Rozdział 1.

1.1K 50 42
                                    

Kolejna awantura z ojcem, kolejny raz płakałam. Mam już tego wszystkiego dosyć. Myślałam, że po rozwodzie mój tata będzie lepszym człowiekiem...Ale myliłam się. Za każdą możliwą okazją, drze się na mnie. Przez takie sytuacje dochodzi do codziennych kłótni. On dalej kocha moją matkę i dlatego taki jest. Nie może pogodzić się z tym, że go zdradzała i okazała się zimną suką, jeżeli chodzi o rodzinę i o mnie. A ja? Ja miałam jej dosyć, tego jej wracania do domu grubo po pierwszej w nocy opitej i wydzierającej się na całe mieszkanie. Odkąd pamiętam tak to wyglądało. Potrafiło jej nie być całymi dniami, a jak już wracała to proszę siadać.

To przez moją matkę połowa rodziny jest skłócona. To wszystko tylko i wyłącznie przez nią kłóce się z tatą. Tak bardzo go kocham i boli mnie kiedy na siebie krzyczymy. Wiem, że jego również. Wszystko jest do kitu.

Chciałbym wrócić do miasta, w którym się urodziłam. Do miasta, z którego jest mój tata. Tam, gdzie w tym momencie odnalazłabym się. Do Krakowa.

Zapewne wszystkich zastanawia, jak to jest, że mieszkam w Hiszpanii a urodziłam się w Polsce. To bardzo proste.

Mój tata jest Polakiem a moja mama Hiszpanką. Oboje poznali się na jednej z imrez delegacyjnych. Kiedy wzięli ślub wylecieli oboje do Barcelony -miasta, z którego pochodzi moja matka. Jak była w ciąży, to podczas jednej wizyty w Polsce, a dokładnie w odwiedzinach u moich dziadków zaczął się poród. Oczywiście ja tego nie pamiętam. Znam tylko opowieści mojego taty i dziadków. Urodziłam się w Krakowie i mieszkałam tam przez dwa lata, ale wychowywałam się w Barcelonie.

To właśnie w tym hiszpańskim mieście czuję swój dom i tak samo czuję się hiszpanką. Choć do końca nią nie jestem.

Ale jednak chciałabym zobaczyć Kraków teraz, jak jestem już pełnoletnia.

Razem z moim bliskim przyjacielem -Luisem, zaplanowałam, że oboje tam kiedyś polecimy. Jednak teraz sobie myślę, że chyba jednak sama to zrobię. A raczej ucieknę od awantur z tatą. Wiem, że będę nie fair w stosunku do Luisa, ale jestem pewna, że on to zrozumie. Wie jak mi ciężko i mnie wspiera. Mam do niego zaufanie.

To właśnie Luis broni mnie przed moim byłym chłopakiem, który nie daje mi spokoju. Javi jest upierdliwy i agresywny. Już raz pobił się z Luisem...On szuka tylko i wyłącznie zemsty, na mnie. Za to, że z nim zerwałam. Ja to musiałam zrobić. Javi był wredny, chamski i krzyczał na mnie o byle co. Nie mogłam już wytrzymać.

Chcę uciec od tego wszystkiego. Od mojego byłego, od kłótni z rodziną...Od wszystkich negatywnych emocji. A mogę to już zrobić, bo szkołę skończyłam trzy miesiące temu, a na studia nie zamierzam iść. Oszczędności mam, wystarczy mi na to wszystko co sobie zaplanowałam.

Jedyną przeszkodą bedą wyrzuty sumienia, że zostawię przyjaciela bez spełnionej obietnicy i ze złamaną przysięgą. Tu jest problem....

-Łucja! -usłyszałam krzyk. Krzyk mojego ojca.

Powoli wstałam z łóżka, przetarłam mokre oczy i pomrugałam kilka razy. Westchnęłam głęboko i ruszyłam w stonę wyjścia z mojego pokoju. Kierując się do salonu, bo przypuszczam, że tam siedział mój tata, w progu wzięłam głęboki wdech.

-No jesteś. -otworzyłam oczy i spojrzałam na mężczyznę z zarostem. -Dzwonił Luis. Przyjdzie tutaj za 10 minut i prosił, żebyś była gotowa, bo pójdziecie na spacer. -tata wymawiał te słowa tak spokojnie i powoli, że mogłabym go słuchac teraz cały czas. Kiedy nie krzyczał miał bardzo harmonijny głos.

-No dobrze...Dzięki, że mi powiedziałeś...-chciałam się wycofać.

-Proszę cię tylko o jedno. -te słowa mnie zatrzymały.

-O co? -spytałam.

-Niech ten spacer nie zamieni się na igraszki łóżkowe. Proszę Cię córcia. -tata patrzył na mnie dosyć błagalnyn wzrokiem. Stałam w szoku, bo pierwszy raz coś takiego powiedział.

-Możesz być pewny, że do niczego takiego nie dojdzie. Luis to tylko przyjaciel...Tato..-powiedziałam.

-Tak wiem...Ale nie mogę być w stu procentach pewnien co robicie. Zrozum. -patrzył na mnie dalej, ale tym razem troskliwie.

-Tak, tak. Rozumiem. Ale o nic takiego nie musisz się martwić. -odpowiedziałam.

-Muszę...Bo odkąd był ten sukinsyn Javi jeszcze bardziej się o ciebie boję. -takiego go kocham. Troskliwego, spokojnego i kochanego.

-Nie wspominaj o nim...Błagam...-na myśl o Javim w moich oczach pojawiły się łzy. -On jest straszny...-uroniłam jedną z tych łez. -A teraz mogę iść sie już szykować? -otarłam tą kropelkę z policzka.

-Możesz. -mężczyzna odwrócił głowę w stronę okna, a ja wróciłam do pokoju.

....

Chodząc z Luisem po mieście zastanawiałam się nad wylotem do Polski...W końcu muszę mu powiedzieć o moich zamiarach...O wszystkim mu mówię i ze wszystkiego się zwierzam.

-Luis..Muszę coś ci powiedzieć. -przystanęłam i spojrzałam na bruneta.

-Tak? -chłopak zrobił to samo.

-Mam w planach wylot do Krakowa...Żeby uciec od tego wszystkiego. -powiedziałam.

Bałam się jego reakcji.

-Ze mną? Czy bez...? -zapytał niepewnie.

-Chyba bez...Ale nie zrozum mnie źle...Po prostu..

-Nie chcesz mnie na nic narażać, chcesz wszystko sobie przemyśleć i odpocząć. -dokończył za mnie trafnie zdanie.

-Tak...Dokładnie. -odpowiedziałam.

-A co z twoim ojcem? -zapytał.

-Nie wiem...Na pewno moja ucieczka go zaboli, tak jak i mnie..Roztanie i to wszystko..Ale ja muszę po tych kłótniach ochłonąć. Może kiedyś i on mnie zrozumie...-zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać.

-Może. A zamierzasz mu powiedzieć? Czy po prostu uciekniesz? -Luis wpatrywał się we mnie z zaciekawieniem.

-Nie wiem...Chyba ucieknę...-powiedziałam.

Nie jestem pewna...

Witajcie!
To pierwszy rozdział nowego fanfiction, mam nadzieję, że dobrze opowiadanie się zapowiada ;)

Wesołego Nowego Roku!

(JAK TO DODAM, TO BĘDZIECIE MIELI JUŻ NOWY ROK, BO PISZĘ TO 30.10.2K17R. ŻEBY NIE BYŁO ;**)

A więc dobranoc i jeszcze raz wszystiego dobrego.

Zapraszam do czytania poniższych 20 rozdziałów. Mam nadzieję, że niespodzianka mi się udała i sprostałam Waszym oczekiwaniom.

Jeżeli nie, napiszcie mi to. Postaram się coś poprawić :)

Dobranoc kolejny raz moje Misiaczki :**

YouTuber i JA?!//SzczepanikovOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz