W pełni ubrany i rozbudzony Adam leżał na swoim łóżku trzymając w dłoniach książkę, która nie była wystarczająco ciekawa aby zwrócić jego uwagę, ani za nudna która przyniosłaby sen. Tylko trzy godziny snu nie zrobiły dobrze. Nadszedł ranek i Adam zastanawiał się jak zamierzał spędzić ten dzień, zapewne plan zwiedzania miasta razem z Theo zostanie odłożony na te 'lepsze' czasy. Samotne spacerowanie po nieznanych ulicach bezlitośnie przypominałoby, że Theo mógłby być teraz blisko niego gdyby nie wydarzenia z ostatnich dwóch miesięcy. Spanie byłoby idealną ucieczką, ale Adam nie mógł znaleźć klucza do tego miłego i spokojnego świata, dlatego nie miał nic do roboty, rozpraszał się lokalnym programem telewizyjnym i książką którą zakupił wcześniej.
Mniej więcej godzinę później odezwał się telefon informując o nowej wiadomości, Adam znał nadawcę przed spojrzeniem na ekran "Obudziłeś się już? Muszę z tobą porozmawiać. Mogę przyjść?". Adam próbował odzyskać równowagę psychiczną. Ilość problemów pomiędzy nimi była za duża, nie ma chęci na kolejne. Wysłał krótkie "Yeah" w odpowiedzi i ruszył do drzwi rzucając książką za siebie.
Cisza pogłębiała się gdy usiedli na łóżku, jeden czekał, drugi szukał odpowiednich słów. Adam ukradkiem patrzył jak Theo zaciska usta i nerwowo zaczesuję palcami włosy, co nie było najlepszym znakiem.
- Um... Posłuchaj, Adam. Myślałem przez całą noc, nie spałem długo, pierwszą rzeczą jaką chciałem powiedzieć jest to, że naprawdę jest mi przykro.
- Jeżeli chcesz przeprosić, bądź bardziej konkretny. Wiesz, mam dużo żalu do ciebie, zachowujesz się jak jakiś dupek, podczas kiedy ja starałem się z tobą rozmawiać, rozpocząć tą cholerną grę, a może chcesz znowu mnie tylko przelecieć...
- Na litość boską, przestań zanim stanie się coś niedobrego - powiedział Theo marszcząc brwi - przykro mi, szczególnie tego, że nie rozumiesz, że twój punk jest całkowicie inny niż mój. Zawsze czułem twoją troskę wobec mnie, dlatego unikałem tej rozmowy. Nie przyznawałem się do tego. Byłem tak skoncentrowany na swoim własnym sercu i martwiłem się o swoje uczucia którymi ciebie zraniłem. Za to przepraszam.
Theo wreszcie rozumował i mówił jak dorosły człowiek, ale jego słowa nie wyjaśniały całej sytuacji. Jakie uczucia?
- Nadal jesteś nieobiektywny. Akceptuję twoje przeprosiny, ale to nie wyjaśnia tego o co cię prosiłem.
Przez chwilę Adam pomyślał, że Theo zamierza wyjść, ale ten zaczął chodzić po pokoju jakby słowo 'wyjaśnienie' przyniosło mu atak paniki. Ich oczy nie spotkały się nawet przez sekundę, a gdy Theo zaczął mówić patrzył na ścianę jakby uważał je za dzieło sztuki.
- Adam, bez strachu mogę powiedzieć, że dobrze cię znam. Więc wiem jaka jest twoja intencja, starasz się... przypiąć do tego wszystkiego jakąś etykietkę.
- Co jest w tym złego?
- To nie jest złe, po prostu nie działa to na mnie. Chcesz abym powiedział, że jesteśmy parą, ale nie jesteśmy i wątpię, że kiedykolwiek będziemy. Mam nadzieję, że to rozumiesz.
Z pewnością Adam zrozumiał to, nigdy nie spodziewał się czegoś więcej. Mimo to coś w nim pękło i rozpadło się na tysiąc ostrych kawałków które przebijały go od środka.
- Próbuję. Ale jest jedna rzecz której nie rozumiem, po co w ogóle to wszystko zacząłeś?
- Uh, ja... nie wiem - pytanie nieco zaskoczyło Theo, ponieważ nie potrafił przypomnieć sobie pierwotnego powodu, z biegiem czasu stało się to nawykiem, początkowo nie zastanawiał się nad krokami które poczynił - to było takie spontaniczne, po prostu... czułem, że powinienem to zrobić. Wydawałeś się smutny i chciałem cię pocieszyć, było oczywiste, że nie miałeś nic przeciwko...