Rozdział I : Tylko trochę

6.6K 234 62
                                    

Przeogromny huk wyrwał mnie z tego nadzwyczaj fascynującego snu natychmiast stawiając na nogi. Spanikowana podbiegłam do okna ledwie łapiąc oddech, samoloty niczym klucz ptaków przeleciały na niebie zrzucając za sobą pociski na całą najbliższą okolicę. 

- Cassandra! - Poczułam jak ktoś gwałtownie pociąga mnie do tyłu skutkiem czego oboje wylądowaliśmy na drewnianej podłodze z głuchym jękiem. Spora szafa wywróciła się dokładnie w to miejsce w którym jeszcze przed chwilą stałam. Poczułam jak serce niemalże wyskakuje mi z klatki piersiowej, rzadko przecież robili naloty na małych wsiach, właśnie dlatego wysłali nas tutaj, abyśmy byli bezpieczni. Najwidoczniej nastąpiła mała zmiana planów. Spojrzałam w zaniepokojone oczy chłopaka wpatrujące się w błyski za oknem, nie powinniśmy uciekać? Co on robi?

- Edek rusz się! - Wrzasnęłam z obawy że przez ten hałas mógłby mnie nie dosłyszeć i chwytając jego dłoń pociągnęłam go w stronę drzwi. Szybko pokonaliśmy schody nadal kurczowo trzymając się za ręce, gdybyśmy nie byli w takiej sytuacji już dawno bym mu się wyrwała ale teraz, wolałam kiedy był blisko mnie. Kolejny wybuch, pisnęłam i upadłam na ziemię ledwie unikając kolejnych części walącego się budynku. Byłam w totalnym szoku, nie byłam w stanie się ruszyć bo nogi miałam jak z waty, wpatrywałam się jedynie przerażonym wzrokiem na wrogi odział samolotów gdzieś wysoko na niebie kiedy poczułam jak ktoś mocno mną potrząsa.  Przeniosłam swoje zagubione spojrzenie w zaszklone oczy Edka, czemu jeszcze tu był? Nie czekając ani chwili dłużej chłopak pochwycił mnie w swoje ramiona i biegiem puścił się w stronę bunkru gdzie reszta rodzeństwa już dawno się ukrywała. Za plecami czarnowłosego zobaczyłam jak terenowy samochód z piskiem opon wjeżdża na naszą posesje a ze środka wychodzi... Zaczęłam się szarpać i wyrywać ale na nic, chłopak jeszcze bardziej zacisnął swoje dłonie na moim ciele nie pozwalając mi na ucieczkę. 

- Edmund proszę! Zaufaj mi! - Krzyknęłam a ten spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem przystając na chwilę wahając się. - Proszę... - Nie pewnie i delikatnie odstawił mnie na ziemię wpatrując się z dziwnym rozmarzeniem na twarzy w moją osobę. Nasze włosy zaczęły tańczyć wraz z wiatrem przysłaniając nam całą rzeczywistość, ta chwila kiedy wpatrywał się w moje oczy mogłaby się nie kończyć.

- Wyprowadź resztę. - Zarządziłam a kiedy chłopak stał nadal w miejscu ujęłam jego dłonie ściskając je lekko. - Zaufaj mi Edmund. Szybko nie mamy czasu! - Ponagliłam go a sama podbiegłam do samochodu z rozpędu rzucając się w ramiona wujka. Tak dawno go nie widziałam.. Właściwie to nigdy nie mogłam mieć pewności że jeszcze się zobaczymy, ale teraz przybył właśnie wtedy kiedy go potrzebowałam. Pojedyncza łza spłynęła po mojej ubrudzonej od ziemi i tynku twarzy kiedy mężczyzna pogładził czule moje włosy tak jak nie gdyś robił to tata. Zaszlochałam cicho wtulając się w jego ramię przez tę maleńką chwilę zatracając się w wspomnieniach. 

- Wsiadajcie. - Zarządził brunet o niebieskich jak ocean oczach, zlustrowałam całą resztę smutnym wzrokiem i poczułam ogromną ulgę widząc że są cali i zdrowi. Piotrek wsadził zapłakaną Łusię do auta na tylne siedzenia po czym usiadł obok niej przytulając ją mocno, zaraz obok niego wpakowała się Zuza a ja spojrzałam na Edmunda, zostało tylko jedno miejsce...

- Edmundzie na przyczepkę! - Krzykną mężczyzna wsiadając za kółko. Czarnowłosy patrząc w moje oczy kiwną głową i wskoczył na tyły pojazdu. Pośpiesznie jako ostatnia wsiadłam do środka i zatrzasnęłam za sobą drzwi drżącymi rękoma zapinając pasy.


- Na Boga nic wam nie jest?! - Spytał kiedy byliśmy już z dala od niebezpieczeństwa, sama zdążyłam już nawet trochę ochłonąć ale nadal gdzieś w sobie czułam niepokój. 

WALKA| Chronicles of Narnia. / ZAKOŃCZONE /Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz