Rozdział 9.

442 38 10
                                    

Kiedy się obudziłam, za oknem było już ciemno. Czyli super. Przespałam połowę dnia, przez który jeszcze bym coś pozwiedzała.

Wzięłam telefon do ręki i sprawdziłam godzinę.

21.30

No nie. Dopiero się obudziłam, a zaraz znowu muszę iść spać.

Leniwie wstałam z łóżka i poczłapałam do toalety. Wiecie, codzienne potrzeby i prysznic.

...

Wychodząc z łazienki, poczułam odwieczną potrzebę spania. Jestem tak cholernym leniem, że aż wstyd się do tego przyznać.

Idąc w szlafroku przez pokój, poczułam się głodna. Ale tak naprawdę głodna.

Nie dość, że leniwa to jeszcze głodomor.

Jednak co ja poradzę, taka jestem i trudno.

Stałam na środku pokoju i zastanawiałam się czy aby na pewno muszę coś zjeść, czy wytrzymam do śniadania.

-Dobra. Kij tam. Wytrzymam, nie jestem małym dzieckiem. -powiedziałam sama do siebie.

W tym momencie zamknęłam drzwi od pokoju na klucz, zasunęłam rolety na drzwiach balkonowych i rzuciłam się (dosłownie) na łóżko.

Czysta, pachnąca ale głodna, przykryłam się kocem i kliknęłam włącznik, który był na ścianie obok łóżka. Wtedy zapadła ciemność, a ja momentalnie zasnęłam.

No i tyle było z mojego pierwszego dnia w Krakowie.

....

Melodyjka.

Do mojego mózgu po paru sekundach dotarło, że to budzik. Wtedy zepsuło mi się całe nastawienie do wstawania.

Dźwięk ustał.

Odetchnęłam i zakopałam się w pościeli jeszcze bardziej.

Zaczęłam od nowa zasypiać, ale wtedy to wszystko popsuł mi mój brzuch, a dokładnie głód.

-Nosz kurde jego mać. -usiadłam z ponurą miną na łóżku.

-Głupi żołądek. -narzekałam sama do siebie.

Wstałam, odsunęłam rolety i otworzyłam drzwi balkonowe, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Zaciągnęłam się nim i ruszyłam do wielkiej szafy, żeby wybrać sobie ubranie na dzisiejszy dzień.

Szykując sobie strój, obmyślałam plan na dziś. Na sam początek zejdę zjeść śniadanie, potem wrócę do pokoju i przyszykuję się do wyjścia na miasto. Dzisiaj wezmę za cel rynek i stare miasto. A potem to już się zobaczy.

Weszłam do łazienki, żeby wziąść krótki prysznic i się przebrać. Wróciłam do pokoju ubrana po swoją kosmetyczkę. Otworzyłam szafę, odsunęłam ubrania na wieszkach i przejrzałam się w lustrze, czy aby na pewno dobrze wyglądam.

Uznałam, że tak. Wzięłam kosmetyczkę i ruszyłam spowrotem do toalety, żeby lekko się umalować.

Jestem osobą, która nie użyła maskary, podkładu i innych dupereli. Po prostu maluję rzęsy i powieki. Nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba.

Po co mam psuć sobie cerę, skoro mam powiem szczerze nieskazitelną? Bezsens.

Stanęłam przy umywalce i wyciągnęłam z kosmetyczki tonik. -Musiałam oczyścić swoją skórę.

Nalałam trochę tego płynu na dłonie i wklepałam do skóry twarzy. Poczekałam przez moment aż wyschnie i nasmarowałam twarz kremem nawilżającym. Po tym wymalowałam swoje oczy i wyszłam z toalety.

Zabrałam ze stołu telefon, spojrzałam na godzinę i była już 9.30. Czyli miałam jeszcze równą godzinę do zjedzenia śniadania.

Opuściłam pokój i zamknęłam go na klucz, który zabrałam ze sobą. Zeszłam do jadalni, a tam panowały pustki.

Byłam sama, ale może to i lepiej. W tej chwili ujrzałam po prostu Szwedzki stół.

-Oh Díos Mío.. -powiedziałam sama do siebie. -Przecież ja przez cały pobyt tutaj nie zdążę wszystkiego skosztować.. -zamurowało mnie.

Podeszłam do stołu, po drodze zabierając talerz. Nabrałam sobie sałaty, do tego ogórki, pomidory i miekki biały ser.

Położyłam talerz na miejscu, gdzie chciałam usiąść...Ale jeszcze pokusiłam się sokiem jabłkowym, który nalałam sobie do szklanki. No i tak wyglądało moje śniadanie.

Żeby było jasne, ja nie wpieprzam fast foodów. Mnie to po prostu brzydzi. Odżywiam się zdrowo, tylko że jestem żarłok...No ale to już wiecie.

YouTuber i JA?!//SzczepanikovOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz