12

84 8 6
                                    

Budząc się, czuję suchość w gardle. Chce kaszlnąć, ale nie mam na to wystarczającej siły. Oślepia mnie białe światło spoczywające gdzieś nad moją głową. Staram się poruszyć, ale moje ręce i nogi są do czegoś przywiązane. Oddycham głęboko, zamykam oczy i otwieram je znów, myśląc, że to tylko chore wyobrażenie, mojej chorej głowy. Co się stało, że nie wiem dlaczego jestem sama w pokoju o białych ścianach, przywiązana do pasów? Co zrobiłam? Powoli gubię się w swojej głowie, wszystko się rozmazuje, kim ja jestem?

Znów się budzę, a przy mnie pielęgniarka. Wydaje mi się jakaś nowa, nieznana, niebezpieczna. Co jest, do cholery? Próbuję wydobyć z siebie jakiś dźwięk, ale to wszystko na nic. Duszę się własnym szlochem i jedyne co czuję w tej chwili, to uczucie ukucia na moim udzie i spokojne zapadanie w sen...

Budzę się, ale tym razem świat wydaje mi się być prawdziwy. Mój oddech jest spokojny i wyczuwam delikatne bicie mojego serca. Widzę męską sylwetkę, łudzę się, że to Matthew ale po chwili zdaje sobię sprawę z tego, że to kłamstwo. Wszystko jest kłamstwem, ja jestem kłamstwem.

- Nie martw się, nic ci nie grozi - mówi starszy mężczyzna w białym fartuchu i odpina moją kroplówkę. - Przeniesiemy cię do innego pokoju, będziesz mieszkać sama, rozumiesz? - pyta w taki sposób, że czuję się głupio.

Kiwam głową.

- Wiesz gdzie jesteś? Jak się nazywasz?

- Podejrzewam, że nic się nie zmieniło, jestem w szpitalu psychiatrycznym. Tak, wiem jak mam na imię.

Zaznacza coś w swoim notesie.

- Wiesz co się stało? Wiesz, dlaczego się tu znalazłaś?

- Nie.

- Nie martw się, wszystkiego dowiesz się w swoim czasie - uśmiecha się.

- Gdzie jest Matthew? - pytam bez zastanowienia, w lekkim szoku. Moje tętno znów przyspiesza.

- Ciii, nie denerwuj się.

Mój nowy pokój nie należy do najgorszych, oprócz krat w oknach i unoszącej się w powietrzu nieprzyjemnej wilgoci. Bardzo minimalistyczny. Przy oknie stoi białe łóżko, proste, żebym w żaden sposób nie mogła zrobić sobie krzywdy. W komodzie leżą białe "sukienki", w których teraz będę musiała chodzić. Nie mam lustra, nie mogę nawet upewnić się, czy to na pewno jestem ja.

_______________________________________________________________________

Do sali weszła Anne, moja Anne. Mimo początkowej niechęci czuję bezpieczeństwo, znajoma twarz. Uśmiecha się do mnie ponuro, wydaje się być lekko skrępowana.

- Witaj, Hope. Muszę dać ci nową kroplówkę.

Podaje jej rękę i biorę głęboki oddech.

- Wiem, że wydaje ci się, że jestem nienormalna. Wiem, że pewnie nie możesz mówić mi pewnych rzeczy. Wielu rzeczy. Rozumiem, naprawdę rozumiem, ale naprawdę, czuję się lepiej. Jestem spokojna. Jedyne, czego się boje to te pomieszczenie, to, że jestem sama i nie wiem co się stało. Błagam cię, Anne, powiedz mi, co się stało...

Pielęgniarka wygląda na zmartwioną. Patrzy mi w oczy i widzę krople łez, chyba, że to znów moje wyobrażenie.

- Nie mogę powiedzieć ci, co się stało. Jestem tylko pielęgniarką i mimo tego, że naprawdę cię uwielbiam, nie mogę. Przepraszam - lekko gładzi moją dłoń.

- Kiedy zobaczę się z doktorem Rainem? Proszę, odpowiedz mi na to pytanie...

- Jutro - odpowiada bez namysłu. - Doktor Rain miał pare dni urlopu, ale jutro wraca. Od niego dowiesz się wszystkiego.

Uśmiecham się.

- Dziękuję ci, Anne. To naprawdę bardzo mnie uspokoiło.

- Przyjdę o 19:00 i zaprowadzę cię na kąpiel. Teraz śpij, odpoczywaj.

Nie czekając długo, zapadam w silny sen.



Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i zostanie wam przynajmniej chwilowy niedosyt :)


Dlaczego jestem w psychiatryku?Where stories live. Discover now