Sobota 31 stycznia 2015 pogodnie z temperaturą plus dwa stopnie. Wszystko w moim życiu nabrało tempa, z chwilą zakupu w Łodzi profesjonalnego stanowiska wojskowego operatora pilotującego drony. Wraz z nim dostarczono we wtorek rano dwa aparaty latające, bezpośrednio do aeroklubu „Nysa". Wiązało się to z wynajmem boksu w części technicznej hangaru na stanowisko dla operatora pilotującego. Podłączeniem do niego prądu oraz łącza informatycznego sprzęgającego mój komputer domowy. Potrzebowałem jeszcze ustronnego miejsca w hangarze na same obiekty latające. Podpisanie umowy dzierżawnej oraz wynajęcie sfinansowali rodzice. Na brak pomocników do pracy po szkole nie mogłem narzekać, przyszła cała moja klasa i wszyscy chłopcy z klasy Ateniady. Zapłatą za pomoc była możliwość pilotowania dronów w przyszłości, zrobiłem grafik na soboty i niedziele do końca roku szkolnego. Pragnąc zmniejszyć konkurencję zaznaczyłem, że osoby ze średnią poniżej cztery odpadają z zabawy. Przez niespełna tydzień średnia w dwóch klasach wzrosła i nieświadomie stałem się przykładem dla szkoły, jak należy w nowoczesny sposób motywować uczni.
Dzielę wszystkich na dwa zespoły, pierwszy to zespół techniczny, a drugi ma za zadanie jedynie obserwować wskazania instrumentów. Operatorem przy pierwszym starcie jestem ja, zespół techniczny wyprowadza drona mini. Jest śliczny w tych swoich czerwonych barwach, wszystkie takie urządzenia zgodnie z prawem mają posiadać takie barwy i mieć widoczny numer identyfikujący. Rozpoczynamy pierwsze loty, ustawiam parametry zbliżania do granicy Czechosłowackiej na dziesięć kilometrów. Ma to na celu uniemożliwienie przez drona, na przypadkowe wtargniecie do strefy powietrznej innego państwa. Proszę o zgodę na lot, od kontrolera dyżurującego w tej chwili na obszarze powietrznym podlegającym aeroklubowi „Nysa". Rozpoczynam start zaraz po otrzymaniu pozwolenia i kieruję się na zachód nad jeziorami Nyskie i Otmuchowskie. Osiągam uzgodniony pułap 5000 m nad Paczkowem, proszę kontrolera lotu na zwiększenie wysokości do mojej maksymalnej 10700 m. Otrzymuję pozwolenie, zwiększam pułap do wysokości 10000 m. Zauważam poniżej z lewej strony drona wyprodukowanego w technologii „stealth". Nieznanej mi konstrukcji w barwach maskujących, kierującego się na południe. Zwracam się do wieży, z zapytaniem czy taki obiekt latający mają na swoich radarach. Otrzymuję informację, że oprócz mojego nie mają innego echa radarowego. Dziękuję za informację i przełączam się na zakazaną częstotliwość wojsk lotniczych. Pytam ponownie o obiekt, który oddala się od mojego drona i zbliża się już do Barda. Mogę obserwować go tylko dzięki doskonałym urządzeniom optycznym, w jakie wyposażony jest mój dron. Otrzymuję informacje podobna do tej cywilnej, tylko z zaznaczeniem o konsekwencjach, jakie mnie spotkają za użycie tego kanału. Nie słucham pogróżek i robię najgłupszą rzecz w moim życiu. Zmieniam kurs na południe, zwiększam prędkość do maksymalnej 605 km/h. Pędzę za dziwnym dronem, który dolatuje już nad góry oddzielające Bardo od Kłodzka. Dopadam go na oparach paliwa od tyłu i taranuję, sygnał z kamer mojego drona już nie dochodzi. Widzę tylko biały monitor. Wyłączam swoje stanowisko, wstaję z fotela i patrzę na moich kolegów. Widzę oszołomienie na ich twarzach, nie są w stanie powiedzieć ani słowa. Jestem sam zaskoczony tym, co przed chwilą zrobiłem. Konsekwencje mojego czynu pozostaną już do końca mojego życia, teraz czekam na przyjazd milicji oraz wojska.
Zostaliśmy błyskawicznie wszyscy aresztowani przez pracowników aeroklubu, po przyjeździe milicji na lotnisko zostałem zamknięty osobno. Moich kolegów i koleżanki po przesłuchaniu odwieziono do domów. Siedziałem sam przez kilka godzin, nikt mnie nie przesłuchiwał. Pozwolono mi tylko na skorzystanie z toalety i otrzymałem wodę do picia w kubku plastikowym. Usłyszałem przylot kilku helikopterów, po pewnym czasie drzwi mojego aresztu zostały otwarte. Wszedł przez nie stary podporucznik, którego widziałem pierwszy raz na defiladzie z okazji niepodległości w Warszawie i drugi raz w towarzystwie premiera podczas prezentacji nowego modelu Nyski. Następnie zaraz zanim wszedł radziecki generał, zrobiło mi się bardzo nieprzyjemnie. Przestraszyłem się, że zniszczyłem drona sowieckiego. Moja rodzina przez mój czyn nie wyjdzie z długów do końca życia.