Będąc doradcą króla mógł przechadzać się swobodnie po każdej części zamku. Rozkoszował się wolnością, choć nawet teraz nie było jej tak wiele jakby chciał. Miał wiele zajęć. Jeśli mógł coś zrobić w imieniu Arthura, to było jego obowiązkiem wykonać to, by król mógł zająć się ważniejszymi sprawami. Zbliżało się wesele Morgany i czyniono dziś do niego ostatnie przygotowania. Zapadał późny wieczór, spędzili ten dzień oddzielnie. Ustalili, że Arthur nie będzie się rozpraszał i skupi całą swoją uwagę na sprawach królestwa, a Merlin dopilnuje reszty.
Czarodziej ubrany był w zielony kaftan i brązowe spodnie, wyglądał teraz bardzo dostojnie. Najbardziej lubił swoje buty z czarnej skóry, ze srebrną klamrą. Zauważył, że lepiej odziany przyciąga uwagę wielu kobiet. Choć może to przez awans społeczny... I jakby tak się bliżej przyjrzeć, to również mężczyźni wodzili za nim wzrokiem.
Minęła go młoda służąca, spotkały się ich spojrzenia. Dziewczyna uśmiechnęła się płochliwie i pospieszyła w swoją stronę omal nie wpadając na Arthura, który widząc zajście, ściągnął usta w wąską linię. Przerażona zrobiła przed nim szybki ukłon, a on odwołał ją ledwie widocznym gestem dłoni.
- Co tutaj robisz? - spytał chłopak uśmiechając się szeroko.
- Skończyłem na dziś - odpowiedział rozpogadzając się. - Musiałem zobaczyć jak wam poszło.
Merlin spojrzał na niego z afirmacją. Włosy Arthura, choć w nieładzie, wyglądały cudownie. Jak poprzedniego dnia, gdy robili to na biurku, które dawniej należało do Uthera. Coś ścisnęło się przyjemnie w podbrzuszu.
- Merlinie - szepnął słodko blondyn, przybliżając się parę kroków - dlaczego tak się rumienisz?
Brunet wzruszył ramionami udając, że nie ma o niczym pojęcia.
Arthur wyczytał z jego zachowania co mu chodzi po głowie.
- Skończyłeś już? - zapytał łapiąc go tęsknie za nadgarstek. Chłopak rozejrzał się, czy nikt nie idzie.
- Prawie - odpowiedział Merlin.
- Co jeszcze musisz zrobić zanim będziemy mogli iść do mojej komnaty?
Merlin roztworzył usta widząc, jak Arthur zbliża swoje. Prawie czuł jego oddech, a Arthur zastygł z wyrazem pełnym podniecenia, i trzymał go tak w pożądliwym stanie. Czarodziej nie mógł nic z siebie wydusić. To co z nim wyprawiał przechodziło wszelkie pojęcie.
Zacisnął wargi i wciągnął nieco powietrza.
- To... Mam zamiar jeszcze... - zająknął się.
Arthur pocałował go, i ten wyczekany pocałunek był właśnie tym, co odciągnęło ich od spraw tak naprawdę mniej ważnych od nich.
Byli zdecydowanie za głośno, więc bardzo szybko znaleźli pustą komnatę gościnną.
Król zamknął za sobą drzwi i chwycił chłopaka za kark, czując pod palcami napinające się mięśnie i króciutkie włoski. Przejechał dłonią w górę, odetchnął i pchnął go lekko na miękki, kremowy dywan.
Merlin podciągnął się w górę pod nim wyciągając na chwilę szyję, której Arthur nie omieszkał nie pogładzić delikatnie, sprawiając, że chłopak aż zadrżał. Pocałował go za uchem i bardzo był rad widząc reakcję. Usłyszał ciche westchnienie tuż przy lewym uchu, a potem polizał znów to samo miejsce, a z ust bruneta wydobył się jęk. Miał zamknięte oczy i tylko czekał na więcej. Blondyn ścisnął końce włosów chłopaka i przeczesał je palcami rozluźniając uścisk, ciągnąc jego głowę delikatnie do góry. Rozchełstał mu koszulę i dorwał się do jego sutka, zagryzając go co jakiś czas delikatnie. Merlin błagał go spojrzeniem, patrząc w te błękitne, rozżarzone pożądaniem oczy.
Usta miał zamknięte gdy rozpinał mu spodnie, nie mogąc się nadziwić tą ogromną chęcią widzenia go w stanie największego podniecenia. Gdy zanurzył się w nim Merlin uniósł kolana niemal się kuląc, zobaczył jego równiutkie, chłopięce zęby zaciśnięte na dolnej wardze. Pokręcił głową i poruszył się do przodu, łapiąc go za kolano. Drobinki potu wyszły im na czoła, a Arthur zastygł z dłonią zaciśniętą na członku Merlina, gdy poczuł poruszenie i lepką substancję. Chłopakiem targnęły silne konwulsje. Pragnąc być zaraz za nim. Wygiął się w tył i pociągnął za sobą rękę bruneta. Mięśnie ud i brzucha Arthura stwardniały, stęknął głośno, a potem przyciągnął Merlina, i przez długi czas całowali się, opadnięci z sił.
Wychodząc natknęli się na lokatora sąsiedniego pokoju, ciotkę Lohengrina, która zamierzała właśnie wejść do siebie. W samą porę.
- ... tak Arthurze, to odpowiednie lokum dla sir Podrica - niby dokończył swą wypowiedź.
Arthur podłapał temat i również przytaknął wymuszając słaby uśmiech do kobiety. Ta uśmiechnęła się do nich serdecznie i zniknęła za drzwiami. Oboje odetchnęli z ulgą. Śmiejąc się odeszli razem, a Arthur objął chłopaka ramieniem, co w sumie często robił, wiedząc, że teraz przyjaźń z nim jest czymś, czego nie muszą już ukrywać.
Podeszli pod komnatę Arthura, Merlin już chciał odchodzić, ale blondyn wciągnął go za ramię do środka.
Korytarzem przechodził właśnie Lohengrin odsyłając kobietę, która zajęta pokazywaniem mu materiału na serwetki nie dostrzegła Merlina, niknącego za futryną królewskiej komnaty. Książę przekrzywił głowę nasłuchując. Słyszał jedynie obcasy oddalającej się służącej. Przez chwilę podejrzliwie obserwował drzwi, a potem szybko odszedł.
Arthur oparł Merlina o ścianę i pocałował.
- Dobranoc - powiedział blondyn.
Czarodziej wyszedł rozglądając się dyskretnie. Wrócił do ostatnich obowiązków, a potem odwiedził Gajusza, by pomóc mu w pracy.
Następnego dnia rano goście zebrali się w wielkiej sali. Arthur udzielił ślubu.
Merlin bardzo był rad ze szczęścia Morgany, ale wiedział, że będzie bardzo tęsknił. Oznaczało to również odejście Ginewry, co ucieszyło go trochę. Od kiedy ujrzał ją w wizji razem z Arthurem starał się nie zostawiać ich samych. Podszedł do stołu z ciastami a za parawanem usłyszał bardzo cichą rozmowę lady Morgany z Gwen.
- No powiedz - mówiła Morgana - nie podoba ci się żaden mężczyzna z tego grona?
- Ależ podoba, ale on jest zupełnie niedostępny.
- Nie opowiadaj głupstw. Nikt by ci się nie oparł. Czy to lord Alec?
- Nie - zaśmiała się. - On jest przystojny, a także bardzo uprzejmy, lecz mnie podoba się ktoś, kto jest bardzo zarozumiały i arogancki.
Usłyszał świst powietrza teatralnie wciąganego przez Morganę.
- Nie mówisz chyba o Arthurze?
Chwila ciszy. A jak wiadomo milczenie oznacza zgodę. Merlin poczuł ukłucie zazdrości w sercu, obawiał się, mimo iż Gwen jest tylko służącą, to jednak w świecie, gdzie Mordred żył, dotarła na tron u boku Arthura.
- On nie jest taki naprawdę. Zawsze mi pomagał, a kiedyś nawet wręczył mi kwiaty, ale później jakby mnie nie zauważał... Może już nie jest zainteresowany...
- Nie dowiesz się, jeśli nie spytasz.
Merlin po raz pierwszy chciał zamordować Morganę. No i teraz wiedział, że Arthur kiedyś mógł coś czuć do niej. Bał się, że wciąż może ją polubić w ten sposób.
- Powinnam poszukać Merlina - słysząc słowa Gwen zakrztusił się cynamonowym plackiem, którego dotąd pałaszował wściekły - on zawsze jest taki pomocny...
Nie tym razem, pomyślał.
Odszedł szybko w stronę Arthura, który właśnie podszedł do Lohengrina. Książę zmierzył go wzrokiem i uśmiechnął się chwilę później. Arthur również wygiął usta w jeden ze swych cudownych uśmiechów, lecz ten był tylko dla niego.
Po chwili i Merlin rozpogodził się, choć może bardziej na zewnątrz, bo w środku wciąż dwie strony toczyły bój.
- I wreszcie nasze papużki znowu są razem - zaśmiał się Lohengrin, gdy brunet zbliżył się dostatecznie blisko, by usłyszeć.
- Jakie znowu papużki - parsknął Arthur.
Książę wzruszył brwią w odpowiedzi.
- Kardeiz kazała was pozdrowić - podjął po chwili druid.
Merlin spojrzał na Arthura unosząc brwi w drwiącym geście.
- Dziękujemy - wyręczył go Arthur, gdyż czarodziej zapomniał języka w gębie.
Lohengrin poprawił swoje złociste loki i uśmiechnął szeroko.
- Chyba nie planujecie czegoś interesującego na moje wesele? - podjął. - Widziałem jak porywasz Merlina na zmowę.
Merlin wytrzeszczył oczy w podłogę, a Arthur zakrztusił się sokiem.
CZYTASZ
Merthur w świecie alternatywnym
Fiksi PenggemarOpowiadanie przedstawia życie Arthura i Merlina w świecie alternatywnym, gdzie Mordred zginął, a przeznaczenie młodego czarodzieja wciąż się wypełnia. Niektóre fakty z serialu zostały zmienione i raczej wyraźnie to zaznaczam. Akcja toczy się jakiś c...