[01] Crazy idea

396 29 5
                                    

    Serce bije mi jak szalone, kiedy on stoi przede mną i po prostu się uśmiecha. To nie był zwykły uśmiech, było w nim coś... przerażającego.

- Dlaczego siedzisz tutaj sama w taką pogodę i o tej porze? - jego głos dociera do moich uszu, a ja z nerwów zaczynam bawić się swoimi palcami.

- Ja, umm... - urywam, nie wiedząc co mam tak naprawdę powiedzieć.

Mężczyzna siada obok mnie, na szczęście zachowując bezpieczną odległość.

- Boisz się mnie? - pyta lekko rozbawiony. Spoglądam na niego szybko i widzę, że jego uśmiech tym razem jest przyjazny, różni się od tego, którym obdarzył mnie przed chwilą. - Nie musisz się bać - dodaje po chwili.

- Mhm - mruczę ledwo słyszalne, jednak on to słyszy.

- Odpowiesz na moje pytanie? - w jego głosie mogę wyczuć spokój. Moje obawy powoli znikają, a ja z racji tego, że nie mam nic do stracenia postanawiam się odezwać.

- Cóż, nie mam się gdzie podziać, to powód - wzruszam ramionami.

- Hmmm, nieciekawie - stwierdza jednoznacznie. Nie odpowiadam tylko spoglądam w drugą stronę.

Wstaje i zamierza odejść jednak zatrzymuje się i znów zwraca się do mnie.

- Wiem, że to trochę szalony pomysł, ale mam wolny pokój - spoglądam na niego, a on posyła mi ciepły uśmiech. Znów milczę, analizując w głowie jego słowa. Ma rację, to cholernie szalony pomysł, ale tak jak mówiłam, nie mam nic do stracenia. Przypomnę, nie mam się gdzie podziać, a wiem że ten człowiek jest teraz moją jedyną deską ratunku.

I wiem, że Ty doskonale o tym wiedziałeś.   

- Możesz zatrzymać się u mnie na parę dni - odzywa się znowu.

- Czy to nie będzie problem?

- Ależ skąd! - niemal krzyczy z entuzjazmem. - Och, ale głupiec ze mnie - chrząka - Jestem Justin.

Wyciąga do mnie rękę, a ja również podaję mu swoją.

- Renee.

- Piękne imię - stwierdza - To jak? Korzystasz z mojej propozycji czy będziesz tutaj marzła?

- Nie mam innego wyjścia - mówię cicho i wstaję.

- Jestem szczęśliwy, że mogę ci pomóc. Może chcesz opowiedzieć mi dlaczego zostałaś bez dachu nad głową?

Należą mu się wyjaśnienia, jednak jest mi strasznie wstyd z tego powodu.

- Przepraszam cię, ale jak na razie chyba nie mam ochoty o tym rozmawiać.

- Och, no jasne. Wybacz, jestem ciekawski, czego ja mogę oczekiwać. Nie dość że pewnie cię wsystraszyłem to przecież wcale się nie znamy, opowiesz kiedyś sama jeśli będziesz chciała.

    W duchu dziękuję Bogu, że nie jest jakim natrętnym dupkiem i że akceptuje to, że nie chcę o tym mówić. Nie mam pewności kim jest. Może jest seryjnym mordercą albo gwałcicielem albo porywaczem. Pomimo moich obaw jednak idę u jego boku, ale tylko dlatego, że nic lepszego nie przychodzi mi do głowy. Muszę szybko coś wymyślić i nie spędzić u niego za dużo czasu.

    Minął kwadrans, a my staliśmy już przed drzwiami jego domu. Przekręcił zamek i popchnął drzwi przepuszczając mnie w nich. Uśmiechnęłam się w jego stronę i weszłam do środka.
Justin zapalił światło, a moim oczom ukazał się wielki hol. Podłoga pokryta była białymi, lśniącymi kafelkami, a na ścianach zamiast tapety znajdowało się coś w rodzaju białego futra. Nie do końca jestem pewna co to takiego, jednak wiem, że wygląda na coś mięciutkiego.
Zdjęłam swoje przemoczone buty i odłożyłam je w kąt. Kurtkę odwiesiłam na wieszak, który stał w rogu.

Oszukana 》BIEBER Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz