Wasza kłótnia ( Steve )

2.3K 136 24
                                    



- Znów to robisz ! Znowu wybierasz Bucky'ego zamiast mnie ! - krzyknęłaś z drugiego końca salonu

- Nikogo nie wybieram [T/I]... Po prostu mój przyjaciel mnie teraz potrzebuje. - rzekł spokojnym głosem Steve.

- Co tym razem ?! Znów mu się koszmarek przyśnił, a może śliwki się skończyły ?! - miałaś już dosyć tego, że twój chłopak zawsze gdy dostanie telefon od Zimowego Żołnierza rzuca wszystko i do niego przybiega, jak jakiś pies.

Właśnie stałaś w eleganckiej czerwonej sukience, idealnym makijażu i bajecznie ułożonych włosach, ponieważ miałaś iść z Stevem na randkę. Pierwszą od miesiąca, ale jak zwykle coś ( bardziej ktoś ) wam w tym przeszkodził. 

- [T/I] to nie jest takie proste... Buck dopiero co wydostał się z Hydry, dręczą go koszmary z przeszłości, ma stany lękowe, depresje i czasami napady agresji. Muszę przy nim być to mój najlepszy przyjaciel. Nie raz pomagał mi w trudnych sytuacjach, więc nie zamierzam go teraz opuścić. Dlaczego nie możesz tego zrozumieć ? - spojrzał na ciebie z wyrzutem w oczach

- Rozumiem to, dlatego nie przeszkadza mi gdy codziennie do niego chodzisz i czasami u niego nocujesz, ale to zaczyna być przesada Steve. Dwa tygodnie temu przez cztery dni nie było cię w domu, bo postanowiłeś go "wspierać", co skończyło się na piciu piwa w jakimś barze. Tydzień temu wyszedłeś z mojego przyjęcia urodzinowego, bo Bucky wykonał do ciebie jeden telefon ! Wiesz jak ja się czułam ?! Wszyscy moim znajomi patrzyli na mnie ze współczuciem ! - podeszłaś do niego - Steve po prostu brakuje mi mojego chłopaka... Kiedy ostatnio byliśmy na randce, kiedy zrobiliśmy coś tylko dla siebie ? Oddalamy się od siebie, a ty nawet tego nie zauważasz... - dotknęłaś dłonią jego policzka, a on spuścił głowę.

- Wiem... Wiem, że nie mam dla ciebie czasu i przepraszam cię za to, ale Bucky... - zaczął, a ty nie wytrzymałaś

- Co, co znowu Bucky ?! Mam tego dosyć ! Non stop słyszę tylko Bucky to, Bucky tamto ! Steve do jasnej cholery ! Naprawdę wydaje mi się, że bardziej kochasz go, niż mnie ! A może to prawda ?! Może mnie już nie kochasz ? Spójrz na mnie i powiedz mi w twarz, że nic dla ciebie nie znaczę ! Spójrz na mnie ! - byłaś naprawdę wściekła.

 Twój chłopak niczego nie powiedział, tylko zrobił krok do tyłu. Zauważyłaś, że zacisnął szczękę i cały się spiął.

- Steve odpowiedz... - nadal tylko milczał i uparcie patrzył w podłogę, unikając twojego wzroku - Nie wieżę... - po twojej twarzy zaczęły płynąć słone łzy - No po prostu nie wierzę ! WYJDŹ ! WYNOŚ SIĘ Z MOJEGO ŻYCIA ! - popchnęłaś go w stronę drzwi.

Rogers gdy spojrzał na ciebie w jego oczach było widać przerażenie. Nie wiedziałaś do końca, czy jest to spowodowane twoimi słowami, czy twoim rozmazanym od łez makijażem i potarganymi włosami. Mogłaś szczerze powiedziać, że twój wygląd odzwierciedlał tojak się czujesz. 

- [T/I] kochanie przpepraszam obiecuję, że postaram się wrócić jak najszybciej i wtedy ci wszystko wynagrodzę. - chciał cię przytulić, ale ty do odepchnęłaś.

- Nie... Jeśli z tąd wyjdziesz możesz nie wracać... - szepnęłaś na tyle głośno, by to usłyszał. Twoje serce krwawiło, a głos drżał, ale musiałaś dokończyć to co zaczęłaś - Jeśli zostawisz mnie tutaj samą to będzie nasz koniec. Nie chcę mieć chłopaka, który traktuje mnie jak gdybym nic dla niego nie znaczyła... - tym razem w jego oczach pojawiły się łzy, podszedł do ciebie i położył swoje dłonie na twoich ramionach

- Przepraszam... - pocałował twoje czoło, a potem skierował się do drzwi. 

Gdy był już w progu, po raz ostatni go zawołałaś.

- Steve... - gwałtownie się odwrócił i zrobił krok ku tobie - To był przypadek, że cię spotkałam, ale wielki błąd, że pokochałam... - powiedziałaś ostatkiem sił dusząc w sobie szloch.

Po jego twarzy spłynęła pojedyńcza łza i wyszedł. Tak. WYSZEDŁ ! Nie ma już go ! Padłaś na kolana i wylewałaś litry łez, nie robiłaś nic innego przez całą noc. Po prostu płakałaś... Opłakiwałaś swojąc pierwszą prawdziwą miłość. Bałaś się, że już zawsze będziesz cierpieć, że nigdy o nim nie zapomnisz.  

Kiedy się kogoś kocha, myśli się o tej osobie cały czas, bezustannie, a nadzieja, przeświadczenie o tym, że ma się ją na wyciągnięcie ręki, że zaraz się ją spotka, sprawia nam niewysłowioną radość. Po rozstaniu myśli te wcale nie przechodzą, a niemożność ich spełnienia, brak nadziei, sprawia ból nie do zniesienia, co zabija cię powoli z każdą sekundą. 


Zabiłeś mnie Steve...




Hej, he, hej ! 

To moje pierwsze dłuższe opowiadanie, więc mogło wyjść trochę słabo ale, mam nadzieję, że się spodobało. Rozdział powstał na prośbę @StachowsqaVlog.

Avengers Preferencje i Imagify /wolno pisane\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz