Rozdział 15.

328 37 5
                                    

Zabiję go następnym razem...

Co robić?

Ruszyłam za chłopakiem, będzie ciężko teraz odszukać go pomiędzy ludźmi.

Jedno uproszczenie to jego wzrost.

Szłam szybkim tempem i rozglądałam się na boki, żeby wypatrzeć gdzieś szatyna.

Tłumy się zmiejszyły, szłam chodnikiem i dotarło do mnie, że nie znajdę już tego głupka.

Usiadłam sobie na jakiejś ławeczce i postanowiłam pomyśleć.

Nie mam zbyt dobrego Internetu w telefonie, więc mapy Google odpadają...

Myśl Łucja...

Popytać o drogę?

To będzie jeden z najrozsądniejszych pomysłów.

Wstałam i obejrzałam się naokoło.

Chciałam jeszcze przez moment pomyśleć, czy znam tą okolicę.

Nie.

Nic mi nie świta.

-Przepraszam panią bardzo. -powiedziałam do starszej kobiety, która przechodziła obok mnie.

-Tak? -spytała.

-Czy mogłaby mi pani powiedzieć, jak dojść na rynek? -spytałam.

-Jasne. Proszę przejść tamtą alejką, następnie skręcić sobie w...P...W prawo i już powinnaś dać sobie złotko radę. -powiedziała miłym głosem.

-Najmocniej dziękuję. -uśmiechnęłam się do staruszki. -Miłego popołudnia.

-Dziękuję i wzajemnie. -odpowiedziała i ruszyła przed siebie.

Ja natomiast udałam się w kierunku rynku.

...

Dziesięć minut drogi i już moim oczom ukazał się wysoki kościół Mariacki.

Odetchnęłam z ulgą.

Rozejrzałam się na boki, żeby wypatrzeć drogę do hotelu.

Wyciągnęłam mój telefon z kieszeni spodni i sprawdziłam godzinę.

Było już grubo po osiemnastej.

Wzięłam wdech i zobaczyłam, że mam parę nieodebranych połączeń od mojego przyjaciela.

Szybko wybrałam jego numer i wzrokiem szukałam jakiejś wolnej ławeczki, żeby usiąść i porozmawiać z Luisem.

Jeden sygnał...

Drugi sygnał...

Trzeci...

Czwarty...

-ŁUCJA WRESZCIE!

Usłyszałam mojego przyjaciela.

-Hehe no tak. Chciałeś coś? Dzwoniłeś ponad 5 razy. Stało się coś? -spytałam.

-Niee wszystko okey, nic się nie stało. Chciałem sobie tylko z tobą porozmawiać -zaśmiał się.

Słyszałam, że jego oddech jest ciężki i szybko oddycha.

-Dlaczego tak dyszysz?

-Wybrałem się na bieganie. Właśnie biegnę przez naszą ulubioną cześć w parku.

-I taki spocony do mnie dzwonisz? -Zaśmiałam się.

-Tak wyszło kochana. -jak dobrze znam mojego przyjaciela, to właśnie teraz ma uśmiech na twarzy. Ale jeden z tych zadziornych.

YouTuber i JA?!//SzczepanikovOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz