Prolog :

11.3K 276 159
                                    

           POV Cassandra

- Cassandra kochanie, poczta! - Uwierzcie mi że jeszcze nigdy tak szybko nie biegłam, zjechałam po poręczy i wparowałam do kuchni podbiegając do stołu na którym leżało kilka białych kopert. Z początku zlustrowałam je wzrokiem po czym wzięłam głęboki oddech i drżącymi dłońmi chwyciłam jedną z nich zaadresowaną do mnie. 

- Jest coś dla mnie? - Zignorowałam jego pytanie nie obrzucając go najmniejszym spojrzeniem, po prostu mnie wkurzał, zresztą jak wszyscy w tym domu.. Chociaż nie! Zuzanna była najbardziej znośną osobą z całego tego cyrkowego towarzystwa, a przynajmniej nie robiła z siebie idiotki na każdym kroku, tak jak na przykład Edmund który w tym momencie chyba na dłuższy czas utkwił we mnie swój wzrok który powoli zaczął mnie irytować.

- Oślepniesz. - Mruknęłam nadal analizując treść swojego listu. Chłopak bez słowa delikatnie czerwony na twarzy podszedł do stolika i staną obok mnie przeszukując resztę listów. Zerknęłam na jego pełną nadziei twarz która po chwili zmieniła się w jeden wielki grymas, zależało mu i tęsknił tak jak my wszyscy. Wojna wyniszcza, psychikę w szczególności kiedy jeden z waszych członków rodziny właśnie w niej uczestniczy. Walczy a wy żyjecie w tej cholernej nie pewności czy kiedykolwiek go jeszcze zobaczycie, przytulicie lub chociażby się pożegnacie. Nawet nie wiem od kiedy staliśmy tak wpatrując się w siebie pustym wzrokiem błądząc myślami gdzieś daleko. Ścisnęłam kartkę nie mogąc dopuścić do swojej świadomości jej treści. Moje serce nie bezpiecznie drgnęło a oczy zaszkliły się. Jedyne kogo teraz miałam to wujek, to smutne i żałosne dowiedzieć się w taki sposób o prawdopodobnej śmierci swojego ojca. Po prostu cisnęłam zmiętą kartką w kąt i nie powstrzymując już łez zaszlochałam cicho biegnąc w stronę schodów. 

- Cass?! - Nie chciałam jego współczucia, ani litości, chociaż wiedziałam że wszyscy byliśmy  w dokładnie takiej samej sytuacji. Wbiegłam do swojego pokoju rzucając się na łóżko zalewając się łzami. No bo co innego mi pozostało?

Mówiąc szczerze to chyba szybko zasnęłam bo dalej nic nie pamiętam. Obudziłam się rano z zaschniętymi łzami na twarzy. Podeszłam do lusterka i widząc siebie w takim stanie o mal nie padłam, oczy miałam zaokrąglone i podpuchnięte, twarz bladą a oczy zaszklone i czerwone od płaczu. Umyłam twarz i wzięłam szybki prysznic dla odświeżenia, nie czułam się najlepiej i nie chciałam pytań ale musiałam zejść na dół, albo to albo głodówka. Westchnęłam i kiedy już chciałam przekroczyć próg pomieszczenia zatrzymały mnie głosy dobiegające z sąsiedniego pokoju.

- Tęsknię za Narnią. 

- Ja też Łucja, przecież Aslan obiecał że jeszcze tam wrócimy, pamiętasz?

- Tak.. Ale dlaczego to tak długo trwa? 

- Nie wiem, musimy być cierpliwi. - Nastała chwila ciszy, o czym oni rozmawiali.. Jaka Narnia, jaki Aslan? Czy im się do reszty w głowie po przewracało? Łucję jeszcze rozumiem bo to dziecko u niej to wszystko możliwe, ale żeby Zuzka? Ta najpoważniejsza z rodzeństwa wieży w jakieś głupie bajeczki? 

- Myślisz że Aslan byłby zły gdybyśmy zabrali ze sobą Cass? 

- Wiesz, zapewne nawet by nie uwierzyła. - Po mimo iż byłam nieco oddalona od pomieszczenia doskonale usłyszałam pomruk niezadowolenia małej.

- Dlaczego ona taka jest? 

- Jest skryta w sobie, jest jej ciężko, nie jest taka wylewna. - Prychnęłam pod nosem zakładając ręce na piersi. No bo kim oni dla mnie są żebym musiała im się spowiadać? No właśnie, nikim. Ewentualnie wrzodem na tyłku. 

WALKA| Chronicles of Narnia. / ZAKOŃCZONE /Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz