{ 12 } Twoje piękno

328 27 8
                                    

Jeśli mam być szczery pierwszy tydzień związku przeminął spokojnie. Sam stałem się spokojniejszy wiedząc, że moje uczucia zostały odwzajemnione. Początkowa czułość i nieśmiałość była fascynująca. Łagodne pocałunki, obejmowanie, bycie jeszcze bliżej. I nie ukrywam przed innymi, że jest moja, dzięki temu trzymam frajerów z daleka od niej. Był to pierwszy tydzień, w którym po cichu narastało w nas coś, co nagle wybuchło i ciągnęło się przez następne tygodnie. Pocałunki stały się żarliwe, na które mieliśmy czas zawsze, w domu, szkole, w odosobnieniu. Moje dłonie mogły zabłądzić na jej ciele, badając tereny, z którymi wcześniej nie miałem styczności, jak i jej z moimi. 

Siedziałem spokojnie w swojej ławce i bawiłem się włosami Uty, która zajmowała miejsce przede mną. Te czarne nitki są takie mięciutkie i cholernie długie. Pamiętam, że za dzieciaka nosiła króciutkie włosy, przez co często mylono ją z chłopcem. A teraz je zapuściła, co cudownie podkreśla jej urodę. Zagarnąłem w dłonie wszystkie jej włosy i wtuliłem w nie twarz, chłonąc cudowny jaśminowy zapach.

- Makoto? - Uta odwróciła się do mnie, a kilka kosmyków wymsknęło mi się.

- Hm? - Popatrzyłem w jej oczy, składając pocałunek na małym puklu.

- Możesz przestać narkotyzować się moimi włosami?

- Przeszkadza ci to?

Zmarszczyła brwi, zaciskając usta w kreskę. Nachyliła się do mnie.

- Może z tym poczekasz, aż wrócimy do domu? - wyszeptała. 

- Oh. - Owinąłem sobie jej kosmyk wokół palca. - Ale nie obiecuję, że skończę narkotyzować się tylko włosami. - Uśmiechnąłem się figlarnie.

Róż wkradający się ja jej policzki zdradził mi o czym pomyślała. A mina, którą przy tym zrobiła sprawiła, że nabrałem ochoty posadzić ją na ławce i rozkosznie męczyć, gdy ona będzie jęczała moje imię. Powstrzymywało mnie tylko to debilowo w klasie. Znowu nasz nauczyciel spóźnia się na lekcję. Co prawda mamy tylko wychowawczą, ale ktoś powinien nadzorować tą spierdoline. Chwilę wcześniej omal jedna laska nie wydrapała oczu drugiej. 

Po chwili do klasy przyszedł nareszcie nauczyciel, a za nim wszedł jakiś chłopak. Wysoki szatyn o pospolitym wyglądzie. Chociaż kilka dziewczyn pisnęło i zaczerwieniło się ja jego widok. Głupie baby, którym robi się mokro na widok samca, o którego będą bezsensownie walczyć między sobą. 

- Tanekawa Shota, miło mi was poznać. - Uśmiechnął się miło, ale tylko jednej posłał znaczący, flirciarski uśmieszek. Linia wzroku prosto na... Ute.

Popatrzyłem na nią, by skontrolować czy zauważyła to. Na szczęście miała w dupie co się dookoła niej dzieje i czytała książkę. Kompletnie go zignorowała. 

Facet zajął miejsce, wystarczająco daleko od nas. Usiadł na drugim końcu sali, nieopodal drzwi. Rzut krzesłem po przekątnej raczej by się nie udał, zahaczając o ludzi siedzących po środku. 

Tanekawa zerknął za siebie najpierw na Ute, potem napotkał mój morderczy wzrok i uśmiechnął się kpiąco. Mam rozumieć to jako wyzwanie? Ty kurzy fiucie.

Cała lekcję emanowałem morderczą aurą, błagając bogów śmierci by któryś rzucił mi notatnik. Mój wkurw wyczuła Uta i na przerwie odwróciła się do mnie.

- Co znowu cię wkurwiło, brewko? 

Rozejrzałem się po klasie, zostaliśmy sami.

- Tamten pieprzony fagas.

Uta uniosła brew.

- Konkretniej. To może być każdy, według ciebie. 

- Ten nowy - mruknąłem.

Dziewczyna parsknęła, przysłaniając usta dłonią. To i tak nie uchroniło mojej ławki przed jej śliną.

- Jesteś zazdrosny?

- Nie. Po prostu patrzył się na ciebie za długo.

- To jest zazdrość, skarbie.

Zacisnąłem pięści, a szczęka natychmiast mi się spięła. Ciepło w środku mnie rozlało się miło. Nazwała mnie skarbem, ucieszyło mnie to, chociaż tego nie widać. Pierwszy raz mnie tak nazwała, ale to kurwa nie powód by mi stanął. To tylko słowo, więc jakim prawem...

- Makoto?

- Bądź przez chwilę cicho. - Ukryłem twarz w dłoniach. - Muszę się opanować, daj mi chwilę.

Bez słowa odwróciła się i wróciła do czytania książki. 

Całe szczęście oklapł zanim zaczęła się kolejna lekcja.

***

Nie ważne ile razy zaprzeczę sobie czy innym, będę zazdrosny. Zwykle stawałem się taki rzadko, inni zdawali sobie sprawę, że adorując Utę podpisują sobie wyrok śmierci w męczarniach. Czasem czułem się jak mafiozo, dla którego jego kobieta to świętość i każdy kto ją obrazi, skrzywdzi lub się przystawia zapłaci odpowiednią cenę. Tak jak w przypadku śmiecia Kagetory. Od incydentu z nim każdy się mnie boi. Poza jednym.

- Hanamiya, prawda? - Po zajęciach klubu przyszedł do mnie Tanekawa. Na sali zostaliśmy tylko my dwaj, okropne zestawianie. 

Denerwuje mnie ten facet. W szkole jest już od ponad tygodnia i już zagarnął sobie sympatię nauczycieli, uczniów z innych klas i co gorsza mojej Uty. Jest miły, uprzejmy, sympatyczny, ma dobre oceny, zawsze pomocny, nie żebym miał coś do takich ludzi, ale on jest aż za bardzo. Inni mogą być na to ślepi, ale to maska i to spotkanie pozwoliło mi zobaczyć zgniliznę pod nią. 

- Czego chcesz? - odparłem, zaciągając wózek z piłkami do schowka. Tanekawa ruszył za mną. 

- Z tego co zaobserwowałem dobrze ci się powodzi. Masz bardzo dobre oceny, wspaniałą dziewczynę i pewną władzę w szkole. 

- Sam osiągnąłeś niemal to samo. Można powiedzieć, że masz więcej.

- Nie, nie to samo ani więcej. - Pokręcił głową. Sposób w jaki na mnie spojrzał, jak na ofiarę. - Nie mam ciebie. 

- Jeśli o to chodzi, nie kręcą mnie takie rzeczy. 

- Nie o to mi chodzi, a może o to. Podoba mi się twój charakter i stosunek do mnie. Nie lubisz mnie, bywasz sadystyczny i zapewne zrobiłbyś mi to samo co tamtemu facetowi. Słyszałem plotki. Żałuję, że mnie przy tym nie było. Mogę sobie tylko wyobrazić jak gniew czułeś, jak wyszedł od na wierzch. Musiałeś wtedy wyglądać pięknie, ta furia... - Musnął palcem mój policzek, zjeżdżając powoli na szyję. - Marzę by ją zobaczyć. 

Ta sytuacja jest dziwna i facet serio ma nierówno pod kopułą. I jakimś cudem jeszcze zachowuję spokój.

- Chcę ujrzeć twoje piękno, Makoto. Dzikość. - Przyłożył dłoń do mojej szyi, lekko ściskając. - Tę furię. I osiągnę ją niszcząc cię. Kawałek po kawałku. A zacznę od Uty. - Odrzuciło go na bok zaraz po tym jak dostał w pysk. Na podłogę poleciało kilka kropli krwi. 

- Tylko spróbuj, świrze. Inaczej spotka cię gorszy los niż twojego poprzednika. - Wyminąłem go i wyszedłem ze składzika. 

*********************

Dwa lata. Dwa pieprzone lata potrzebowałem na napisanie tego rozdziału. I od kiedy odnalazłem moją kartkę z notatkami na rozdziały do tej książki, to już wiem jak ją dokończyć. I postaram się to zrobić jeszcze w tym stuleciu. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 01, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Kwiecista Prawda  • | Hanamiya Makoto | •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz