Rozdział XIII : " Jakoś sobie poradzimy "

2.8K 129 18
                                    

POV Edmund

Kaspian podbiegł do niej i złapał ją w ostatniej chwili powoli kładąc ją na zimnej posadce. Wpatrywałem się w jej bladą jak ściana twarz.. Czułem się podle, nie wiedziałem co się wtedy ze mną działo, pamiętam jedynie słowa które jej wykrzyczałem.. Brunet spojrzał na mnie morderczym wzrokiem i poderwał się z ziemi.

- Wszystko twoja wina! - Warkną popychając mnie na skały, ledwie złapałem równowagę. Nie opierałem się, było mi wszystko jedno, miał rację to była tylko i wyłącznie moja wina. Miałem głęboko gdzieś co teraz ze mną zrobi, mógł mnie nawet zabić, oby tylko ona przeżyła... Kaspian przyłożył mi ostrze do gardła powalając mnie na ziemię, zamknąłem oczy i wtedy pomieszczenie wypełniło się jej krzykiem. 

- Nie!! - Brunet spojrzał za siebie i cisną klingą o posadzkę podbiegając do niej i mocno ją ściskając. Patrząc na nią, całą i zdrową odetchnąłem w duchu. Zachowałem się beznadziejnie i nawet zbędne tłumaczenia w stylu że opętały mnie moce nie były wstanie mnie usprawiedliwić. Dziewczyna spojrzała na mnie przez ramię króla, w jej oczach widziałem złość ale też i troskę. 

- Już dobrze. - Zapewniła klepiąc go po ramieniu. Podniosła się z podłogi i optrzepała się z ziemi. Przez chwilę zerkała to na niego to na mnie po czym ruszyła w stronę wyjścia, kiedy nie ruszaliśmy się z miejsca obejrzała się unosząc znacząco brwi.

- Na co czekacie co? Już dawno powinniśmy wracać. - Zachowywała się tak jak by nic się nie stało, ale dobrze wiedziałem że ją zraniłem. Po chwili wszyscy wspięliśmy się na górę.


POV Cassandra

Szłam tak przodem nie obdarzając go nawet najmniejszym zerknięciem. Myślałam że mi ufa, że jest pewny moich uczuć i że nie ma wątpliwości co do tego że go kocham, no cóż może faktycznie nie mówił tego do końca świadomie.. Nie wiem, nie miałam teraz na to czasu, stało się, co będzie dalej zobaczymy. 

- Jesteście wreszcie! - Krzykną Zuchon podbiegając do nas.

- Już mieliśmy was szukać. - Zadeklarował Ryczypisk z lekkim oburzeniem w głosie. Spojrzałam po reszcie, Łucja stała gdzieś na boku patrząc się w ziemię, Peter stał oparty o jedną ze skał intensywnie nad czymś myśląc zaś Kaspian mierzył zmieszanego Edka morderczym spojrzeniem. 

- Mieliśmy pewne problemy techniczne. 

- A gdzie Eustachy? - Spytała po chwili ciszy Łusia rozglądając się dookoła, faktycznie nigdzie go nie było. 

- Zdaje się że NIE poszedł szukać z nami prowiantu. - Przeklęłam cicho pod nosem, jeszcze tego brakowało... Przysięgłam sobie wtedy że jak znajdę tego gnoja to coś mu zrobię. 

- Eustachy! - Zaczęliśmy nawoływać jedno przez drugiego oddalając się w głąb i wspinając się pod górę. Kiedy wdrapałam się jako pierwsza zaniemówiłam, przede mną rozpościerał się wąwóz w którym spoczywało słoto, i to dość sporo złota. 

- Myślicie że tu wszedł? - Spytałam z lekką troską w głosie, patrząc po minach innych też mieli takie przypuszczenia. 

- Znając jego możliwości to tak. - Mrukną Ed schodząc na dół po stromym zboczu, wszyscy poszliśmy w jego ślady po chwili przechadzając się wzdłuż wąwozu. Po kilku minutach wędrówki w ciszy  chłopaki dostrzegli kolejnego z lordów, przejęli jego miecz i ruszyliśmy dalej. 

WALKA| Chronicles of Narnia. / ZAKOŃCZONE /Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz