Wypisuje się z życia.
To okropne.
Dlaczego muszę mieć takie szczęście?
Jeden dzień w roku, w którym opady są najintensywniejsze, a ja prawie dziś zapomniałem parasola. Fakt. Wieczorem mogłem wypić trochę za dużo, ale żeby aż tak przyćmiło mi umysł to mało możliwe.
Stałem właśnie na przystanku oczekując przyjazdu autobusy. Moje włosy jaki i całe ubranie było już całkowicie mokre. Krople wody uderzające o moje czoło, a później z niego spływające wpadały mi do oczu. Co było irytujące. Przypomniał mi się mój plecak, który ciągle nosiłem na plecach i książki się w nim znajdujące. Musiały się już zamienić w szarawą papkę.
Cała okolica zdawała się przypominać czarno-biały film, w którym główną rolę aktora dramatycznego odgrywałem ja. Pogoda była iście przygnębiająca, ale i jednocześnie nakłaniająca do refleksji.
Oparłem głowę o znak przystanka autobusowego i zamknąłem oczy, pozwalając kroplą wody na samowolne spływanie po mojej twarzy. Odetchnąłem i wysłuchałem się w dźwięk deszczu obijającego się, o każdą powierzchnię, na którą natrafi. Wszechobecny szum, przerwany jedynie przez dźwięk przejeżdżającego od czasu do czasu auta. Dźwięk kropli uderzającej o chodnik. Dźwięk kropli uderzającej o znak. Dźwięk kropli wpadającej do kałuży. Dźwięk mówiącego człowieka. Jestem za daleko w swoich przemyśleniach, by zrozumieć co mówi i do kogo to mówi, ale z pewnością nie do mnie. Dźwięk kropli uderzającej o materiał mojej kurtki. Dźwięk kropli uderzającej o materiał ubrania kogoś innego. Dźwięk tego samego człowieka, który wciąż coś mówi. Otworzyłem powoli oczy poirytowany ciągle słyszalnym głosem.
- Wszystko z Tobą okej? - Zapytał Tord, którego twarz znajdowała się parę centymetrów od mojej. Odskoczyłem przestraszony.
- Emmm... Eee. - Z moich ust wydobywał się jedynie niezrozumiały bełkot. Nie można tak straszyć ludzi.
- Powtórzyć pytanie? - Przechylił głowę lekko w bok wyglądając przy tym jak szczeniak. Szczeniak z włosami ułożonymi w rogi i skórzaną, czarną kurtką. Swoją drogą jakim cudem przy tak intensywnym deszczu te rogi wciąż stoją pionowo?
- Jakbyś mógł. - Uśmiechnąłem się głupkowato.
- Najpierw spytałem czy chcesz podwózki, a potem gdy mi nie odpowiadałeś, czy z Tobą wszystko w porządku.
- Podwózki? - Moje myślenie było podejrzanie powolne.
- Właśnie wracam od kolegi. No i napotykam Ciebie. Moje auto spoi tuż za rogiem. Jadę w podobną stronę, więc pomyślałem, że może Cię podwiozę. Czuje się jak na przesłuchaniu. - Zaśmiał się, a do mnie dopiero teraz doszło, że autobus, na który tak długo czekałem właśnie odjeżdżał. Nie miało sensu by go gonić. Posłałam za nim jedynie wyraz twarzy bólu i cierpienia.
- Wiesz co... Chętnie. - Westchnąłem i poprawiłem plecak.
Ruszyliśmy w stronę samochodu, który faktycznie był tuż za rogiem. Stał na małym parkingu pod sklepem monopolwoym. Chcąc nie chcąc znam wszystkie monopolowe w okolicy. Tord podszedł do czarnego BMW. Szczerze mówiąc wyglądało na dość drogie.
Chłopak otworzył zamek pilotem. Auto zamrugało dwukrotnie, wydając charakterystyczne kliknięcie. Podszedłem do drzwi i usiadłem w fotelu pasażera, biorąc mokry plecak na kolana. Mój towarzysz zajął miejsce kierowcy i zapiął pas.
Ogarnąłem wzrokiem wnętrze auta. Skurzane fotele, mnóstwo przycisków i schowku, nie mogło oczywiście zabraknąć wisiorka pod lusterko w kształcie dwóch białych kostek. Poza tym w aucie było dość czysto. Żadnych walających się po kątach śmieci, jak to często bywa. Wydaje się, że Tord bardzo o nie dba. Nagle dostrzegłem, że chłopak patrzy na mnie z politowaniem.
- Chodzisz jeszcze do szkoły? - Zapytał. Spojrzałem najpierw na swój plecak, później na niego, na okolice za przednią szybą i powtórnie na Torda.
- No tak. Kończę liceum. A pytasz ponieważ...?
- Po prostu z czystej ciekawości. I dlatego, że wydawało mi się, że jesteśmy w podobnym wieku. Miałem rację. Ja szkołę skończyłem dwa lata temu. - Położył obie ręce na kierownicy, a wzrok skierował gdzieś przed siebie. Westchnął i uśmiechnął się. - Zazdroszczę Ci. Sam bym chciał znowu wrócić do szkoły. Ty pewnie jesteś na etapie, kiedy nienawidzisz szkoły, ale uwierz mi, jeszcze za nią zatęsknisz.
- Mówisz jakbyś niewiadomo ile lat już przeżył. A skoro tak za nią tęsknisz to może pójdziesz na studia?
- To nie to samo. Poza tym ja niestety ktoczę inną ścieżką. - Uśmiechnął się smutno. Następnie z kieszeni kurtki wyciągnął paczkę z papierosami. Wyciągnął jednego, wsadził sobie do ust, a następnie podsunął mi opakowanie.
- Nie palę.
- I słusznie.
Podpalił fajkę i mocno się zaciągnął. Po chwili doszedł do mnie jej duszący zapach.
- To czym się teraz właściwie zajmujesz? - Wydawał się bardzo tajemniczym człowiekiem, a ja lubię wiedzieć jak najwięcej o ludziach. Przyzwyczajenie z dzieciństwa.
- Powiedzmy, że jestem sprzedawcą. - Zrobił duża przerwę po wyrazie "powiedzmy".
- A można wiedzieć co takiego sprzedajesz? - Nie dawałem za wygraną.
- Em. Różne takie rzeczy. Nic specjalnego. - Był zakłopotany. - To co jedziemy? - Zapytał nagle.
- Jasne. - Szybkie zmiany tematu są typowe dla ludzi, którzy coś ukrywają, ale przecież znam go dopiero dwa dni. Wszystko przede mną. Chciałem zapiąć pas, ale napotkałem przeszkodę. Pomiędzy fotelem, a uchwytem na kubki znajdowała się jakaś kartka. Wyciągnąłem ją.
- Co to? - Spytałem.
Tord wziął ode mnie znalezisko.
- To tylko ulotka o imprezie Halloween'owej w ten weekend. Kompletnie o niej zapomniałem.
- W ten weekend? Halloween było już dość czasu temu.
- Nie wiem kto ustalał datę. - Zamyślił się chwilę. - Przyjdziesz? - Zapytał nagle.
- No no nie wiem. Nie jestem zaproszony, a a poza tym no em... - Jestem dość kiepski w wymyślaniu wymówek.
- Będę fajni ludzie i ja też oczywiście. Dobra muzyka, jedzenie i dużo alkoholu.
Mój wewnętrzny głos zaczął krzyczeć o wspomnieniu tego cudownego trunku. Powinienem zacząć się leczyć.
- Dobra. Przekonałeś mnie. - Raczej alkohol to zrobił. - Pojawię się.
- Super. - Podał mi ulotkę. - Pogadamy, trochę lepiej się poznamy. Wydajesz się spoko gościem. Czas abym znalazł normalniejsze towarzystwo. - Nie chciałem jakoś pytać o co mu tak dokładnie chodziło. Lepiej nie być natrętnym. Szczególnie, że on też nie wydaje się taki zły. Miło by było mieć w końcu dobrego przyjaciela.
Tord odpalił auto i ruszyliśmy. Nie minęło dużo czasu, a już byliśmy pod moim blokiem. Nie chciało mi się zbytnio wstawać, ponieważ fotel był bardzo wygodny.
- Dzięki za podwózkę. - Przeciągnąłem się.
- Zawsze do usług. - Zebrałem się w sobie i już miałem wychodzić, gdy zapytał jeszcze. - Od jak dawna mieszkasz w tym mieście?
- Od urodzenia. A skąd to pytanie?
- Czysta ciekawość. - Spojrzał na mnie. - To do zobaczenia na imprezie.
- Cześć.~Dość słaby ten rozdział. Wiem. Ale postaram się następny, który będzie, jak można było się domyśleć o imprezie Halloween'owej (Tak bardzo spóźnione) aby był trochę ciekawy i więcej się w nim działo. Przeprasza i odmeldowuje się. Bao~
CZYTASZ
Elskere [TomTord]
FanfictionYAOI YAOI YAOI YAOI BOY × BOY +18 +18 +18 +18 +18 6969696969696969! TOM X TORD Klikbejt młahahahahaha ja zua! Nie no może parę scenek będzie Ta nie fana okładka stworzona przeze mnie za pomocą aplikacji Pic Collage. Obrazek autorstwa Interne...