°3°

58 13 5
                                    


W sali jak zwykle brakowało miejsca. Grupka dwudziestu mężczyzn tłoczyła się w małym pomieszczeniu, próbując uniknąć jakiegokolwiek fizycznego kontaktu ze sobą. Każdy z nich czuł się niekomfortowo, gdy choćby musnął dłonią swojego aktualnego sąsiada. Wszyscy więc niezdarnie poruszali się pomiędzy sobą, a krzesłami, ustawionymi w równych rzędach. Prawie nikt nie siedział w grupie, między większością zgromadzonych były przynajmniej dwa wolne miejsca.

Josh był przyzwyczajony do takiego chaosu. Zwinnie przechodził pomiędzy rzędami krzeseł, próbując dotrzeć na przód pomieszczenia. Tuż za nim, z rękoma w kieszeniach, powoli wlókł się Tyler. O ile na twarzy żółtowłosego można było zauważać zadowolenie i chęć współpracy ze zgromadzonymi, to na twarzy brunetka malował się arogancki uśmiech.

Śmieszyła go ta sytuacja. Śmieszył go jego ojciec, który dostał furii, kiedy nakrył go całującego się z facetem, śmieszył go ksiądz, którego twarz czerwieniała na każdą chamską odzywkę, a najbardziej śmieszył go ten żółtowłosy idiota przed nim. Tyler zastanawiał się, czy poważnie ludzie zgromadzeni tutaj, wierzyli, że homoseksualizm można wyleczyć. Może wszyscy są zmuszani do przychodzenia tutaj przez religijnych rodziców? Przecież niemożliwe, żeby ludzie w tych czasach wierzyli, że gejostwo można wyleczyć, słuchając bredni fanatyków religijnych. Jednak kiedy patrzył na radosnego Josha, zaczynał rozumieć, że wszyscy ci mężczyźni naprawdę są tu z własnej woli i czekają na cud, który sprawi, że staną się hetero.
Żółtowłosy chłopak przed nim usiadł na jednym z krzesełek, znajdujących się najbliżej podestu, na którym zapewne miał stać psycholog. Tyler usiadł obok niego, rozglądając się dookoła. Nie dostrzegł nigdzie żadnej kobiety, co jeszcze bardziej spotęgowało w nim rozbawienie. Najwyraźniej kościół popierał zasadę, że tylko związki męsko-męskie są grzeszne, a lesbijki są w porządku.

Brunet westchnął. Mimo, że bawili go ci stłamszeni ludzie, to w głębi serca czuł pewnego rodzaju gorycz. Ci wszyscy mężczyźni są tu z czyjegoś powodu. Chcieli się zmienić, by dać powód do zadowolenia rodzinie. A Tyler? Tyler nie chciał nic zmieniać. Wiedział, że nic nie poradzi na to, że woli chłopców i pogodził się z tym. Co prawda, nie znalazł jeszcze tego jedynego, a większość swoich partnerów traktował jak zabawki, ale wciąż szukał kogoś, kogo pokocha i z kim będzie mógł się zestarzeć.

Miał czas.

Jednak jego rodzina, a szczególnie ojciec, nie zaakceptowała jego wyboru. Po wielu awanturach, wyzwiskach, a nawet szarpaniach zgodził się pójść z nim do kościoła. Jednak to, co zastał na miejscu, było jak żywcem wyciągnięte ze średniowiecza. Zapuszczony kościół i księża, których poglądy zostały wykreowane już nawet nie przez Biblię, a przez pisma tworzone przez fanatyków.

Był w beznadziejnym położeniu.

Ale był też homoseksualistą w pokoju pełnym homoseksualistów.

Uśmiechnął się pod nosem. Ukradkiem spojrzał na Josha. Poza kolorem włosów, chłopak miał też specyficzne rysy twarzy. Mimo to, Tyler stwierdził, że warto w przyszłości przetestować skuteczność leczenia.

Na razie jednak postanowił nie przejmować się tym, gdzie się znajduje. Rozsiadł się na niewygodnym krześle, nogi wyciągnął przed siebie, próbując  dotknąć czubkiem buta podestu przed nim, kiedy obok niego, nie wiadomo skąd, pojawił się mężczyzna w średnim wieku, z burzą ciemnych, kręconych włosów na głowie i gęstą brodą, przyprószoną siwizną. Zatrzymał się przy nogach bruneta, wymownie na niego patrząc. Tyler uniósł głowę, chcąc przyjrzeć się nowoprzybyłemu. Ten gość też miał zamiar wyleczyć się z homoseksualizmu? Brunet posłał starszemu wredny uśmiech

- No co, możesz chyba przejść nade mną?  - jego głos ociekał sarkazmem

- Tyler! - siedzący obok Josh szturchnął go w udo - przepuść doktora Delsona!

Najmłodszy z towarzystwa jeszcze raz spojrzał na mężczyznę o kręconych włosach. A więc to miał być ten psycholog, który postanowił przekonać naiwnych idiotów w zmianę orientacji. Koleś przypominał mu raczej alkoholika, niż doktora. No ale, czego mógł się spodziewać po tak zapuszczunej organizacji, jaką był kościół w tym mieście.

Wzruszył ramionami i podciągnął nogi pod siebie, cały czas twardo patrząc w oczy psychologa. Ten przeszedł obok niego, ignorując wyraźne znieważenie. Zajął miejsce na podeście, grzebiąc przy tym w swojej teczce, w której zapewne miał notkatki dotyczące wykładu.

Josh był wyraźnie zirytowany. Szarpnął ramię młodszego, zmuszając go, aby obrócił się w jego stronę.

- Co ty sobie myślisz? - żółtowłosy nie ukrywał swojej złości - skoro nie chcesz tu być, to zaciśnij zęby i zachowuj się jak człowiek!

- O nie, skoro nie chcę tu być, to mogę zachowywać się tak, jak mi się podoba - Tyler popatrzył na niego z politowaniem

Joshua już miał wykrzyczeć brunetowi co o nim myśli, jednak przerwał mu przeraźliwy pisk mikrofonu. Żółtowłosy odpuścił więc Tylerowi, a skupił się na osobie profesora. W końcu przyszedł tu szukać pomocy, a nie przejmować się pyskatym pedałem.

- Eghr... no więc... spotkaliśmy się tu dzisiaj, aby posłuchać o... o dobrodziejstwie jakim jest posiadanie rodziny - doktor Delson zaczął przemowę, jąkając się przy tym ze zdenerwowania - o tym, jaki jest wasz cel w życiu.

Tyler wywrócił oczami. Jak ma wytrzymać godzinę pierdolenia takich głupot? Obrócił się do tyłu, szukając drogi wyjścia z sali. Przy drzwiach stał jednak ksiądz, z którym kłócił się przed wejściem. Nie było opcji, aby duchowny go wypuścił.
Chcąc niechcąc, musiał wysłuchać wykład doktora. Siedzący obok niego Josh, w skupieniu chłonął wszystko, co mówił psycholog. Tyler westchnął w duchu i obrócił się przodem do podestu.

- Homoseksualizm jest grzechem. Będąc w takim związku nie założycie rodziny, nie spełnicie bożego planu. Takie czynności są obrzydliwe względem Boga. Ludzie zostali stworzeni do płodzenia potomstwa.  Tylko z miłości kobiety i mężczyzny może powstać taki skarb, jakim jest dziecko. Tak było od wieków. Homoseksualizm to wymysł naszych czasów, coś, co w pewnych kręgach jest postrzegane za modne - psycholog mówił beznamiętnym głosem, gestykulując przy tym jednak, co sprawiało wrażenie, jakby grał w jakimś słabo przygotownaym przedstawieniu - ale każde niechciane zachowanie możemy zmienić. Musicie wierzyć i starać się odciąć od środowiska, które zmusza was do homoseksualnych kontaktów.

Tyler zdusił w sobie śmiech. To było żałosne. Cała ta pedalska grupa, marny psycholog i łysiejący księża byli żałośni. Brunet był pewnien, że nawet po wykładach i niby-wyleczeniu, każdemu ze zgromadzonych stanąłby na widok gołego faceta.
Spojrzał na Josha, szukając w jego twarzy jakiegos sceptycyzmu, względem głupot wymawianym przez doktora Delsona, jednak na twarzy chłopaka dostrzegł jedynie skupienie.

Wtedy do głowy Tylera wpadł pewien pomysł.
Wyprostował się i niby przypadkiem wierzchem dłoni musnął udo Josha. Żółtowłosy nie zaregował jednak, będąc zbyt zapatrzonym w psychologa.

Ręka Tylera dotknęła jego biodra, zmierzając w kierunku rozporka.

Brunet zdążył tylko zobaczyć przerażony wzrok Josha.

Chwilę później gumowa pałka uderzyła w bok głowy Tylera.
Nie słyszał już psychologa, nie widział oczu Josha. Czuł jedynie ciepłą ciecz wypływającą z jego lewgo ucha i tępy ból głowy.
Przymknął oczy, a jego bezwładne ciało osunęło się na ziemię.



°°°

Potrzebuję smutnych piosenek, poleci ktoś coś

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 02, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

God, If You Are Above | joshler /Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz