{ 4 }

713 96 11
                                    

- Dwadzieścia okrążeń wokół boiska, a potem trzy serie brzuszków, już! - powiedziałem, wracając wzrokiem do papierów, które obecnie przeglądałem. Cisza, która panowała na sali lekko mnie wkurwiła. Uniosłem mroczne spojrzenie na grupkę stojącą przede mną.

- Na co czekacie? Zbierać dupy w troki i napieprzać okrążenia! - Jeszcze mówiłem spokojnie, ale to zaraz może się zmienić.

- Może być dziś mniej? - jękną przeciągle Hara.

- Nie -

- To dlaczego ty nie ćwiczysz? -

- On miał już rozgrzewkę od samego rana - zarechotał Yamazaki. Posłałem groźne spojrzenia rudzielcowi. Natychmiast na twarz wkradł mi się diabelski uśmieszek.

- A więc, trzydzieści okrążeń i pięć serii brzuszków - Chłopcy nie chcąc jeszcze bardziej pogarszać swojej sytuacji, grzecznie zaczęli biegać.

Odetchnąłem głęboko, siadając na ławce. Chciałem skupić się na papierach, lecz moje myśli znów popędziły w kierunku czarnowłosej. Czemu mój mózg tak uczepił się jej osoby? To, że ten babsztyl ostatnio podziałał na mnie w sposób jaki raczej nie powinien, to fakt. Wtedy poszczęściło mi się i moja "koleżanka" miała wolny wieczór i chatę. To jedyna osoba, na której mogę wyładować agresję w przyjemności. Jej się to bardzo podoba, wnioskując po jękach jakie wtedy wydaje. Czy Mizuno też by tak reagowała? Czekaj! Stop! Nawet tak nie myśl, debilu! Masz plan do zrealizowania, a nie obracanie na lewo i prawo Ute. Do takiego zbliżenia z nią nigdy nie dojdzie. Nie interesuje mnie jedna noc z nią, a tym bardziej głębsze uczucie. Miłostki do mnie nie pasują. Odnajdę wtedy tylko ból i rozczarowanie, a tego przeżywać kolejny raz nie mam zamiaru.

- Dziab, dziab, dziab... - Ten, jakże irytujący dźwięk i jeszcze bardziej irytujące koszkanie w policzek było przejawem głupoty tylko jednej osoby.

- Jeszcze raz mnie dziabniesz, a ten palec znajdzie się w twojej dupie - zagroziłem.

- Wolę twój - odparła krótko. Ta odpowiedź lekko mnie zszokowała. Po chwili przywaliła mi czymś w twarz, co chwilę później znalazło się na moich kolanach. - Twoja ulubiona - Spojrzałem na rzecz, którą okazała się czekolada. Co dziwne, była to naprawdę moja ulubiona, i do tego od cholery droga.

Szybko rozejrzałem się za dziewczyną, ale ani śladu po czarnowłosej. Wstałem z ławki i pobiegłem do wyjścia z sali gimnastycznej. Zobaczyłem ją na korytarzu, oddalającą się.

- Zatrzymaj się, Belzebubie - zawołałem za nią. Ta się zatrzymała i powoli obróciła. Podszedłem do niej.

- Jak mnie nazwałeś? - spytała.

- Skąd wiesz jaką lubię czekoladę? - zapytałem, ignorując jej pytanie. Popatrzyła chwilę na mnie, po czym się głośno roześmiała.

- Ty naprawdę nic nie pamiętasz -

- Co mam pamiętać? -

- Oooh, ja wiem o tobie dużo rzeczy, Mako - Pstryknęła mnie w nos. - Taki inteligentny jesteś, więc pogłówkuj trochę. Może wtedy sobie przypomnisz - Odeszła, rechocząc się pod nosem.

O co jej chodziło? Co mam pamiętać? Jakby ta baba sama nie mogła nic powiedzieć. Wróciłem na salę, mając dość tej całej sytuacji. Dziś wyżyję się na treningu, to mi dobrze zrobi.

***

Zapinałem w pośpiechu pasek od spodni. Jeszcze chwila i zaczną się zajęcia, a niezbyt widzi mi się przyłapanie na czynności, którą przed chwilą skończyłem.

- Ubieraj się szybciej i spadaj - ponagliłem dziewczynę, która jeszcze latała w samych majtkach.

- Masz czas po szkole? - spytała, zakładając koszulę mundurka.

- Zależy o co pytasz -

- Myślałam, że moglibyśmy gdzieś wyskoczyć -

- I co jeszcze? Może od razu zostaniemy parą, co? Zapomnij -

- Co? - zdziwiła się dziewczyna. Nie tego się spodziewała.

- Dostałaś to, po co przyszłaś. Chciałaś, żebym znalazł się między twoimi nogami. Już z tobą skończyłem -

- Chyba żartujesz! - wrzasnęła wściekła.

Pokręciłem przecząco głową, zapinając guziki od koszuli.

- Nie zrobisz mi tego. Było wspaniale. Dobrze o tym wiesz - wskazała na mnie swoim różowym tipsem.

- Kiedy jęczałaś i wyskakiwałaś z ciuchów, ostrzegałem, że to będzie tylko jeden numerek. Nic więcej -

Patrzyła na mnie ze złością i otworzyła usta, jakby chciała kontynuować spór, ale po chwili zmieniła zdanie. Tupnęła nogą, zabierając resztę swoich ubrań i wyszła z sali.

Gdy założyłem sweter, w tym samym czasie zadzwonił dzwonek. Ten babsztyl powinien kończyć już zajęcia klubowe i zbierać się do domu. Zrobię dobry uczynek i odprowadzę ją do domu. Przynajmniej ona będzie tak myśleć. Może dowiem się coś ciekawego na jej temat.

Chwyciłem za torbę i ruszyłem w stronę wyjścia z klasy. Schodząc po schodach, zobaczyłem w oddali długie, czarne włosy powiewające delikatnie z każdym ruchem.

Pokonałem ostatnie schodki i pobiegłem za dziewczyną. Złapałem ją za głowę, czochrając włosy.

- Co ty robisz, deklu? - spytała obrażona.

- Skończyłaś już lekcje? - Znów zignorowałem jej pytanie.

- Tak - odparła krótko, kierując się w stronę szatni.

- Czekam na zewnątrz - pstryknąłem ją w czoło.

Szybko zmieniłem buty i opuściłem budynek. Chwilę później i ten Belzebub był gotowy.

- Nie masz nic przeciwko bym cię odprowadził? - spytałem, grając miłego.

- O ile ty nie masz nic przeciwko bym porzuciła twoje ciało na poboczu -

- Niby dlaczego miałabyś to zrobić? -

- Oj z wielu rzeczy, wielu... - uśmiechnęła się i ruszyła w stronę bramy.

- Podasz mi przynajmniej jeden powód? - dogoniłem ją.

- Po co jeden? Jak chcesz mnie odprowadzić, to podam ci całą listę -

*******************************

Coś czuję, że następny rozdział będzie moim ulubionym. A wy dowiecie się... kiedyś tam, o czym będzie :)

Kwiecista Prawda  • | Hanamiya Makoto | •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz