybierz sobie co chcesz. - powiedział pan Park.

- Dobrze, dziękuję. - odpowiedział chłopiec i otworzył lodówkę po czym wyjął z niej jedzenie, nałożył na talerz i włożył go do mikrofali, by podgrzać jedzenie. Usiadł przy stole i popatrzył na rodziców.

- Co wy na to, żebyśmy wybrali się dzisiaj do kina? Dawno nigdzie razem nie wychodziliśmy. - powiedział i wstał by wyjąć podgrzane jedzenie, po czym usiadł znów i zabrał się za posiłek.

- Oczywiście Jisungie. To świetny pomysł. W sumie widziałem, że dzisiaj po południu wchodzi jakiś nowy film. - odpowiedział tata czytając gazetę. Mama również się zgodziła.

---

Chenle przechadzał się po mieście. Odwiedził już arkady, był w kinie, objechał autobusem całe miasto dookoła, byleby jakoś zabić czas. Coraz bardziej zdawał sobie sprawę z tego, że ucieczka była złym pomysłem. Nie miał zamiaru wracać do domu, jednak nawet nie wiedział, gdzie mógłby położyć się spać. W dodatku robiło się coraz zimniej, a kropla deszczu spadła mu na nos. Miał na sobie jedynie t-shirt i bluzę, dlatego zimno było dwa razy gorsze. Deszcz zaczynał padać coraz mocniej. Chłopak naciągnął kaptur na głowę, jednak bluza to nie to samo co ciepła kurtka. Szesnastolatek nie wiedząc gdzie może się podziać, schował się na przystanku. Pomyślał, że mógłby przenocować u Jisunga. Wyszedł z przystanku szybkim krokiem, jednak od razu zawrócił. Obiecał sobie, że nie będzie martwił przyjaciela. Jednak robiło się coraz ciemniej, a on zaczynał się....bać?

----

Jisung wracał z rodzicami do domu śmiejąc się i dojadając resztki popcornu kupionego w kinie. Weszli do sklepu, gdyż pani Park przypomniała sobie, że skończył się jej żel pod prysznic. Kupili przy okazji jeszcze kilka rzeczy i skierowali się w stronę ulicy, na której mieszkali.

Gdy znaleźli się spowrotem w swoim ciepłym mieszkaniu, Jisung poszedł wziąć prysznic, pani Park zaczęła przygotowywać kolację, a pan Park usiadł na kanapie i włączył telewizor.

Gdy Jisung wyszedł z łazienki, poszedł pomóc mamie z kolacją. Gdy chwytał nóż by pokroić marchewkę, zadzwonił dzwonek do drzwi. Chłopak zostawił marchewkę i poszedł sprawdzić, kto przyszedł do nich o tej porze.

Przekręcił klucz w zamku i otworzył drzwi, po czym zamarł widząc za nimi przemoczonego do suchej nitki przyjaciela z plecakiem na plecach.

----

boyfriend lessons 💫 chensung (COMPLETE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz