#4

182 13 5
                                    

Zgasł płomyk życia,
spłynęła z rozpaczy łza,
smutek i ból dała losu gra.
Otoczona przyjaźnią oraz sercem
wędrujesz gwiezdnym kobiercem
do odległej i nieznanej krainy,
gdzie będziesz zbierać
za swe życie nagrody i daniny.

A tu, wśród nas
w kadrze pamięci zatrzymana,
póki naszego życia będziesz kochana
za swoją serdeczność oraz życzliwość,
za wielką dobroć i z prawdą spolegliwość.

Z kościoła rozbrzmiewał smutny marsz świadczący o ostatnim pożegnaniu. W wewnątrz kościoła stała trumna, a na niej zdjęcie blondynki, która miała tylko osiemnaście lat. Nie zdążyła mieć swojej rodziny, nie zdążyła spełnić swojego największego marzenia, czyli o zostaniu weterynarzem. Nikt już nie mógł cofnąć czasu, aby dziewczyna powróciła. Już nikt nie zobaczy jej uśmiechu, nie pogada z nią. Nikt by się nie spodziewał, że jeden wypadek może spowodować utratę życia. Chłopak stał w garniturze, a z jego oczy wydobywały się łzy, których w żaden sposób nie mógł zatrzymać. Czuł się okropnie. A co najgorsze o wszystko się obwiniał. Miał wyrzuty sumienia, że bez prawa jazdy wsiadł za kierownicę. Doskonale wiedział, że nie powinien tego robić. Może gdyby prowadził Łukasz to by mógł jakoś powstrzymać wypadek? Zadawał sobie pytanie czemu to nie zginął on. Gdyby mógł to by cofnął czas o te kilka dni. Zdawał sobie sprawę, że popełnił błąd wsiadając za kierownicę. Teraz stał tu i już na zawsze żegnał ukochaną. Już nigdy miał jej nie zobaczyć. Przy nim stała dziewczyna o ciemnych blond włosach – jego siostra. Płakała. Niedlakeo stała Marta ze spuszczoną głową. Widziała jak Adam cierpi i bardzo chciała podejść do niego, przytulić go, pocieszyć, ale się powstrzymała. Msza skończyła się po godzinie i wszyscy udali się na cmentarz. Każdy po kolei zaczął sypać, jak to w zwyczaju, piasek na trumnę. W końcu podszedł Adam. Sięgnął po garść piasku i posypał trumnę. Jego oczy były już niemal czerwone od płaczu jak i zmęczenia. Przyczyną tego było, że nie spał przez całą noc. Odsunął się i za każdym razem wycierał łzy, ale zaraz pojawiały się nowe.

Po zakończonej uroczystości Adam został sam, przynajmniej tak myślał. Był kompletnie załamany, wściekły na siebie, że nie potrafił zapanować nad samochodem. Był kompletnie rozdarty psychicznie. Poczuł jak ktoś kładzie dłoń na jego ramieniu, ale nie odwrócił się. Tą osobą okazała się być Marta. Gładziła go delikatnie po ramieniu, a z jej oczu również wydobywały się łzy. Nie była mocno związana z Julią, ale lubiła ją. Czasami była zazdrosna, ale dlaczego?

— Chodź do domu — powiedziała cicho tak, żeby Adam mógł ją usłyszeć — Zimno już jest.

Rzeczywiście było zimno, a do tego padał śnieg. Kiwnął głową i poszli z Martą. Szli w ciszy. Trudno było dla Adama wypowiedzieć choć jedno słowo.

                               *  *   *
Adam usłyszał pukanie do drzwi swojego pokoju podczas gdy zupełnie bezsensownie leżał i wpatrywał się w ścianę. Usiadł na łóżku i wydał z siebie ciche:

— Proszę.

Drzwi się otworzyły i do środka weszła Marta.

— Nie musiałaś pukać. Przecież to jest Twój pokój — powiedział

Dziewczyna zamknęła za sobą drzwi, usiadła obok Adama i zamknęła jego dłonie w swoich.

— Chciałam ci tylko powiedzieć, że jeżeli będziesz mnie potrzebował przyjdź do mnie. Nie obchodzi mnie to czy będę spała, czy będę miała swoje problemy, albo czy będę na Ciebie z jakiegoś powodu bardzo zła. Jeżeli będziesz potrzebował ze mną pogadać, zawsze będę tu dla Ciebie. Nie ma różnicy czy mały, czy duży ten problem będzie, ja tu będę — patrzyła mu w oczy, gdy mu to mówiła

Adam nie wierzył, że usłyszał to od swojej byłej dziewczyny. Patrzył na nią z niedowierzaniem. Nie spodziewał się takiego czegoś.

— Dziękuję — wyszeptał i zabrał swoje dłonie
Kiwnęła głową i wyszła.

$$$

Dzisiaj nieco krótki rozdział, ale to tylko dlatego, że piszę już następne. Do zobaczenia! ❤

Współlokatorzy //Naruciak Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz