Rozdział III

82 27 15
                                    


- Panienko, tu nie wolno spać - Jakiś głos wyrwał mnie ze snu.

Leżałam na ławce, a nade mną pochylał się mężczyzna w odblaskowej kamizelce. Prawdopodobnie był on strażnikiem w parku. Było już jasno.

- Przepraszam! Nie wiedziałam! - Pośpiesznie wstałam z ławki i otrzepałam bluzę z drobinek piasku.

Mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem i poszedł dalej.

Nie mogłam włóczyć się tak przez cały tydzień. Postanowiłam pójść do domu Nathana, gdzie prawdopodobnie przebywa nadal jego matka. Dostałam od niego zapasowe klucze, więc nawet gdyby nie było nikogo w środku to mogę tam wejść.

Dom Nathana znajdował się w samym centrum, więc doszłam tam piechotą w jakieś piętnaście minut.

Gdy zadzwoniłam do drzwi, nikt się nie odezwał, więc wyjęłam klucz i sama je sobie otworzyłam.

W środku był bałagan, butelki po napojach gazowanych i plastikowe pudełka od dań na szybko walały się po podłodze. Na kanapie leżał trzęsący się zielony kokon.

- Pani Blaise? - spytałam niepewnie. - Nie przeszkadzam?

Z zielonego kokonu wyjrzała głowa kobiety. Miała może z czterdzieści lat, ale zawsze wyglądała na młodszą. Jej naturalnie brązowe włosy były poplątane, a twarz mokra od łez.

- Oh, Megan, kochana - powiedziała roztrzęsionym głosem - możesz tu zostać na ile chcesz, ale pozwolisz że będę niedostępna. Nie mam siły gotować ani nawet wstać.

Usiadłam koło niej na kanapie i nie wiedząc co mam powiedzieć, rozejrzałam się smutno po pokoju.

- Możesz spać w pokoju... Nat... Nat-Nathana - wydusiła powstrzymując łzy.

Pokiwałam głową i bez słowa poszłam w stronę pokoju, w którym miałam spędzić najbliższy tydzień. W pokoju, w którym kręciło się tyle wspomnień.

Gdy weszłam, usiadłam na łóżku i położyłam pod nim moją torbę. Dookoła pachniało Nathanem. Ściany były poobklejane zdjęciami jego nowych przyjaciół. Na próżno szukałam wśród nich swojego.

W porównaniu z salonem było tu bardzo czysto. Dokumenty na biurku były poukładane, a książki na półkach ułożone kolorystycznie.

Wtuliłam głowę w poduszkę i chociaż była jeszcze wczesna pora, szybko zasnęłam. Tej nocy nic mi się nie śniło.

***

Przez dwa dni spędzone w domu pani Blaise zdążyłam porządnie sprzątnąć w salonie, kuchni, łazience i garażu. Codziennie gotowałam jej posiłki, a drugiego dnia, kiedy po kolacji się lepiej poczuła, obejrzała ze mną program rozrywkowy, co było dla mnie jedyną chwilą wytchnienia podczas spędzonego tu czasu, ale też ulgą, że się już trochę uspokaja.

Trzeciego dnia dostałam bardzo ważny telefon.

Dzwonili z policji, miałam zjawić się na posterunku.

Około czternastej byłam na miejscu. Kobieta z recepcji zaprowadziła mnie do biura jak każde inne. Pełno papierów, na ścianach dyplomy, przy biurku dwóch mężczyzn i kobieta ubrani w takie same mundury.

Gdy się przedstawiłam poprosili mnie abym usiadła po drugiej stronie biurka.

Gdy zaczęli mi tłumaczyć sytuację, ledwo powstrzymywałam się od śmiechu.

Według policji nie był to pierwszy taki przypadek. To już któreś samobójstwo które odnotowano w ostatnim czasie. Zawsze miały one świadka, według zeznań odrzucił osobę, która chwilę później skończyła ze sobą.

Samobójcy zawsze działali pewnie, nie byli smutni, tylko wystraszeni. Decydowali się po usłyszeniu sygnału telefonu. Do tego ten znak... bardziej napis. "Oznaczeni" słowem "mrok" na ramieniu.

Przyglądałam się zdjęciom leżącym na biurku. Było ich z dwadzieścia. Na każdym ramię i ten napis. Z początku myślałam, że to coś w rodzaju tatuażu, jednak gdy się przyjrzałam uznałam, że to jednak zwykły marker.

Czy nie jest idiotyczne podpisywanie się pod zbrodnią?

Porównali moje zeznania z resztą samobójstw, powiedzieli, że powinnam zostać w Haiku do rozwiązania sprawy.

No dzięki, ponad dwadzieścia osób zdążyło się zabić, a nadal stoją w miejscu. Ile ja mam tu niby czekać? Nie mogę wiecznie polegać na pani Blaise i siedzieć jej w domu.

Wiem, że nawet jeśli sprawa poszła na przód, nie muszą mnie o tym informować. Może rozwiązanie jest bliżej niż nam się zdaje?

***

Po powrocie do domu zastałam mamę Nathana rozwiązującą krzyżówki w swoim kokonie. Postanowiłam nic jej nie mówić o tym, co się dziś dowiedziałam. Raczej nie byłaby zachwycona tym, że ktoś bawił się życiem jej syna.

Ugotowałam obiad, który zjadłyśmy razem w salonie. Pani Blaise powypytywała mnie, co tam słychać w mieście i jak sobie radzę. Nie miałam co do opowiadania, mieszkam w strasznie nudnym miejscu. Powinna to wiedzieć, w końcu sama tam kiedyś mieszkała. Jest tam jedna mała szkoła, nie ma kawiarni ani miejsc gdzie byłoby można się spotkać, jest za to dość dużo ładnych łąk, a w wielkim lesie, który praktycznie z każdej strony otacza miasto, można znaleźć wiele drewnianych budek, które w dzieciństwie służyły mi jako bazy. Dzieciństwo w takim miejscu może jest bajką, ale dorosłość jest o wiele trudniejsza. Trudno jest zdobyć dobre wykształcenie, bo szkoła jest na słabym poziomie, tak samo trudno jest znaleźć pracę. Nie ma żadnych dużych instytucji ani firm, dlatego planowałam taką założyć. Oczywiście łatwiej byłoby wyjechać do jakiegoś dużego miasta, na przykład takiego jak Haiku, jednak z takim wykształceniem trudno jest znaleźć pracę.

Mama Nathana miała szczęście i dostała świetną ofertę pracy w tym ogromnym mieście. Dzięki temu miała pieniądze by zapewnić synowi wykształcenie.

Gdy zjadłyśmy, poszłam do swojego pokoju i chcąc zabić czas zaczęłam czytać jedną z książek. Wzięłam taką w twardej, niebieskiej oprawie. Tytuł nic mi nie mówił, nigdy wcześniej jej nie widziałam. W dzieciństwie dostawałam książki jedynie na urodziny i były to same stare tytuły, albo jeszcze częściej podręczniki i atlasy.

Dopiero w połowie książki zauważyłam, że nic nie zrozumiałam z fabuły. Wszystko przez myśli, które nagle nazbierały się w mojej głowie.

Czyli Nathan został zamordowany? No, "zamordowany" to trochę za mocne słowo, ale nie zrobił tego z własnej woli.

Przypomniała mi się tamta ciemna dzielnica. Pewnie właśnie tam znalazł geniusza, który kazał mu skoczyć po tym, jak go odrzuciłam. Nie tylko on go znalazł. Co najmniej dwadzieścia osób, bojąc się odrzucenia udało się do biedaka, który doprowadza do samobójstwa za pieniądze.

Pomoc ze strony mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz