Rozdział VII.

1.6K 123 16
                                    

- Panie... - Przed Arthurem pokłonił się nędznie ubrany człowiek. - Widzieliśmy z wioski, że w Idirsholas zapłonęły ognie. - Mężczyzna wyglądał na wystraszonego.
- Nie rozumiem. - Arthur zdziwił się jego przejęciem.
- Łaskawy królu, nikt tam nie wchodził od trzystu lat!
- Mój panie - wtrącił Gajusz - pewna stara przepowiednia głosi, że gdy zapłoną ognie Idirsholas, Rycerze Medhiru znów powstaną. Według legendy zostali oni zwiedzeni przez czarodziejkę trzysta lat temu i przemienieni w bestie gotowe błądzić po świecie, i siać śmierć, gdziekolwiek nie pójdą. Kiedy czarodziejkę zabito rycerze zapadli w sen.
- Możesz odejść dobry człowieku - powiedział Arthur. - I zapłaćcie mu.
Król wstał ze swego tronu zaniepokojony.
- Musimy to sprawdzić - odezwał się Merlin.
- Wyruszymy niezwłocznie.
Zabrali ze sobą paru rycerzy i pojechali konno do starego zamczyska. Wewnątrz stało wysokie palenisko.
- Nic tu nie ma - powiedział blondyn.
Merlin poklepał go po ramieniu i wskazał grupę zakapturzonych rycerzy stojących w równym rzędzie. W tym samym momencie wydobyli swe miecze i ruszyli do ataku. Dwóch zaatakowało króla, reszta zajęła się rycerzami Camelotu.
- Merlinie! - krzyknął Arthur. - Oni nie umierają! A przebiłem ich chyba ze trzy razy!
Czarodziej nie czekając ani chwili dłużej odepchnął przeklęte istoty na ścianę. W ten sam sposób uratował resztę towarzyszy. Ze smutkiem stwierdził, że dwóch poległo w walce.
- Odwrót! - zakrzyknął król. - Tak ich nie pokonamy!
Wybiegli na zewnątrz i pognali co koń wyskoczy.
- Panie, twój sługa - krzyknął jeden z rycerzy w drodze do zamku - widziałem jak czarował!
- Tak, pozwoliłem mu. Masz z tym jakiś problem? - blondyn spojrzał na niego, jak na idiotę.
- Nie panie... Myślałem...
- To już tego nie rób.
Zbity z tropu mężczyzna wycofał konia w tył, by nie narażać się dłużej swojemu władcy.
Już przy zamkowej bramie zastali ciała strażników leżących w miejscach ich warty.
- Oddychają - zakomunikował jeden z rycerzy.
- Co jest grane... - powiedział Arthur patrząc na Merlina.
Idąc dalej zastali ludzi leżących na ziemi i opierających się o ściany budynków w półsiedzącej pozycji.
- Zachorowali?
- Nie - odpowiedział zdecydowany Merlin - to musi mieć związek z przebudzeniem rycerzy Medhiru.
- W domu Merlina zastali nieprzytomnego Gajusza z głową na biurku. Chłopak sięgnął po swoją księgę zaklęć i wypróbował parę czarów na medyku starając się go ocucić, co zakończyło się złamaniem nogi od stołka, na którym siedział.
- Świetnie - powiedział Arthur - teraz leży na podłodze. Czy to część zaklęcia? - spytał sarkastycznie.
- Przymknij się i myśl. - Czarodziej czuł, jak jest bezsilny wobec zaistniałego problemu.
- Może poradzimy się tego twojego podniebnego przyjaciela?
- To nie przyjaciel. Już zapomniałeś, że nie przyjaźnię się z mordercami? Ten smok spalił dużą część miasta zanim mu rozkazałem żeby przestał. Gdybym umarł, w razie czego, użyj Excalibura żeby go zabić. Leży na dnie Avalonu.
Arthur zamilkł jak na komendę.
- Ale masz rację - dodał chłopak - znowu potrzebujemy jego rady.
Zabrali Gajusza do pokoju Merlina i położyli go na łóżku, po czym pospieszyli do lasu.

- Wyglądasz złowieszczo, kiedy gadasz w smoczym języku Merlinie.
Po zawołaniu chłopaka usłyszeli potężny trzepot skrzydeł uderzających powietrze. Smok wylądował tuż przed nim, na moment wyprowadzając go z równowagi.
- Proszę - mówił chłopak - pomóż nam, wszyscy w Camelocie zapadli w dziwny sen.
- To Morgause o sobie przypomina - powiedział smok. - Chce dorwać Arthura, lecz wie, że jesteś czarodziejem, przez co próbuje cię rozbroić. Uważaj młody czarodzieju. Rzucić czar usypiający to błahostka, ale utrzymać to zaklęcie długo potrafią tylko najpotężniejsi.
- Jak mam to powstrzymać?
- Musisz zniszczyć źródło czaru, a jest nim nienawiść Morgany.
- Niby jak mam to zrobić? Nie odkręcę tego co się stało... - Zawiedziony spuścił wzrok.
- Więc najprościej będzie ją zabić - rzucił Kilgharrah wzbijając się w powietrze.
- Ja bym z nim nie wytrzymał - powiedział Arthur.
Merlin uśmiechnął się słabo.
- Musimy wracać do zamku.
Merlin poszedł przodem, najszybciej jak potrafił, a Arthur był tuż za nim.
Nie zastali nikogo, kto byłby przytomny. Służka Gwen leżała w komnacie lady Morgany. Arthur podniósł ją z zimnej posadzki i ułożył ostrożnie na łożu. Czarodziej martwił się o swych przyjaciół, nawet o Morganę, która się zagubiła i nie wierzył, że jest zła.
- Lepiej tu zostańmy - Arthur zaczął się pocić, a jego głos był coraz mniej wyraźny - będą nas szukać w mojej komnacie.
- Arthurze, dobrze się czujesz? - chłopak przyglądał mu się spod coraz to cięższych powiek. Z każdą sekundą było mu je coraz ciężej rozchylać. - Chyba mnie też złapało... - wybąkał. - Nie! - krzyknął starając się przezwyciężyć senność. Zamachnął się otwartą dłonią w policzek podpierającego drzwi blondyna i przyłożył mu, najmocniej jak potrafił. Zaskoczony Arthur otworzył szeroko oczy i łypnął na niego z wyrzutem.
- Merlin! - zawołał szeptem. - Jeśli jeszcze raz to zrobisz, albo komuś o tym powiesz...
Ale nie zdążył dokończyć, bo brunet niespodziewanie go pocałował. Objął jego szyję ramieniem i westchnął cicho.
- Przepraszam, musiałem cię uderzyć, spałeś na stojąco. Musimy znaleźć Morganę, ale najpierw lepiej wymyślmy, jak jej nie zabijać.
Arthur patrzył na niego otępiały.
- Smok powiedział, że to najłatwiejsza droga - kontynuował - ale nie jedyna. Przecież wcześniej mówił nam żeby jej nie odtrącać, bo wciąż jest rozchwiana. Spróbujmy z nią porozmawiać.
- Dobry pomysł.
- Tutaj jestem - powiedziała kruczowłosa kobieta, która właśnie weszła do swej komnaty.
Bez zbędnych słów użyła swojej magii i odrzuciła Arthura na przeciwległą ścianę.
- Morgano! Morgause cię wykorzystuje! - krzyknął Merlin stając jej na drodze. Blondyn zakrztusił się krwią próbując wstać za plecami czarodzieja.
- Jesteś śmieszny - zaśmiała się. - Nawet nie masz pojęcia... Wiedziałeś, że miewam koszmary, a twój przyjaciel Gajusz celowo robił ze mnie idiotkę. Wiedział, że powodem tych snów jest moja moc. Morgause uleczyła mnie, wam niestety brakowało chęci i współczucia.
- Jak to zrobiła? - spytał Merlin, próbując grać na zwłokę.
Za drzwiami usłyszeli kroki i złowieszczy odgłos oddechu czarnych rycerzy.
- Dała mi bransoletę, która powstrzymuje moje koszmary.
Merlin dopiero teraz spostrzegł dziwną błyskotkę na ręce kobiety. Bez chwili zastanowienia odrzucił Morganę czarem na szafę i razem z Arthurem puścili się biegiem przez otwarte drzwi wychodzące na korytarz, oddalając się od nadchodzących rycerzy.
Dobiegli do domu Gajusza. Merlin zaczął gorączkowo szukać odpowiedniej księgi. Kiedy wreszcie ją odnalazł przewertował wiele stron, aż wreszcie zatrzymał się na jednej. Teraz już powoli kartkował strona po stronie.
Arthur ze zniecierpliwieniem oczekiwał, powstrzymując się od komentarza.
- Jest! - zakrzyknął czarodziej wskazując na rysunek srebrnej błyskotki. - Magiczne bransolety mogą ożywić dawne uczucia - czytał - jak i sprawić, że się one spotęgują.
- Więc pewnie to miał na myśli smok - dodał Arthur. - Czar na zamek utrzymuje się przez nienawiść Morgany...
- A bransoleta pomaga ją potęgować... - dokończył za niego Merlin. - Nie wiedziałem, że się znasz na magii Arthurze - kącik ust wykrzywił mu zalotny uśmieszek.
Po skroni króla ściekła kropla potu.
- Chodźmy zniszczyć to ustrojstwo. - Arthur ruszył do drzwi, które otworzyły się nagle obijając o ścianę z hukiem.
Merlin obserwował z drugiego końca pomieszczenia, jak do środka wlewają się rycerze, jeden po drugim, a za nimi dwie siostry.
- No i cóż my tu mamy - zacmokała Morgause, niby to pełna podziwu - bohaterowie Camelotu.
- Ich zasługi zostały właśnie przeszłością - poprawiła ją Morgana.
Czarnowłosa posłała kulę ognia ku Merlinowi, a ten odbił ją w stronę zachodzącego go od boku rycerza. Wchłonął odbity czar, nie imając się go w żadnym stopniu, a jego szaty pozostały nietknięte.
Morgause podeszła do chłopaka.
- Nie zdołasz powstrzymać dwóch najwyższych kapłanek nędzny kuglarzu.
Wykorzystując nieuwagę Morgany Arthur zdjął bransoletę z jej nadgarstka i roztrzaskał ją o ścianę na dwie części.

Merthur w świecie alternatywnymOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz