Rozdział XIII

349 13 7
                                    

        Cała czwórka wróciła na zamek. Od razu odnaleźli króla i królową. Wyjaśnili, co się wydarzyło. Oczyszczono Lohengrina z wszelkich zarzutów. Król Percival wysłał kilku strażników, aby zajęli się zmarłymi czarodziejami.
- Czy Brabancja zaatakuje nas niebawem? - spytał Lohengrin.
- Wysłałem tam posłańca z listem, w którym wyjaśniam naturę Kardeiz. Mam tylko nadzieję, że zdąży na czas - odpowiedział król. - Będę musiał napisać jeszcze jeden list, odkąd wiadomo już, że moja córka nie żyje... - jego głos zdławił się przy ostatnim słowie.
- Próbowaliśmy wszystkiego, aby nie musieć jej zabijać - powiedziała Condwiramurs głosem pełnym żalu - ale i tak wszystko na próżno. Niemal dopuśliliśmy do utraty naszego syna. Dobrze, że nic wam się nie stało i powstrzymaliście Kardeiz.
- Co stało się z kielichem? - spytał król.
Arthur i Merlin popatrzyli na siebie porozumiewawczo.
- Drugi właściciel kielicha podarował go Arthurowi, aby go strzegł. Teraz Arthur jest panem Graala - wyjaśnił Merlin.
- Wreszcie nadeszła chwila, gdy kielich Graala ma ponownie swego właściciela - podsumował król Percival. - Dobrze się stało, nie znam człowieka o szlachetniejszym sercu niż twoje, panie.
- Dziękuję. Nie zamierzamy nikomu więcej o tym mówić, będziemy wiedzieć tylko my i moi najwierniejsi rycerze - powiedział Arthur.
- Bardzo słusznie.
- Musimy wracać do Camelotu, Merlinie. Wyruszymy z samego rana - powiedział blondyn.
- Rozgośćcie się, służba o was zadba - zaoferował Lohengrin. - I dziękuję za ocalenie mi życia. Jestem waszym dłużnikiem.
- A i Arthurze! - Blondyn odwrócił głowę w jego stronę, gdy już zmierzali do drzwi. - Jako dziecko czytywałem wiele ksiąg i w jednej z nich wiedźma Nimueh spisała swoje przepowiednie. Ty musisz być tym królem z legend. Wiecznie panującym, dobrym i szlachetnym władcą Camelotu. To był zaszczyt poznać ciebie i legendarnego czarodzieja Merlina i być niewielką częścią waszego istnienia.
Arthur nie wiedział, co ma na to odpowiedzieć, więc jedynie poklepał go po ramieniu i uśmiechnął się do niego słabo, zanim odszedł.

        Merlin wiercił się w łóżku. Nie potrafił zasnąć, musiał przetrawić tyle emocji. Freyia, Arthur, ich nowe brzemię. Za każdym razem, gdy próbował o niczym nie myśleć, przyłapywał się na tym jak w głowie układał już przeróżne scenariusze, miał wrażenie, że minęła godzina. To dlatego zdziwiło go to ciche pukanie do drzwi.
Wstał z łóżka i przesunął rygiel. U drzwi stał Arthur w czarnej koszuli nocnej i luźnych szarych spodniach.
Brunet rozejrzał się po korytarzu i wpuścił go do środka.
Arthur zamknął drzwi na rygiel i uśmiechnął się do niego przebiegle. Jego oczy wyglądały na zmęczone i jednocześnie podekscytowane.
- Obudziłem cię?
- Nie. Próbowałem usnąć, ale to chyba na nic. Przy tylu wrażeniach ciężko zaznać odpoczynku.
- Ja również za dużo rozmyślałem.
- Tak?
- Tak - potwierdził blondyn, uśmiechając się do niego słodko.
- Chciałbym móc dzielić z tobą łoże, żeby wszyscy wiedzieli, żebyśmy nie musieli się ukrywać... - zasmucił się Merlin.
- Ja również tego chcę, ale mamy przed sobą całą wieczność. Na pewno dobrze wykorzystamy dany nam czas.
Blondyn podszedł do niego i złapał go za kark, przyciągając jego twarz bliżej.
Merlin uniknął pocałunku, zarzucil mu ręce na ramiona i mocno objął, a zdziwiony blondyn po chwili odwzajemnił gest.
- Wszysko w porządku? - spytał czule.
Usłyszał ciche pociągnięcie nosem, tuż przy uchu.
- Dlaczego płaczesz, Słońce? - zmartwił się, głaszcząc delikatnie plecy bruneta.
Merlin zaśmiał się przez łzy.
- "Słońce?" - spytał.
- Tak - odparł blondyn. - Chciałem, żebyś się rozchmurzył. I szukałem słowa, które lepiej wyraziłoby moje uczucia. Jesteś dla mnie najważniejszy. Dlatego nie płacz już. - Pogładził jego włosy i dodał - Czy to przez dzisiejsze wydarzenia?
- Tak... - powiedział Merlin, wciskając policzek w ramię Artura. - Nie wiem czemu ostatnio tak wszystko przeżywam, a gdy jesteś blisko, wszystko ze mnie wychodzi i mażę się, jak jakaś beksa. Za każdym razem, gdy tylko pomyślę, co mogło pójść nie tak... Naprawdę mogłeś umrzeć i... - brunet powstrzymał drżenie głosu.
- Już dobrze - mówiąc to głaskał kciukiem tył jego głowy. - Cieszę się, że tak mi ufasz, że jesteś przy mnie sobą. Nigdy nie ukrywaj przede mną tego, co czujesz.
- Dobrze. - Merlin odsunął się trochę i spojrzał mu w oczy, Blondyn otarł jego policzki wierzchem dłoni.
- Chciałeś o czymś porozmawiać? - spytał chłopak.
- Chciałem upewnić się, że nie zadręczasz się ostatnimi wydarzeniami.
- Martwiłem się nieco, ale twoje towarzystwo rozprasza wszelkie troski.
Arthur posłal mu szeroki uśmiech.
Chłopak zapatrzył się na niego, podziwiał jego przystojną twarz i nie mógł nacieszyć się faktem, iż oboje przeżyli, a teraz darzą się jeszcze większym uczuciem niż kiedykolwiek.
- Jak to możliwe, że jesteśmy teraz tutaj razem, i że patrzysz na mnie w ten sposób - powiedział Merlin. - Jakim cudem moje najskrytsze marzenia spełniły się, a nawet ponad to... Arthurze, czy ty widziałeś się w lustrze? Wiesz, że mógłbyś mieć każdą kobietę? Jesteś tak przystojny, że służące na zamku potykają się i upuszczają rzeczy, gdy przechodzisz obok. Czy Ty zdajesz sobie z tego sprawę? - zakończył mocno się rumieniąc.
Arthur otworzył szerzej oczy ze zdumienia. Nie wiedział co odpowiedzieć, więc objął go szczelniej, coraz mocniej się uśmiechając.
Merlin poczuł gorący oddech przy uchu i usłyszał, jak Arthur wypuszcza wstrzymane przez chwilę powietrze ustami.
- Naprawdę tak o mnie myślisz? - spytał niskim głosem.
Merlin poczuł, jak po jego szyi przeszedł ciepły dreszcz.
- Nigdy nie przywiązywałem dużej uwagi do swojego wyglądu - dodał.
Brunet pomyślał, że to jedna z wielu rzeczy, która dodawała mu uroku.
- Merlinie... Nigdy nie czułem niczego takiego wobec drugiej osoby. Gdy tylko wchodzisz do komnaty, nawet gdy mam zły dzień, jednym uśmiechem leczysz wszystkie moje zmartwienia. Tak zawróciłeś mi w głowie... W noc po naszym pierwszym pocałunku, wyobrażałem sobie Twoją twarz - Arthur odsunął się nieco i mówiąc to, ujął podbródek Merlina. - Nie umiem tego opisać - blondyn położył kciuk na jego dolnej wardze i przygryzł swoją delikatnie, powiódł wzrokiem na oczy chłopaka - masz w sobie magiczny, nieodparty urok, a ja padłem jego ofiarą. Twoje kości policzkowe, usta, oczy, twoje wnętrze i ciało...
Brunet tak bardzo się zaczerwienił, że aż poczuł gorąco palące policzki i uszy.
Arthur pocałował go wreszcie, nie mogąc się opamiętać. Ścisnął materiał koszuli u dołu pleców Merlina, jednocześnie łapiąc pas jego spodni i podciągnął je do góry, a chłopak poczuł ucisk, który zmusił go do wygięcia się w tył. Blondyn włożył drugą rękę pod jego koszulę, obcałowując gładką szyję chłopaka. Chwycił go za pośladki i zwinnie podsadził, aby mógł wskoczyć na niego i objąć go nogami w pasie.
Merlin uwiesił mu się na szyi, całując go. Nawet przez chwilę nie bał się, że silne ramiona Arthura wypuszczą go z objęć.
Blondyn ostrożnie zaniósł Merlina w pobliże łóżka. Położył go na plecach, wciąż nie mogąc się od niego oderwać. Brunet nie pozwolił mu nawet na odrobinę przestrzeni, wciąż obejmował go nogami i ramionami.
Arthur powoli zsunął spodnie do kolan, mając ograniczone ruchy. Jego dłonie odnalazły pas spodni chłopaka. Wsunął palce do ust Merlina, dotykając go jednocześnie w miejscach, w których tak bardzo pragnął być dotykany. Po palcach blondyna ściekała ślina chłopaka, wypływając też na jego policzek. Arthur wyjął palce i zmysłowo zlizał mokrą strużkę, ściskając jednocześnie jego pośladek.
Merlin oddychał szybko, mając wrażenie, że nie wytrzyma długo. Blondyn wsunął drugą rękę za jego pasek i pozbył się sprawnie spodni. Wcisnął dwa palce między jego nogi. Merlin stracił panowanie nad głosem. Arthur przyspieszył, jednocześnie zatykając mu usta drugą dłonią. Następnie wszedł w niego, od razu do samego końca, zachłystując się z podniecenia. Chłopak krzyknął, stłumiony, ściskając oburącz nadgarstek zasłaniającej jego usta ręki.
Objął go udami, gdy poczuł spełnienie, a Arthur nie przerywał. Coraz bardziej czerwienił się na widok rozpalonego chłopaka, drgającego pod nim z rozkoszy, raz za razem przeżywającego ekstazę. W końcu i on zaczął dyszeć i jęknął. Spojrzał mu w oczy, na jego policzkach widać było rumieńce. Nie zmienił tempa, spełnienie przychodziło do niego subtelnymi i kojącymi falami, aż wreszcie poczuł długi, rozkoszny orgazm. Zmarszczył delikatnie brwi i wykrzywił usta.
Chłopak objął jego policzki dłońmi i przesunął kciukiem po jego dolnej wardze, również jęcząc, robiąc słodki i zamroczony grymas podniecenia. Pragnął zaopiekować się Arthurem, otulić go uczuciem nieskończonej rozkoszy i miłości. Blondyn wciąż nie tracił sił, poruszał się jednostajnie, sprawiając, że Merlin coraz mniej myślał, czujac jedynie rozkosz. Jego oczy zrobiły się złote, a Arthur zmrużył swoje, dochodząc tak wiele razy, że aż niemal całkowicie opadł z sił. Obcałował Merlina w usta, policzki, szyję i tors, uspakajając nieco, walące w piersi serce.
- Merlinie... - zamruczał całując jego szyję. - Co ty wyprawiasz? To było takie... Ach! - Arthur znów doszedł przejeżdżając dolną wargą po jego szyi w kierunku ucha. - Merlinie... - wyszeptał namiętnie, czując podniecające ciepło magii, która rozchodziła się po ciele i trafiała w te miejsca, w których najbardziej tego pragnął. Merlin nigdy nie widział go tak czerwonego na policzkach, tak podnieconego i spełnionego. Na sam widok jego twarzy poczuł satysfakcję, że mógł dostarczyć mu nieopisaną rozkosz, jakiej nie doświadczyłby z nikim innym.
Arthur wsunął bezwstydnie język do ust chłopaka, ściskając jedną ręką jego policzki tak, że Merlin nie był w stanie zamknąć ust i zaprotestować. Nie wiedział co wstąpiło w Arthura, próbował odwrócić swoją rozpaloną twarz, czując jakby przekraczał jakąś granicę, odkrywając zupełnie nowe oblicze swojego kochanka. Bał się pokazać, jak bardzo go to pociąga, jednak Arthur wiedział o tym. Poruszając drugą ręką góra-dół, góra-dół, doprowadził Merlina i siebie do granicy wytrzymałości, sprawił, że chłopak krzyczał prosto w jego usta, że wszystkie sprośne odgłosy zlały się w jeden odgłos - ich spełnienia. Merlin długo jeszcze miał złote oczy, jakby coś go opętało i nie chciało wyjść z jego ciała, Arthur całował go, patrząc spod przymrużonych powiek, jak chłopak próbuje odzyskać oddech, jak jego oczy błądzą gdzieś z dala od spojrzenia Arthura, nieprzytomnie i dziko.
Po dłuższej chwili blondyn oderwał się od niego, przerywając słodką torturę, której żaden człowiek nie byłby w stanie wytrzymać.
Położył się na plecach obok i pociągnął chłopaka, aby położył się na nim tyłem, objął go, łapiąc jego miękkie włosy jedną ręką, a drugą więżąc go w pewnym uścisku. Arthur oparł brodę o jego czoło, gładząc kciukiem delikatną skórę chłopaka, który wciąż szybko oddychał przez usta, a jego oczy pozostawały złote. Blondyn czując się odpowiedzialnym za jego stan, całował go czule w czoło i głowę. Przystawił policzek, do jego policzka, i położył dłoń na rozszalałym sercu Merlina.
- Jesteś taki słodki... - szeptał, sam jeszcze próbując się uspokoić. - Już dobrze, jestem przy tobie.
Blondyn wciąż chciał więcej, czując jak ogarnia go żądza, na widok, brudnego, wykorzystanego i lepkiego ciała chłopaka.
Brunet jęknął zrezygnowany, czując coś twardego na swoich plecach.
Arthur musiał się powstrzymać, nie umiał mu tego zrobić, Merlin był tak wyczerpany, że prawie mdlał. Blondyn uspokajał się długo, a gdy wreszcie udało mu się wyrównać oddech, wziął wycieńczonego Merlina w objęcia i zaniósł go do wanny. Zagrzał nieco wody nad paleniskiem i przygotował mu kąpiel, wiedząc, że chłopak nie będzie w stanie mu w tym pomóc magią, poczuł, że to cudowne móc po raz pierwszy w życiu zrobić dla niego tak oddany gest. Ostrożnie wsadził bruneta do ciepłej wody, i umył go, delikatnie przecierając jego ciało namydloną ściereczką. Sam obmył się w międzyczasie.
Merlin odzyskał swoje niebieskie oczy. Arthur pocałował go w czoło, a chłopak zasnął uśmiechając się, ukojony jego czułym dotykiem.
Blondyn westchnął, nie mogąc nacieszyć się tym uroczym widokiem. Wyjął go z wanny i owinął w ręcznik, wycierając mu włosy, pocałował jego nos i przez chwilę kołysał w swoich objęciach, mocno przyciskając go do siebie. Zaniósł go do łoża, przykrył pościelą, a następnie również zasnął, tuląc go oraz pilnując, aby pościel szczelnie owijała jego słodkiego Merlina.

Merthur w świecie alternatywnymOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz