Niebezpieczna?
Groźna?
Bezlitosna?
Psychopatka?
Zbiegła przestępczyni z Bellerieve?
Wielka nagroda pieniężna za jej pojmanie?
Jej imię?
Budzi strach w ludziach, z którymi miała doczynienia...
NightmareBlödhaven, godzina 23:09.
Noc owiła już miasto dając znać, że pora zakończyć dzisiejszą pracę i wypocząć. Światła jedno po drugim gasły, zostawiając oświetlenie dróg słabym latarniom ulicznym. Paru pijaków podpierało ściany witryn sklepowych śpiewając jakieś niezrozumiałe piosenki, a kilka par trzymających się za ręce kierowało swe kroki do domu, kończąc dzisiejszą przygodę, a nieliczni sklepikarze zamykali drzwi do swoich sklepów.Tak czy siak, miasto powoli pustoszało...
Osamotniony autobus przejechał przez skrzyżowanie, by zatrzymać się na opustoszałym przystanku, jednak czy na pewno? Jakaś zabłąkana dusza przekroczyła próg autobusu, gdy kierowca otworzył drzwi. Powiew ciepłego powietrza ogrzał lekko zziębniętą dziewczynę, gdy ta zajmowała jakieś miejsce z tyłu pojazdu. Torbę, którą trzymała na swoim ramieniu zrzuciła na siedzenie obok.
Gdy autobus ruszył, znużony kierowca przewijał stację w radiu. W końcu trafił na dźwięki, które mu się spodobały i zostawił radio koncentrując się na pustej drodze. Z głośnika leciały jakieś stare kawałki z lat 90. Nagle rozległ się szum i można było usłyszeć reportera.
-Z ostatniej chwili: groźna przestępczyni Nightmare, uciekła z Bellerieve - mężczyzna mówił formułkę wyrytą na pamięć z brakiem jakiegokolwiek zainteresowania - Dokładny rysopis znajduje się na naszej stronie internetowych wiadomości. W razie jakichkolwiek informacji prosimy o kontakt z najbliższym posterunkiem policji.
Dziewczyna z tyłu pochyliła głowę w dół, tak że nie było widać jej oczu, jednak jej uśmiech wystawał spod daszka czarnej czapki.
Gdy zegar wybił północ autobus wjechał do zajezdni.
- Wysiadka!-krzyknął kierowca do turystki-Koniec jazdy!
- Już, dziadku, już - mruknęła pod nosem - Bez nerwów, wychodzę-powiedziała, po czym wyskoczyła z pojazdu.
-Dobranoc! - krzyknęła jeszcze za odjeżdżającym autobusem.
Szatynka stała chwilę z torbą przerzuconą przez ramię, po czym poprawiła włosy spięte w kucyk i ruszyła. Gdy przechodziła obok znaku autobusowego z podpisem Gotham City zatrzymała się, po czym wyjęła z kieszeni torby spray.
Zabrała się do pracy.
Gdy odchodziła, ze znaku skapywała jeszcze niezaschnięta farba tworząc rysunek ducha z podpisem:
"Nightmare"
Dziewczyna wciągnęła głośno powietrze i wypuściła je przez zęby, gdy noga ześlizgnęła jej się na beton podczas chodzenia po krawężniku.
Nie tolerowała u siebie pomyłek, ani porażek. Jedną popełniła i więcej razy nie zamierzała.. Jej matka mawiała "jeżeli z góry nie masz szansy wygranej, to nawet nie próbuj". Zgadzała się z tym całkowicie, dlatego zanim spróbowała uciec z tej nory, zwanej Bellerieve, najpierw opracowała wszystkie scenariusze. I opłaciło się. Teraz nie ma już na sobie tego dręczącego kołnierza, a jej współwięźniowie pewnie gryzą swoje pomarańczowe fartuszki z zazdrości.
Uśmiechnęła się mimowolnie przypominając sobie wydarzenia z tej nocy. Podpuszczenie klawisza, schowanie go w łazience oraz przebranie się za niego, a na koniec ucieczka, która zostanie na zawsze zapamiętana murach Bellerieve.
Po półgodzinnym marszu dziewczyna dotarła do bloku na skrzyżowaniu, przy którym się zatrzymała. Uniosła głowę i popatrzyła na kilkudziesięciopiętrowy budynek. Po przekręceniu klucza w zamku znalazła się na klatce schodowej. Weszła do windy i wcisnęła przycisk z napisem 8, po czym oparła się o ścianę wzdychając. Nawet winda zmieniła się od jej ostatniego pobytu tutaj. Jednak te kilka miesięcy w Bellerieve to był całkiem dużo... Dziewczyna z lekkim zaciekawieniem patrzyła na zmieniające się, żółtawe cyferki pokazujące piętra.
Wtem rozległ się dźwięk i winda otworzyła się pozwalając dziewczynie wyjść. Po chwili brązowowłosa znalazła się przy drzwiach jednego z wielu mieszkań i zadzwoniła. Nikt nie odpowiadał...
Zniecierpliwiona dzwoniła dalej i nie przestawała dopóki nie usłyszała cichego "Już idę, idę! Co tak niespokojnie?!". Chwilę później można już było usłyszeć szczęk otwierania zamka.
- Madelyn? - spytała się osoba stojąca w drzwiach-To naprawdę ty?
Kobieta ubrana była w szary szlafrok, a na nogach miała różowe kapcie. Z jej srebrnych włosów skapywała woda, a usta miała brudne od pasty do zębów.
-To naprawdę ty-szepnęła próbując oswoić się z tą myślą-Tak się stęskniłam!-krzyknęła, po czym zamknęła w stalowym uścisku Madelyn.
-Tak, ja też tęskniłam-odparła szatynka odpychając od siebie koleżankę.
-Smizerniałaś - zauważyła srebrnowłosa-Co tak stoisz? Wchodź! Zaraz zrobię coś do picia.
-Carol, nie fatyguj się-odparła Madelyn robiąc duży krok nad wysokim progiem.
-Widzę, że nic się nie zmieniło-dodała obejmując wzrokiem całe mieszkanie.
-Zgadza się-krzyknęła Caroline z kuchni-Nie szukałam żadnej nowej współlokatorki.
-Fajnie-mruknęła brunetka.
-Herbata? Kawa?-dało słyszeć pytanie zza ściany.
-Kawa-odpowiedziała-Czarna, mocna.
-Jak zawsze-odezwała się Carol ukazując swoją wesoła buzię w holu.
-Jak zawsze-powtórzyła Madelyn rozglądając się po mieszkaniu.
-Na litość boską!-zdenerwowała się srebrnowłosa-Możesz nie stać tak w przejściu? Chodź! Zjesz coś i pogadamy. Musisz opowiedzieć mi jak było w Bellerieve!
-Bellerieve wcale nie jest takie jak je malują-zaczęła opowieść brunetka siadając przy stole-Nie różni się wiele od reszty więzień.
-Och-westchnęła Carol-A już myślałam czy cię nie odwiedzić-zażartowała, na co obie dziewczyny zareagowały śmiechem.
-Ta, więc dobrze, że tego nie zrobiłaś-powiedziała Madelyn podchodząc do lodówki-Z tobą na karku trudniej mi było by uciec.
-No wiesz!-oburzyła się Caroline-Tak długo ciebie tu nie było, że nie słyszałaś o moich paru dokonaniach. Okradłam jubilera, bank... i parę mniej ważnych instytucji...
-Czyli co? Jakiś mały kiosk?-zakpiła wyciągając z lodówki jogurt - Nie! Wiem! Okradłaś chłopca z gazetami!
-Ha ha, bardzo śmieszne.
-Tak-potwierdziła przeciągając słowo-Brakowało mi ciebie i naszych wspólnych wypadów...
-To co? Musimy nadrobić te parę miesięcy. Na miasto!-krzyknęła pełna zapału srebrnowłosa.
-Czy ja wiem...-odparła Madelyn.
-Maddie... Nie daj się prosić...
-No niech ci będzie...
- Jej! - krzyknęła Caroline wstając z wielką energią od stołu i ciągnąc biedną koleżankę za sobą-To co wolisz? Jakiś klub na tańce czy może na przykład...-zamyśliła się-Coś co będzie potrzebowało nałożenia masek? - oczy dziewczyny zaświeciły się z ekscytacji - Mam ochotę na jakies nowe błyskotki.
-Nie, Carol. Przestępstwa na jakiś czas sobie odpuszczam. Niech ucichnie o Nightmare w radiu...
-Ech, masz słuszność. Dobra, to do klubu, tylko się przebierz, bo te twoje ciuchy chyba nie były prane od ostatniego pobytu tutaj - Carol wskazując palcem na dziewczynę i zatykając nos.
-Ej, no. Bez przesady. Nie jest tak tragicznie - mruknęła urażona Madelyn, po czym poszła do swojego starego pokoju przebrać się - Daj mi chwilę! - krzyknęła na odchodnym.
-Tylko szybko! Bo zaraz nas ranek zaskoczy!-pospieszyła Madelyn Caroline.
CZYTASZ
Nightmare [Liga Młodych] [WOLNO PISANE]
FanfictionMadelyn Hardy. W dzień uczennica gimnazjum, w nocy Nightmare - przestępca. Razem ze swoją bliską przyjaciółką pracują dla niebezpiecznej organizacji, wcielającej najbardziej wpływowych, zabójczych, najlepszych przestępców na całym świecie. Pewnego...