rozdział 3

22 3 7
                                        

... w drzwiach stał sam Sean Shere. Demoralizator, władca mojego gumnazjum, i osoba która zepsuła mnie od środka.

*wspomnienie*

-daj mi spokój! Nienawidze cię!- ucieķłam do toalety z płaczem. Właśnie zostałam ośmieszona przed całą szkołą poprzez ukazanie mojego tatuażu z częścią tekstu piosenki:
"When you get home
You find a letter
Gonna be better
Better this way
When im gone
Change of werher
All be better..."

Był nad kością miedniczą na plecach. Nie wstydziłam się go ale w szkole nie miałam zaufanej osoby której mogłabym go pokazać. Wiedział tylko Sean bo,... kiedyś byliśmy przyjaciółmi.

Wyszłam z łazienki. Tam zastałam kolege Shera który już miał przygotowaną rękę aby mnie udeżyć i to właśnie zrobił.
Pustka.
Nic.
Nie mam nic.
Uczuć.
Przyjaciół.
Ojca.
Kochającej rodziny.

Nic.

Przestałam myśleć. Już nie mogłam. Mówią że wspomnienia łatwo wymazać z pamięci. Jednak każdy wie że tak nie jest.

-cześć mała co tam u ciebie po tych dwóch, pozbawionych mnie latach. Widzę że nie dużo się zmieniłaś. Dalej taka niewinna, słaba...

No nie chyba go kurwa piorun jebnął.

-ty też się Sean nie zmieniłeś. Podobno dalej ruchasz wszystko co popadnie i niszczysz innym życie.

-szmata.

-chuj.

I udeżyłam go w policzek.

-o ty kurwo. Jednak zyskałaś troche pewności.

Nagle mój telefon zadzwonił. Dzięki bogu.

-Suń dupe bo mam zamiar iść do tej budy pełnej idiotów takich jak ty i twoi koledzy.

Przesunął się. Mam nadzieje że go zabolało.

Odebrałam telefon.

-Hej Liam. Jak tam u ciebie bo ja mam ochotę powiesić się w szkolnym kiblu.

-Em.. hej spoko ja też już dostaje kurwicy jak widze facetke od chemii. A co się zdażyło?

- a nic... tylko mieszkam jeden jebany dom obok Seana.

- o chuj.

-no chuj.

-trzymaj sie jakoś. Pa :-*

-cześć.

Włożyłam telefon do kieszeni. W sumie to nienawidzie mężczyzn. No oprócz Liama.
Wszystkie dziewczyny chcą mieć chłopaka, czuć się bezpiecznie, założyć rodzinę. A ja co? Mam 17 lat i nigdy nie byłam zakochana. Ciężko mi obdarować kogoś miłością nawet własnej matki. Nasze relacje są dosyć słabe. Gorsze niż z Mattem. Mama zaniedbała mnie po tym hak dowiedziała się co zrobił ojciec.
Staram się o tym zapomnieć. Dlatego od roku jestem niezależną suką bez uczuć. Lubię być w centrum uwagi i zwracać na siebie uwagę.

Tak oto doszłam do szkoły. Duży biały bydynek pełen debili.

Przed liceum zauważyłam Natchana gadającego z Seanem. Na jego widok poczułam łzy pod powiekami.

Niby suka a jednak taka słaba.

To akurat racja. Jestem cholernie słaba. Szybko odgoniłam od siebie myśli o nim i ruszyłam do szkoły odebrać głupi plan lekcji.

Nie obyło się bez spojrzeń to jakichś plastików, to napalonych chłopaków.
Tragedia.
Odebrałam plan lekcji i skierowałam się do szawki. Od razu ją podpisałam i włożyłam tam książki.
Zadzwonił dzwonek.

Kurwa. Nie zażyłam tabletek.

Tsaa. Zapomniałam wspomnieć że od 7 miesiecy choruję na nowotwór płuc. Nic takiego. Ważne że jeszcze żyję.

Jeszcze.

Wyjęłam z plecaka 5 różnych tabletek i połknęłam bez popijania.

Weszłam do klasy trochę spóźniona. Dobre wrażenie najważniejsze co nie?
Bez słowa skierowałam się do pustej ławki w ostatnim rzędzie.

-przepraszam młoda damo czy ty weszłaś do stodoły że ani me ani be?-zapytała babka od matmy. Już jej nie lubie.

-teoretycznie to można nazwać to stodołą.-zakpiłam kładąc nogi na stoliku.

-to zachowanie jest niedopuszczalne. Po prostu druga Hope!

Co? Jaka kurwa Hope?

-jak się nazywasz?-zapytała.

-Lilka.. znaczy no Ekhem... Liliana Parker proszę pani.-znowu zakpiłam. nowe hobby.

-w tym momencie do dyrektora!!

Aha. Zaczyna się.

Heey. Sorry że troche krótszy ale obiecuje że kolejny będzie lepszy 👌
Daj ⭐ i 💭
Dzięki!
Do następnego
~Gabuś💖💖
Słowa 584



Changes 1/3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz