Przydzielono nam pięć domków typu Aił, wybudowanych w tym przypadku w kształcie krzyża. Dla wygody połączonych ze sobą oszklonymi, ogrzewanymi łącznikami. W centralnej największej części mieścił się salon z aneksem kuchennym, pozostałe przeznaczone były na sypialnie i łazienki. Domek centralny wyposażony był w piec gazowy dwufunkcyjny i w nim podgrzewana była woda użytkowa oraz na ogrzewanie podłogowe. Wszystkie sypialnie posiadały sprzęt telewizyjny, z bogatą filmoteką oraz odbiorniki audio najnowszej generacji.
Nasze bagaże były transportowane najpierw z lotniska dla helikopterów samochodem terenowym, a później skuterem śnieżnym. Obsługa ośrodka wniosła wszystko w czasie, kiedy dokonywaliśmy meldunku i zostawiła nasze dobra w części centralnej, zrobiła się z tego spora górka.
Dostałem do dyspozycji własną sypialnię, jak tylko przyszedłem do przydzielonego nam kompleksu, wyszedłem na taras widokowy. Wybudowany został przed moim domkiem i z niego patrzyłem na wprost, a tam rozpościerał się wspaniały widok. Mogłem podziwiać pełną panoramę ośrodka „Srebrny Ałtaj", położonego, poniżej w centrum kotliny. Malowniczy piękny krajobraz gór rozpościerający się zaraz za budynkami, hipnotyzował swoim urokiem. W oddali widać było częściowo trasy narciarskie, nawet z daleka dostrzec można było, jak wspaniale są przygotowane. Do najbliższego wyciągu był spory kawałek do pokonania. Natomiast do stacji gondoli jest zaledwie sto metrów. Stałem zauroczony otoczeniem i rozkoszowałem się chwilą, pomyślałem o Ateniadzie. Wyciągnąłem telefon bezprzewodowy z kieszeni, wybrałem jej numer, po chwili usłyszałem jej głos.
- Zaraz odzwonię.
Wszedłem do domku gdzie mieściła się moja sypialnia, zacząłem rozpakowywać swoje bagaże. Zdążyłem, poukładać wszystkie rzeczy w szafie i bieliźniarce, jak zadzwonił telefon. Dzwoniła moja dziewczyna.
- Przepraszam nie mogłam wcześniej rozmawiać, akurat dojechaliśmy autobusem do w hotelu „Biełucha". Wszyscy chcieli jak najszybciej wysiąść, po tak długiej podróży, było straszne zamieszanie. Obsługa hotelu rozprowadzała wszystkich, do wcześniej przydzielonych pokoi. Zakwaterowano mnie z Berenke.
- Chyba jej nie znam – odpowiedziałem.
- Poznałeś ją jak pomagałeś nam przy sprzęcie. Ona przyjechała z całą rodziną z Macedonii, przypomnij sobie – powiedziała.
Rozmawiałem z Ateniadą jeszcze przez godzinę, było tyle ważnych spraw do załatwienia i opowiedzenia, one wydarzyły się w ostatnim czasie. Rozmowa trwałaby jeszcze dłużej, tylko rodzice na zmianę wołali mnie na posiłek. Zakończyłem rozmowę telefoniczną i zacząłem zastanawiać się, która jest właściwie godzina i kiedy ostatnio jadłem. Same przeloty zajęły dwanaście godzin, tylko na pokładzie samolotu podano nam jak dla mnie lekką przekąskę. Dodałem jeszcze przesiadkę, czas na zameldowanie i spędzony przy przydziale kwater, doliczyłem jeszcze rozpakowywanie. Wyszło mi po sumowaniu wszystkiego, że jest pora obiadowa dla mojego organizmu. Błyskawicznie ubrałem się i poganiałem wszystkich maruderów do pośpiechu. Poszliśmy do restauracji na posiłek lodową ścieżką, przy niej umieszczone były odlewane posagi z lodu. One przedstawiały postacie z bajek rosyjskich. Staraliśmy się, przypomnieć sobie tytuły tych bajek i jakimi bohaterami były w nich lodowe rzeźby. Sama restauracja nawiązywała wystrojem do pałacu Dziadka Mroza, a w niej było tak jak lubię. Żadnych kelnerów tylko bufet, każdy nakładał sobie ulubione potrawy. Wielkość porcji też określało się samemu, nikt nie krepował się chodząc kilka razy po dokładkę ulubionych specjałów. Byłem najlepszym przykładem takiego zachowania, często pod przymusem ograniczałem swój apetyt. Zniecierpliwiona rodzina mnie wołała i dla ich dobra rezygnowałem z dodatkowej porcji. Po pierwszym smacznym posiłku wróciliśmy do naszego domku, musieliśmy wypocząć i odespać trudy podróży.