Rozdział V - Po stronie mroku

40 18 5
                                    

Tajemniczy morderca, którego szukała dziewczyna, jeszcze tego samego dnia, w którym przyjęła cenę, która pomoże jej go znaleźć, sam skontaktował się z Williamem.

Wieczór był jak zwykle chłodny. William siedział przy stoliku w barze, czekając na swojego klienta.

Starszy mężczyzna uśmiechnął się do siebie, gdy naprzeciwko niego usiadła zakapturzona sylwetka.

- No, ładnie to tak unikać staruszka? Czemu nie dzwonisz? - odezwał się do nowo przybyłego.

- Nie jesteś moim ojcem - odpowiedział ciepły, męski głos, należący do osoby ukrywającej się cały czas pod czarnym kapturem. - Chyba nie mam obowiązku meldować ci, czy jeszcze żyję.

- Ale to ja się tobą zajmowałem, gdy ten cię na ulicy zostawił.

Spod kaptura intensywnie niebieskie oczy posłały Williamowi groźne spojrzenie.

- Nie po to tu przyszedłem - powiedział niebieskooki mężczyzna, unosząc wyżej głowę, aby spojrzeć informatorowi w oczy. Światło paru słabych żarówek wystarczyło, aby William lepiej dostrzegł twarz swojego rozmówcy. -  Megan Grade.

- Ano, szuka cię.

- Tyle to ja wiem! Jakiś czas temu jeden z moich obserwatorów to zauważył, a dzisiaj ją widziano u ciebie, nie wiem co zrobić - odpowiedział. W jego głosie dało się dosłyszeć cień paniki. - Nigdy cię o nic nie prosiłem, tak jak mi kazałeś, zawsze sobie radziłem sam, ale ona jest tak zdeterminowana, że moje interesy może szlag trafić!

William wziął łyka wcześniej zamówionego alkoholu i spojrzał na chłopaka przymrużonymi oczami.

- Czemu ci tak zależy? Miałeś pełno sponsorów, ale lata twojej świetności minęły. Jesteś już prawie pełnoletni, nie weźmiesz ich na litość. Trzeba przyznać, że masz dar. Już w wieku czternastu lat zarabiałeś na tym swoim manipulowaniu ludźmi tyle, co nie jeden dorosły facet, ale sami klienci nie pozwolą ci żyć do śmierci w takich luksusach! Żeby mieć z tego pożytek potrzebujesz kogoś, kto ci za to zapłaci.

- Nie chodzi mi o "luksus", chcę tylko... utrzymać Makarię... i Nadię. Chcę być dla nich taki, jak ty dla mnie, gdy byłem dzieckiem - wielkie, niebieskie oczy tajemniczego chłopaka spojrzały z nadzieją na mężczyznę. Chłopak zagryzł lekko wargi w oczekiwaniu na odpowiedź.

- Ty się teraz nie baw w dom, sam jeszcze jesteś dzieckiem. Nadia jest od ciebie starsza, chyba sama może na siebie zarobić.

- William! Proszę, ten jeden raz! - błagalnym tonem odpowiedział chłopak. - Pomóż mi.

- Ale co mam ci dokładnie powiedzieć? Jutro rano dziewczyna przychodzi dać resztę sumy, prawdopodobnie wieczorem będę zmuszony powiedzieć jej wszystko, co o tobie wiem - mężczyzna westchnął i spojrzał z przebiegłym uśmiechem na swojego rozmówcę. - Ty, jak i ona jesteście dla mnie tylko klientami. Tobie też na nich zależy, więc mi się nie dziw.

- Ale... William... - chłopak zamrugał oczami. Czuł, że zaraz straci nerwy. - Jak ona mnie znajdzie, to trafię za kraty! Albo gorzej! William! Mam za dużo na sumieniu, aby mi to odpuścili!

- Było się nie podpisywać pod każdą zbrodnią... Ah, no racja. Byłeś tylko wytresowanym pieskiem, cały czas na smyczy własnych sponsorów. Głupi bachor zauważył, że ludzie płacą, gdy policja się zaczyna interesować.

Nastała niepokojąca cisza. Wciąż uśmiechnięty staruszek wpatrywał się w rozgniewane oczy młodszego. Dla przypadkowego obserwatora, nie zwracając uwagi na temat tej rozmowy, mogłaby ona wyglądać, jak kłótnia ojca z synem. Niebieskooki miał szacunek do swojego rozmówcy, było widać, że wiele mu zawdzięcza, a mężczyzna po drugiej stronie stołu, gdzieś w środku nadal się o niego martwił, jak o "bezpańskiego" chłopca, którego wychował na manipulatora.

Chłopak spuścił wzrok, poprawił kaptur i wstał, myśląc, że sprawa jest już przegrana.

- Ernest... - powiedział cicho William, w stronę oddalającej się sylwetki, która już miała wyjść z baru.

Stół był na tyle blisko wyjścia, by chłopak mógł usłyszeć informatora, by mógł usłyszeć własne imię. Zatrzymał się, nie odwracając głowy w stronę mężczyzny.

- Prawie nikt tak na mnie już nie mówi.

- Oh! Racja! Szanowny panie Mroku! Mroku, chodź! - krzyknął starszy mężczyzna z kpiną w głosie.

Niebieskie oczy natychmiast rzuciły mu spojrzenie, które nie zwiastowały spokojnego dokończenia rozmowy.

- Czego jeszcze?! - odpowiedział chłopak, gwałtownie podchodząc do mężczyzny. Gwałtowny ruch sprawił, że jego kaptur się lekko przekrzywił, a na jego czoło opadła jasna grzywka, którą natychmiast poprawił.

- Zarówno ty, jak i ona jesteście moimi klientami. Mimo, że nie chcę abyś nadal żył w ten sposób, to jestem w stanie ci pomóc - powiedział zrezygnowany mężczyzna, wskazując głową, aby usiadł tam, gdzie siedział. - Oczywiście za zapłatą.

Chłopak przez chwilę się zastanawiał, ale po chwili wyjął z kieszeni małe pudełko, w którym trzymał plik pieniędzy, które podał Williamowi.

- W tej chwili, nie mogę nikogo faworyzować. Ona też mi zapłaciła, więc nie mogę jej oszukać, zmarnowałoby mi to reputację - odpowiedział staruszek po przeliczeniu pieniędzy. - Ale możesz ją znaleźć pierwszy. Żeby było zabawniej, dam wam równe szanse.

- Czyli...?

- W przyszły czwartek jest wieczór ludzi Kery. Każdy członek tego ciemnego światka może tam przyjść, by pochwalić się tegorocznymi osiągnięciami. Z tego, co wiem, dzięki swoim osiągnięciom i rekordowym liczbą sponsorów co roku dostawałeś specjalne zaproszenie, czemu nigdy nie skorzystałeś?

- Przecież wiesz, że ludzie mają mnie tam za zwykłego mordercę. Nie chcę słuchać takiej opinii o sobie - niebieskooki westchnął i spojrzał na Williama. - Ale co to ma do rzeczy?

- Mogę tam zaprosić, pod warunkiem, że ty przyjdziesz.

- Po co? Nawet jak ją znajdę, to co zrobię? Mam z nią porozmawiać? "Hejka, to ja doprowadziłem twojego kochanego przyjaciela do samobójstwa!"

- To już od ciebie zależy, ja tylko staram się ci pomóc, tak jak mnie o to prosiłeś.

Niebieskooki przewrócił oczami, próbując jak najszybciej pozbierać myśli. W końcu usiadł obok mężczyzny i zamówił szklankę wody gazowanej. Zimna woda go rozbudziła, uśmiechnął się do siebie. To może być idealna szansa na ożywienie działalności.


***

Hejka czytelnicy! Nie zabijecie mnie za tą chwilową zmianę narracji? NO ALE TEGO NIKT SIĘ NIE SPODZIEWAŁ

Zacznę robić takie dopiski, bo nie wytrzymam bez kontaktu z Wami! Ostatnio coraz mniej osób czyta i gwiazdkuje rozdziały, rynce opadajo. 

Być może będę musiała napisać ten rozdział jeszcze raz, bo nie jestem pewna czy wszystko jest przejrzyste i logiczne...


Noto do następnego, buziaczki

Pomoc ze strony mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz