[03] Forced to kill

300 18 3
                                    

Po dość wyczerpującej trzydniowej podróży, w końcu dotarliśmy na miejsce. Na dworze było już ciemno. Bez słowa opuściłam samochód chłopaka i spojrzałam na mały uroczy domek, przed którym właśnie się zatrzymaliśmy.

- Będziemy tutaj spać? - spytałam, patrząc wyczekujaco na Justina, który wyciągał nasze torby z bagażnika. Zdąrzył zabrać moje rzeczy, ponieważ nie wypakowałam ich wszystkich.

- Nie tylko spać - rzucił szybko, a na jego ustach pojawił się przebiegły uśmiech. Wydałam z siebie jęk irytacji, a Justin zaśmiał się pod nosem. - Zboczeniec - rzucił i ominął mnie idąc w stronę drzwi.

Stałam jeszcze chwilę nieruchomo, ale potem ruszyłam za szatynem wchodząc do środka. Ten dom zdecydowanie różnił się od tego Justina, chociaż ten pewnie też jest jego. Był zdecydowanie mniejszy i było tutaj bardzo dużo kolorów, przytulne miejsce.
Kiedy zauważyłam kanapę w salonie od razu podeszłam do niej, aby się na nią rzucić. Byłam totalnie wykończona po podróży, tym bardziej, że spaliśmy dwie noce w samochodzie.

Przez trzy dni zdążyłam się sporo dowiedzieć o Justinie i cóż, wydaje się być naprawdę spoko gościem. Jest przemiły, kochany, troskliwy. Czasem zachowuje się dość dziwnie i agresywnie, jednak to jego dobra strona ukazuje się częściej. Jest w nim coś co mnie intryguje, mam ochotę poznać jego historię i dowiedzieć się czemu tak naprawdę pomógł obcej dziewczynie. Z drugiej strony przerażał mnie, jego odpowiedzi czy sposób komunikowania się jest dość... dziwny? Tak, jest conajmniej dziwny. Kilka razy mogłam zauważyć jak walczy ze sobą aby nie wybuchnąć złością. Mam wrażenie, że jego wybuch może spowodować każda drobnostka.

- Renee - usłyszałam jak mnie woła, więc wychyliłam głowę poza zagłówek sofy i spojrzałam na Justina. - To będą naprawdę szalone wakacje - wykonał znak palcami przy słowie wakacje, a ja zaczęłam się zastanawiać dlaczego używa do tego cudzysłowia.

- Tak uważasz?

- Ja to wiem, Renee - uśmiechnął się szaleńczo i zniknął za ścianą. Dokładnie takie jego zachowanie mnie przerażło. Nie miałam pojęcia co tak naprawdę myśli i co kryje się w jego głowie, ale miałam nadzieję, że nie są to jakieś złe rzeczy.

Odkąd ojciec wyrzucił mnie z domu miewam straszne wahania nastroju. W jednej chwili płaczę i strasznie to wszystko przeżywam, jest mi przykro, a w drugiej budzi się we mnie chęć zemsty, czy chociaż wyżycia się na czymś (lub na kimś). Justin przez te kilka dni zdążył tego doświadczyć. Od myśli oderwał mnie głośny huk zamykających się drzwi. Wstałam leniwie i spojrzałam na korytarz. Przez małe okienko w drzwiach wyjściowych mogłam dostrzec postać na zewnątrz. Był to oczywiście Justin, któremu musiało coś zadziałać na nerwy. Otworzyłam drzwi i stawiałam powolne kroki bosymi stopami żeby za chwilę stanąć niepewnie obok niego.

- Palisz? - podsunął paczkę papierosów w moja stronę nie siląc się na to, aby obdarzyć mnie spojrzeniem. Zawachałam się chwilę, ale ostatecznie wyciągnęłam jednego papierosa z jego paczki. Zauważając to uśmiechnął się do siebie i podał mi zapalniczkę.

Podpaliłam końcówkę tej jakże niezdrowej formy ukojenia i zaciągnęłam się dymem. Paliłam rzadko, więc zbyt duża ilość dymu wywołała u mnie kaszel. Szatyn spojrzał na mnie i zaczął się śmiać. Posłałam mu mordercze spojrzenie, jednak prawie od razu oblała mnie kolejna fala kaszlu. Justin nie mógł opanować śmiechu. Co za idiota.

- Co cię tak bawi? - spytałam, kiedy moje płuca już się uspokoiły.

- Nie umiesz palić - stwierdził powstrzymując kolejną falę śmiechu. - Bierz mniejsze buchy - nakazał, a ja nie chciałam się kłócić więc posłucham jego rady.

Oszukana 》BIEBER Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz