Pytanie czy aby ostatnia noc była prawdziwa sprawiało, że Adam bał się otworzyć oczy, ponieważ wiedział, że najpiękniejsze sny zazwyczaj kończą się pobudką. Widok siebie samego w samotnej i bolesnej przestrzeni pokoju był niszczycielski. Otworzył oczy. Zdając sobie sprawę, że znajduję się w mieszkaniu Theo odetchnął z ulgą. Chociaż sam gospodarz nie był przy nim, ale hałas i słodki zapach z kuchni sprawiły, że wszystkie czarne myśli odeszły w zapomnienie.
Adam założył ubranie i powolnym krokiem skierował się w stronę kuchni aby obejrzeć kulinarny pokaz Theo. Ten nucąc piosenkę pod nosem smażył naleśniki. Co zaskakujące nawet dobrze sobie radził, na talerzu leżało już kilka gotowych, wyglądały na zjadliwe. Ale Adam zbyt dobrze znał Theo, był przekonany, że ten eksperyment nie zakończy się tak dobrze jak dotąd szedł. Miał rację, zbytnio zaangażowany Theo w kołysanie się w rytm śpiewanej piosenki zrzucił miskę z ciastem i skończył pokryty lepką substancją od pasa w dół. Wyraz jego twarzy był tak bezsilny i zażenowany, że Adam nie mógł się powstrzymać i wybuchł śmiechem, a Theo szybko odwrócił się do niego.
- Nie powinieneś mieć wstępu do kuchni - roześmiał się Adam, gdy Theo ruszył w stronę łazienki - Zawsze coś zepsujesz.
- Robiłem to dla ciebie idioto! Mógłbyś być trochę łaskawszy - powiedział z urazą Theo i uderzył Adama w ramię.
Adam zagrodził mu drogę.
- Nie tak szybko. Najpierw przeprosisz za to uderzenie - zagroził Adam z uśmiechem na ustach ale Theo powstrzymał go kładąc mu rękę na piersi.
- Uważaj, będziesz cały w cieście - powiedział Theo do ucha Adama - ale skoro już muszę wziąć kąpiel a prysznic jest dość duży... a ty nie lubisz moich kulinarnych eksperymentów... to mogę zadowolić cię w inny sposób. Co ty na to?
Jego niski i kuszący głos nie pasował do tego jak wyglądał, mąka znajdowała się na jego dłoniach i włosach, lepkie ciasto miał na twarzy.
- Wyglądasz jak ciasto z zakalcem - uśmiechnął się Adam cofając krok w stronę łazienki, a Theo podążał za jego niegrzecznym chichotem.
****
- A więc teraz jesteśmy parą, co? - Adam postanowił jeszcze raz zapytać. Siedzieli na tej samej kanapie gdzie dzień wcześniej, ale tym razem Theo nie siedział na przeciwległym końcu, ale kładł głowę na piersi Adama w spokojnym milczeniu.
- Co? - odparł Theo po chwili.
- Co, co?
- Ja powiedziałem co.
- Przestań, co to znaczy, nadal nie wiesz co pomiędzy nami jest? Znowu? - zapytał zirytowany Adam, Theo podniósł głowę.
- Mówiłem ci o tym wczoraj i natychmiast udowodniłem swoje słowa.
- Więc w czym problem?
Theo głęboko westchnął.
- Nie chcę żebyśmy byli parą, to wszystko.
- Dla...dlaczego nie?
- Ponieważ to zmieniłoby zbyt wiele rzeczy. A przez zmianę mam na myśli zepsucie. Szczerze mówiąc chcę żebyśmy zachowali to co mamy, ale... po prostu unikajmy nazywania tego i idźmy pod prąd, okay?
- Ale to się dzieje, jakkolwiek by to nazwać. Nawiasem mówiąc, jak ty chcesz to nazwać? Przyjaciele z korzyściami? Nie ma mowy. - sprzeciwił się stanowczo Adam.
- Nie, oczywiście, że nie. Nie wiem jak to nazwać. Zresztą nie chcę tego wcale nazywać. Jestem dobry w tych sprawach, ale związki nie są moim konikiem. To co mamy jest gdzieś po środku i nie chcę aby ruszyło się to w jakimkolwiek kierunku. To jest jak romans, ale obawiam się, że nie uda nam się nawiązać prawdziwego związku. Ten rodzaj stabilności mnie przeraża.