Robin w potrzebie

289 35 5
                                    

- Ale na pewno go nigdzie nie widziałaś? - zwrócił się do M'gann - Może to przeoczenie, a bird-a-rangi zgubił albo mu wypadły? - Wally chciał dojść do logicznego wniosku - Nie, no. To nie jest możliwe, że Nightmare go pokonała. TO NIE JEST MOŻLIWE!
- Wally ogarnij się! Przecież M'gann powiedziała ci, że wszędzie szukała i nigdzie go nie ma! - podniosła głos Artemis.
- No, ale przecież on jest mistrzem kamuflażu. Uczył go sam Batman! Potrafi się ukryć! Może coś mu się stało? - KF zatopił swoje palce we włosach i pociągnął.
- Przecież dobrze wiesz, że to co mówisz nie ma żadnego sensu. Niby dlaczego miał się chować? - dodał już lekko zniecierpliwiony Wodnik.
West wydał cichy jęk rozpaczy. Cała drużyna spojrzała na niego z niepokojem. To nie było do niego podobne. Z chłopaka z wiecznie przyczepionym kpiącym uśmieszkiem do twarzy, zmienił się w... TO. Jego zgarbiona postawa dodawała mu jeszcze żałośniejszy wygląd, a zmierzwione włosy nie poprawiała tego efektu.
Chłopak ukrył twarz w dłoniach.
- Jak mogłem do tego dopuścić. To moja wina.
- Nawet tak nie mów. Skąd mogłeś wiedzieć, że sprawy tak się potoczą? - M'gann podleciała do niego i położyła mu rękę na ramieniu.
- Dobra, musimy wracać. Liga czeka na raport. - oznajmił Wodnik. Kid Flash zrobił przerażone oczy. - Co jest?
- Jak my powiemy o całym zajściu Batmanowi? - odpowiedział trzęsącym się głosem.
Z tym pytaniem wiszącym w powietrzu ruszyli w stronę Biorakiety
Gdy Wally zrobił pierwszy krok, kostka, która została potraktowana substancją Luny, okropnie go zapiekła. Syknął cicho. Artemis, która była najbliżej niego, odwróciła głowę.
- Co jest? - spytała i zlustrowała go od stóp, do głów i zobaczyła, że ten opiera się głównie na jednej nodze.
- Lekko piecze, ale zaraz przejdzie. Nie ma to jak szybka regeneracja. - dodał z małym, wymuszonym uśmiechem. Artemis spojrzała na niego z podniesioną brwią.
- Ej, Artemis - zagadnął szeptem, gdy ta już się odwróciła i zaczęła iść  - Jak myślisz, co z nim?
- Skąd mam to wiedzieć - prychnęła zniecierpliwiona i dodała łagodniej - Słuchaj, gdziekolwiek jest, da sobie radę. Sam wiesz, że Robin jest twardy. Ale to nie zmienia faktu, że musimy go szybko znaleźć.
- Nie musisz mi powtarzać - pokręcił głową. Wally próbował wyobrazić sobie, co przeżywa jego najlepszy przyjaciel. W dodatku z jego winy. Tak, nie ważne, co mówili jego przyjaciele. Rudzielec obwinia się o to, co się stało. Obiecał sobie, że za wszelką cenę musi mu pomóc.

*********************

- Dobra robota. - pochwalił Sportsmaster Nightmare, stojąc przy kapsule z materiału przeźroczystego jak szkło, jednak o wiele mocniejszego. W jej środku był nieprzytomny Robin. Ręce miał przyczepione metalowymi obręczami nad głową. To była ta sama kapsuła, co w Cadmus.
- Z odrobiną szczęścia uda nam się coś od niego wyciągnąć. Rozbierz go z broni - Sportsmaster odszedł, zostawiając ją sam na sam z przemyśleniami.
Madelyn była jeszcze lekko otępiała po spotkaniu trzeciego stopnia z murem, jednak powoli do niej docierało, czego się dowiedziała.
Dick to Robin...
Robin to Dick...
Myśli jej przelatywały przez głowę, patrząc na kapsułę.
Ale jak? Dlaczego? Jak ja tego nie zauważyłam?!
Mój przyjaciel jednocześnie wrogiem? Nie, no. Bez jaj!
Akcja jak w jakimś bezsensownym serialu dla nastolatek!
- NIGHTMARE! - jakiś niezidentyfikowany obiekt latający zderzył się z nią z prędkością światła. Upadła na podłogę z cichym stęknięciem, gdy poczuła na sobie dodatkowy ciężar, który spowodowowała studentka.
- LUNA!!! Co ty wyprawiasz!? - Maddie od razu się rozbudziła.
Luna zachichotała i wstała z przyjaciółki, wyciągając w jej stronę dłoń. Czternastolatka wyprostowała się i ostentacyjnie otrzepała się z brudu.
- Gratuluję! - Luna przytuliła dziewczynę - Pokonałaś Robina!
- Dobra, puść mnie - dziewczyna wyrwała się z jej objęć, rozmasowując żebra, które na pewno zostały uszkodzone po podwójnym spotkaniu z Luną. Odwróciła się na pięcie, zgarbiła się lekko. Uśmiech zniknął z twarzy Caroline.
- Hej, Maddie - powiedziała cicho - Co się dzieje? Nie cieszysz się z tej swojej wymarzonej zemsty?
- Tak... Nie... Nie wiem - zawahała się.
Luna podeszła do niej i położyła jej rękę na ramieniu.
- Co z tobą? Byłam pewna, że będziesz skakać z radości.
Nightmare popatrzyła się na nią, unosząc brwi.
- Dobra nie aż tak...
- Nic mi nie jest- powiedział tonem, chcąc zakończyć rozmowę. - Trochę się źle czuję po uderzeniu głową w ścianę... -  nie była to prawda, ale Nightmare chciała jak najszybciej pozbyć się koleżanki. Nie miała ochoty na pogaduszki czy gratulacje.
- Och - zmieszała się Luna - To ja może pójdę po coś do picia dla nas? - dodała z większym entuzjazmem - Co ty na to? W tej bazie muszą mieć jakiś automat z piciem czy jakiś bar. No, przynajmniej kuchnię!
Chwilę później już jej nie było. Madelyn popatrzyła czy nikogo nie ma w zasięgu wzroku i podeszła do kapsuły. Znalazła odpowiedni przycisk i szyba się rozsunęła. Dziewczyna popatrzyła z lekkim lękiem na nieprzytomnego chłopaka, po czym uniosła dłonie do jego paska. Jednym sprawnym ruchem odpięła go i położyła na stole, tuż za sobą. Następnie popatrzyła na jego buty i obmacała cholewkę. Tak jak podejrzewała znalazła tam nóż. Tknięta przeczuciem dotknęła jego peleryny. Ognioodporna. Jakim cudem? Nightmare miała taką samą... Rzuciła okiem na cały kostium.
Gdzie jeszcze mógłby ukryć broń?
Dziewczyna popatrzyła na jego maskę. Oczy momentalnie się jej rozszerzyły.
A co jeżeli to nie jest Grayson?
Może to był zwykły przypadek, że znał jej ksywkę.
Tak, Madelyn zdawała sobie sprawę, że to mało prawdopodobne, ale póki jest szansa, że jednak... To może...
Złapała koniec maski, nie wahając się ściągnęła ją.
Zamarła.
Jednak to on.
Odwróciła się  i spojrzała znowu.
Przeklęła pod nosem.
Nadal on.
Ku jej zaskoczeniu powieki Robina zadrżały i chwilę potem podniosły się, a oczom dziewczyny ukazały się niebieskie tęczówki jej przyjaciela. Przez kilka sekund wzrok chłopaka wydawał się otępiały, jednak po chwili skupił się na postaci Nightmare. Jego postawa wyrażała zdziwienie i zaskoczenie, a nawet lekkie przerażenie.
- Maddie? - wyszeptał niepewnie.
- Dick. - powiedziała bezbarwnym głosem.
Zapadła cisza. Żadne z nich nie wiedziało jak zareagować.
Chwilę później do wytrenowanych uszu Maddie dobiegł ciszy dźwięk rytmicznego uderzenia butami o podłogę.
- Udawaj, że śpisz - syknęła do chłopaka, nakładając mu tym samym maskę i przycisnęła przycisk zamykający szybę kapsuły. Richard posłusznie zrobił, to co kazała. Głowa spadła mu na klatkę piersiową, a dłonie w rękawicach poleciały bezwiednie. Oddech wyrównał się, a serce zwolniło.
Nieźle udaje - wyznała sobie w duszy.
Momentalnie jej oczy się rozszerzyły.
Rękawice! Zapomniałam mu zdjęć rękawic!
Już chciała się ruszyć, by poprawić swój błąd, gdy metalowe drzwi rozsunęły się, a w nich stanął Sportsmaster z Cheshire
Od razu zapomniała o pomyłce.
- Co tu robicie? - spytała oschle.
- Rada przydzieliła nas do przesłuchania zakładnika - odpowiedziała Cheshire - Twoje działanie się na tym kończy. Możesz odejść.
W Madelyn się zagotowało. Zachowują się jak gdyby była gorsza od nich! Kiedyś się odkuje. Kiedyś Błysk zobaczy na co na prawdę ją stać. I wtedy pożałują za te wszystkie docinki i niedocenianie jej. 
Mimo to kiwnęła lekko do dwójki i ruszyła w stronę drzwi. Zanim się one za nią zamknęły, dziewczyna wystawiła do superzłoczyńców język.
Przez chwilę stała wpatrując się w drzwi. Nagle, jakby coś w niej wybuchło, zrobiła zamach i wycelowała pięścią w ścianę. Już nawet instynktownie zamknęła oczy, lecz huk nie nastąpił. Westchnęła, zostając w tej samej pozycji.
Co było z nią nie tak? Czemu nic nie mogło być chociaż trochę prostsze? Czy nie mogłaby dostać jednoznacznego rozkazu od losu co robić?
Oparła się o ścianę i ukryła twarz w dłoniach.
Długo w tej pozycji nie została, bo usłyszała stłumione głosy, dobiegające z pomieszczenia i przystawiła uszy do ściany.
- Na początek coś łatwego. Wiemy, że Liga Sprawiedliwych zmieniła bazę. Gdzie teraz się ona znajduje? - właściciela głosu Madelyn zidentyfikowała jako Sportsmastera.
Następnie odezwał się głos słabszy. Mówił na tyle cicho, że Nightmare musiała naprawdę się postarać, by nie umknęło jej żadne słowo.
- Phi, miałem was za mądrzejszych. Serio myśleliście, że cokolwiek wam powiem? - głos, mimo że słaby mówił dobitnie. O dziwo nie wyrażał strachu, co w jego sytuacji było wielce prawdopodobne. Madelyn wiedziała, że to tylko pozory.
- Szczerze, jestem zadowolony, że nie od razu powiedziałeś. Byłbym nawet ZAWIEDZIONY. Moja droga, - zwrócił się do Cheshire - zechcesz czynić honory?
Czarnowłosa prychnęła.
- Nie słodź tak - powiedziała.
Madelyn usłyszała usłyszała wibrację wciśniętego klawisza, a potem rozległ się krzyk przepełniony bólem i odgłos przechodzącego prądu.
Po chwili wszystko ucichło.
- I co? Będziesz współpracować czy mamy kontynuować. Ostrzegam nie mam wiele czasu, więc mam nadzieję, że szybko zmienisz zdanie. - oznajmił superzłoczyńca.
Odpowiedź nie padła.
- Nie?
Kolejny krzyk bólu.
Co za potwory! - wzdrygnęła się Nightmare - Teraz to mam szczerą nadzieję, że on ucieknie. Pragnę zobaczyć ich wściekłe miny.

*************************************************************************************************

Góra Sprawiedliwości, godz 19:07

Wodnik właśnie skończył relacjonować przebieg misji. Batman, który przed nim stał, zmrużył oczy, co nawet przez maskę było widoczne. Było cicho, a nikt tej ciszy nie miał odwagi przerwać.
- Chyba nie muszę wam teraz tłumaczyć, co macie teraz uznać za priorytet, prawda? - Nietoperz zakłócił spokój głosem, który potrafiłby zabić.
Cała drużyna kiwnęła głowami, każdy w swoim własnym rytmie.
Chwilę trwali w milczeniu. W końcu Batman odwrócił się na pięcie i opuścił Górę. Gdy promienie Zeta umilkły, Wodnik popatrzył na twarze drużyny. Bez wyrazu twarzy powiedział:
- Marsjanka i Superboy, do biorakiety. Mały Flash i Artemis, pojadę z wami na motorach. Staramy się przeszukać jak najwięcej istotnych punktów Błysku.
Następnie powiedział to, co każdy chciał usłyszeć.
- Do dzieła, drużyna. Odszukać mi tu Robina.

****************************************************

Cóż powiedzieć...
Przepraszam, że tak rzadko, ale to wina tej głupiej placówki zwanej szkołą (wszystko przecież można zwalić na szkołę, co nie?)

a więc...

Powodzenia w nowym roku szkolnym!
(Trzecia klasa gimnazjum, pozdrawiam każdego w mojej sytuacji i łączę się w bólu)

Nightmare [Liga Młodych] [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz