9. Szlafrok wylądował na ziemi

112 12 8
                                    

W tamtym okresie strasznie dużo paliłam. Nie dla przyjemności, bo strasznie nie lubiłam palić, robiłam to z przymusu. Możecie zapytać po co to wszystko.

To był mój sposób na niszczenie siebie. Cały czas się niszczyłam. Nienawidzę tego smaku, zapachu, ale to nie była żadna przeszkoda. W dodatku fajki poskramiają głód, więc kolejny powód, dla którego to robiłam.

Rodzicie byli na szkoleniu, brat u kolegi na noc, żeby się w domu nie nudził. Nie miałam na nic siły. Nadal żyłam tamtą kłótnią, a minęło 10 dni.

Czułam się nikomu niepotrzebna, zbędna, bezużyteczna. Cięłam się, wymiotowałam, paliłam, robiłam nowe siniaki. Ważne, aby cierpieć, bo przecież tylko na to zasługuje.

Mogłam kogoś zaprosić, normalnie wykorzystałabym okazję, ale chciałam cierpieć, potrzebowałam spokoju.

X się nie odzywał, co w sumie mnie nie zdziwiło. Wiedziałam, że to ja przeproszę, bo zawsze tak było. Każdy tak wiedział, dziewczyny już nawet nie poruszały tego tematu. Zdawały sobie sprawę z tego jak to się potoczy.

Coś mnie do ciebie ciągnęło. Ten związek mi się ani trochę nie podobał. Ciężko to nazwać związkiem, bo poniżanie i sprawianie, że druga osoba cierpi to nie związek. Oficjalnie byliśmy razem, więc zachowywałam pozory. Moje samopoczucie w tamtym czasie było tak złe, że po prostu chciałam mieć świadomość, że między nami wszystko dobrze, nawet jeśli to tylko zwykłe pozory.

Obudziło mnie szczekanie psa. Gdy lekko się otrząsnęłam serce mi stanęło, nie żartuje. Spojrzałam na godzinę, 3:12. Kto w środku nocy, w taką pogodę mnie odwiedzał. Narzuciłam na siebie szlafrok i poszłam w kierunku drzwi.

Stałeś za bramą i dzwoniłeś. Szczerze mówiąc przestraszyłam się, mimo że wiedziałam kim jesteś. Coś musiało się stać, wiedziałam to. Nie miałam siły na kolejną kłótnię. Mogłam udawać, że śpię i nic nie słyszę, jednak ciekawość zwyciężyła.

- X co ty tutaj robisz? - pierwsze co mi przyszło do głowy.

Nie odpowiedziałeś, tylko rzuciłeś się na mnie. Zacisnąłeś w swoich ramionach. Na początku byłam spięta, jednak trzymałeś mnie tak długo i mocno, że powoli czułam się bezpiecznie. Pocałowałeś mnie w czubek głowy, a po chwili poczułam łzy. Nie były moje, tylko twoje.

- X co się dzieje, popatrz na mnie - popatrzył prosto w moje oczy, wtedy i ja się popłakałam.

Na nowo się w niego wtuliłam i trwaliśmy tak jeszcze jakiś czas.

Zaprowadziłeś mnie do mojego pokoju, nadal nic nie mówiłeś. Nie pamiętam za wiele. Wiem, że tam byłam, że to się zdarzyło, ale gdy o tym myślę, czuję się taka nieobecna. Jakbym patrzyła z boku.

- Nie wiem co sobie myślałem, nie wiem, przepraszam, kochanie przepraszam, nie wiem... - mówiłeś bez ładu i składu, jąkałeś się, szlochałeś i cały czas powtarzałeś słowo "przepraszam".

- Zraniłem cię, nie zasługuję na ciebie, powinnaś ze mną skończyć, wszystko zniszczyłem, jesteś za dobra dla mnie, nie zasługuję na ciebie, ale wybacz mi kochanie, proszę... - w kółko powtarzałeś to samo, a ja stałam i słowa nie mogłam z siebie wydusić.

- Powiedz coś, proszę cię cokolwiek, mam iść, nie zdziwię się też bym siebie wyrzucił, nie dam rady, za bardzo cię kocham, słyszysz kocham cię, nie wiem co sobie myślałem, ale kocham cię, nie chcę cię stracić, powiedz coś.

- X ja...co się stało, dlaczego? - czuję straszną pustkę.

- Zrozumiałem, że byłem skończonym debilem, nie wiem dlaczego, na prawdę...zależy mi na tobie, nie chcę cię stracić.

- Nie straciłeś mnie...nie myśl tak, nie stracisz mnie rozumiesz - przytuliłam go i zaniosłam się płaczem.

Straszny szok, na prawdę. Po tym co się działo, nie spodziewałam się czegoś takiego. Nigdy w życiu, nie z twoich ust. Płakaliśmy razem. Mało co pamiętam, nie wiem co czułam. Nie jestem pewna czy cokolwiek, to mogła być zwykła pustka.

Jak teraz o tym myślę, to sytuacja jak z filmu, taki serio słaby romantyczny film. Nie powiedziałam, że go kocham. Dla mnie to nie jest zwykłe słowo, tylko zobowiązanie. Nie byłam na siłach, żeby się tego podjąć. Nie kochałam ciebie, nie miałam serca, żeby cię okłamywać i potwierdzić, że ja też ciebie kocham.

To był czas na poważną rozmowę. Nie było jej, to był największy błąd. Na pewno wszystko by się inaczej potoczyło, gdybyśmy to wyjaśnili. Chyba żadne z nas nie chciało wyciągać swoich błędów na światło dzienne (żart sytuacyjny, była noc).

Za to tej nocy zbliżyliśmy się do siebie. Nie pamiętam momentu, w którym mój szlafrok wylądował na ziemi, dodam że to satynowy różowy szlafrok, więc kolejna rzecz z filmów. Na początku delikatne i nieśmiałe pocałunki zamieniły się w walkę o dominację. Błądziłeś dłońmi po moim ciele, wsunąłeś mi rękę pod bluzkę. Gładziłeś po brzuchu. Całowałeś po szyji, zrobiłam ci malinkę, pierwszy raz to ja zrobiłam, a nie mi ktoś. To była czysta walka, ale było w tym czuć uczucie. Na prawdę wtedy pomyślałam, że mam szczęście. W końcu się do mnie odezwało. Nie wiem jak długo się tak całowaliśmy. Do niczego nie doszło, na szczęście. Nie mogłam w jednej chwili zapomnieć o wszystkim, o tym całym bólu, który mi zadałeś. Ta noc była cudowna, twoje wyznanie, potem ta chwila, ale nie byłam gotowa, aby ci to oddać. Dziękuję sobie za tą odrobinę rozsądku.

Rozumieliśmy się bez słów. Przestaliśmy i w milczeniu wsunęlismy się pod kołdrę. Trzymałeś mnie w swoich ramionach. Tego mi było trzeba, poczucia bezpieczeństwa. Składałeś drobne pocałunki na moich ramionach. Wzruszam się, gdy o tym myślę. Nie zważając na inne rzeczy, to była piękna chwila.

Zamknęłam oczy, byłam nabuzowana emocjami, ale w twoich ramionach było mi tak dobrze, że zasnęłam.

Te ramiona nie były mi pisane...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 16, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło||Moja historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz