R.13.

559 31 6
                                    

 Nicholas

-Największe i najcudowniejsze wesołe miasteczko, jakie moje oczy widziały, widzą i będą w stanie zobaczyć- szepnęła uroczyście, wciąż mrugając, twarz miała zastygłą w wyrazie niedowierzania.

-Nie jest zbyt dziecinnie jak na randkę?

-Żartujesz sobie?- zaśmiała się, tuląc swoje drobne ciałko do mojego ramienia.

Chętnie wykonałem jej niemą prośbę, ciaśniej oplatając talię, przy okazji pogładziłem ją po plecach. Miałem ochotę westchnąć sobie od czasu do czasu, tak na okazanie radości z mojego szczęścia. Poznać taką dziewczynę, w tak nie przyjemnych okolicznościach. I jeszcze się w niej zakochać- na dodatek ze wzajemnością.

Pełnia szczęścia?

Raczej nie, kiedyś trzeba powiedzieć rodzicom, prawda? Ja jestem pewien, że moi zbyt dobrze nie zareagują. To tata podtrzymuje w całej dzielnicy ten cały konflikt między nami a Muzysiami. Pewnie większość by już dawno o tym zapomniała.

Myślę czasem, że mój ojciec jest jakoś szczególnie powiązany z tą aferą. Może nie dokładnie on, ale jacyś nasi przodkowie, więc on ciągnie tą tradycję ze względu na więzy krwi, i tak dalej...

-Co najpierw chcesz robić, moja piękna księżniczko?- zapytałem, spoglądając wprost w jej roziskrzone oczy.

Wciąż się zastanawiałem nad nazwą ich koloru. Nieraz wydawały się całkowicie zielone, niekiedy od źrenicy widać było niebieską smugę. A zawsze towarzyszy tym kolorem rdzawo złote lub brązowe plamki.

Najpiękniejsze oczy świata, śniące się po nocach, przywołujące przyjemne wspomnienia.

-Hmm- udała zastanawianie się.- Nie wiem, co chce twoja książniczka, ale ja chętnie wybiorę się na samochodziki- posłała mi ciepły uśmieszek.

-Gokarty mogą być? Tu jest genialny tor, mówię ci!

Chyba okazałem zbyt wiele entuzjazmu, bo roześmiała się niepewnie. Chwyciła mnie za dłoń i czekała, aż ją zaprowadzę. Wystarczyło zawrócić i za karuzelami przejść jakieś pięć metrów, by stanąć przed kolejką ( na szczęście naprawdę krótką) do wypożyczalni gokardów. Wciąż ją obserwowałem, nie mogłem wystarczająco nacieszyć oczu smukłą sylwetką, powabnymi ruchami i zarumienionym obliczem.

Piękna i moja.

Kilka razy przechwyciłem jej taksujące spojrzenie. Uśmiechałem się wtedy szeroko, przyciągając ją bliżej lub całując w skroń, policzek, czoło.

Wreszcie stanęliśmy przed obsługującym wypożyczalnię facetem. Mój stary znajomy.

-Sie masz, BuBi?- machnąłem mu krótko.- Masz wolny podwójny tor?

-Szykują się wyścigi?

-Nie...- mruknąłem niechętnie, ale Sandra nagle chytrze się uśmiechnęła.

-Bardzo chętnie się z tobą pościgam, kochanie.

-Skoro tak chcesz- z cwanym uśmiechem zmrużyłem oczy. Byłem mistrzem tego toru i nie zamierzam oddać tytułu nawet swojej dziewczynie.

Tak, tak. Duch rywalizacji i podtrzymywania tradycji- po tatusiu. Wkrótce pomagałem wsiąść do pojazdu i zaznajomić się z nim entuzjastycznie nastawionej do wszystkiego dziewczynie.

Nim otrząsnąłem się z tych samouwielbiających myśli, dziewczyna była kilka metrów przedemną. Kurde, kiedy ktoś powiedział "start"?

Sandra

Zatrzymałam swojego gokarda tuż za metą. Następnie wybuchnęłam śmiechem, gdy zobaczyłam ponurą minę Nicholasa, gdy po chwili znalazł się obok mnie.

Odwieczna...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz