#5

205 14 6
                                    

Byłaś nadzieją na każdy dzień
Byłaś moją miłością
Byłaś moim wsparciem na co dzień
Byłaś niczym moje serce bez którego nie potrafię żyć
Teraz cierpię, bo nie ma Cię
Moje serce płacze z żalu
Choć wołam Ciebie ty mnie nie słyszysz
Boli mnie świadomość, że Cię już nigdy nie zobaczę

Weszłam po cichu do pokoju Adama z talerzem kanapek. Leżał odwrócony tyłem i chyba patrzył się w ścianę. Było już tak od pogrzebu. Nic nie jadł, jedyne to pił wodę. Nie wychodził z pokoju, nie chciał z nikim rozmawiać. Od tamtej pory nie zamienił ze mną ani słowa. Bałam się, że jak nie zacznie jeść to po prostu zachoruje. Nie mogłam niestety nic na to poradzić, jedyne co mogłam to starać się go jakoś z tym oswoić.

— Przyniosłam ci kanapki — uśmiechnęłam się

— Nie chcę.

To odpowiedź słyszałam za każdym razem, gdy podsuwałam mu jedzenie.

— Adam... — postawiłam talerz na szafce, a sama usiadłam na łóżku i pogładziłam go po włosach — Jeśli nie będziesz nic jadł to... — zaczęłam

Adam wstał z impetem z łóżka tak, że aż podskoczyłam. Ustał przede mną. Zobaczyłam jego twarz. Blada, zmęczona, słaba, a do tego wyczerpana. Czerwone oczy, od płaczu? Adam płakał?

— Dajcie mi wszyscy święty spokój! Chcę przeżyć te żałobę sam, bez niczyjej pomocy i nie musicie mnie na okrągło niańczyć! — krzyknął, a ja nie odezwałam się ani słowem. Podszedł do okna przetarł rękami oczy. Wpatrywał się w chwilę za okno, a później dodał już nieco cichym tonem: — Przepraszam Cię Marta, ale ja po prostu już nie daje rady — jego głos stał się łamliwy

Zaraz, czy on chce płakać?

— Nie wytrzymuje z tym wszystkim. Nie daje już po prostu rady. — zaczyna płakać i zsuwa się na ziemię po ścianie. On nie może płakać. Widzę jego bezsilność, załamanie, brak nadziei. Podeszłam do niego i przytuliłam go ledwo powstrzymując swoje łzy. Czemu mnie to tak boli, że Adam płacze? Czemu boli mnie jak go widzę smutnego? Czuję jego łzy na mojej koszulce, słyszę jego szloch. Tule go do siebie gładząc jego włosy.

Proszę nie płacz.

Adam odsuwa się ode mnie i wyciera swoje łzy. Był zawstydzony i ja to widziałam, wstydził się płaczu.

— Idź już, bo do szkoły się spóźnisz — wstał na wyprostowane nogi i siada na łóżko

— Zostanę — mówię, a on patrzy na mnie z podziękowaniem...?

— Nie możesz przeze mnie zawalać szkoły — odpowiedział stanowczo — Poradzę sobie. Nie jestem dzieckiem.

W końcu odpuściłam, wstałam z podłogi, i ruszyłam w stronę drzwi. Zatrzymał mnie głos Adama:

— Przepraszam, że się przy Tobie rozkleiłem. Zachowuje się jak dzieciak.

Odwróciłam się, podeszłam do niego i pocałowałam krótko w policzek.

— Ludzie płaczą, bo byli silni zbyt długo — kładę dłoń na jego policzku — Nie musisz się tego wstydzić. — przytulam się do niego, a on to odwzajemnia

— Dziękuję — wyszeptał, a mnie przeszedł dreszcz pod wpływem jego głosu. Nie chciałam, żeby on cierpiał. Odsunęłam się od niego, posłałam uśmiech i wyszłam z pokoju. Przed tym jeszcze wzięłam plecak.

Poszłam jeszcze do kuchni, gdzie krzątał się Łukasz. Podeszłam do niego i ustałam za jego plecami.

— Łukasz... — powiedziałam, a chłopak krzyknął i odwrócił się w moją stronę z ręką na sercu. Mogłam nie stawać za jego plecami, by się nie wystraszył.

Współlokatorzy //Naruciak Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz