~2~

18 4 3
                                    

Wcisnąłem przycisk umieszczony przy drzwiach i oparłem się o ścianę obok.  Po chwili z mieszkania wyszedł Remek. Wyglądał świetnie...Biała, opinająca koszulka podkreślała jego budowę i zaznaczała zarys mięśni klatki, spodnie lekko przetarte na udach i sportowe buty. a to wszystko dopełniały jego idealne włosy...

-Hej?Kuba..? Mówię do ciebie stary!-otrząsnąłem się i przestałem gapić się na niego- Możemy iść?

-Yyy...T-tak, jasne, pewnie, oczywiście...- przybiliśmy sobie piątkę i zeszliśmy z werandy.

Podczas drogi na parking znajdujący się ulicę dalej panowała grobowa cisza...To było dziwne. Zawsze mieliśmy tematy do rozmów, ale od...tamtego incydentu nie wiem jak z nim rozmawiać...Boję się, że coś zepsuję, ośmieszę się w jego oczach...

W końcu doszliśmy do samochodu. Nie wiedziałem co powiedzieć, więc po prostu otworzyłem Remkowi drzwi. Ten tylko spojrzał na mnie dziwnie.

-A tobie co?-zaśmiał się i odtrącił moją rękę z drzwi, po czym wsiadł do środka.

Spaliłem buraka i obszedłem samochód. 

Co ja sobie myślałem? Przecież on nic nie pamięta...Zrobiłem z siebie debila... 

Wsiadłem od strony kierowcy, odpaliłem mojego chevroleta i wyjechałem z parkingu.

Znowu to samo. Niezręczna cisza dawała o sobie znać, a ja nie wiedziałem jak zacząć rozmowę. W końcu nie mogłem już dłużej słuchać tej słabej muzyki z radia, wiec je wyłączyłem. Remek spojrzał na mnie z oburzeniem.

-Ej! Ja tego słuchałem!-krzyknął

-Ta muzyka mi przeszkadzała. O ile to można nazwać muzyką...-ostatnie słowa mruknąłem pod nosem, ale wiedziałem, że on i tak usłyszał.

-No przepraszam Cię bardzo. Nie będę wiecznie słuchać tych twoich Chińczyków bo oszaleję!

O nie, nie, nie...Kolego, możesz obrażać mnie...Możesz nawet twierdzić, że jestem brzydki... Ale od moich chłopców to się odpierdol.

-TO SĄ KOREAŃCZYCY!!!!!

-Jeden pies. I to żółte i to żółte.

-Żółte to może być twoje gówno. Daj im spokój okej. Ich muzyka jest świetna, oni są świetni...Nie rozumiem co ci w nich nie pasuje.

-Może to, że jak na nich patrzę to nie wiem czy przypadkiem nie śpią? A ich muzyka to dno. I tak nic nie rozumiesz, a jak śpiewasz to znasz tylko te słowa po angielsku...

-Niech zgadnę. Śpiewałeś Despacito znając tylko jedno słowo?

Cisza.

-Hahahah. Widzisz?

-Eugh...

-I tak kiedyś będziesz ARMY...-dodałem po cichu- O jesteśmy.

Zatrzymałem się pod sporym, nowoczesnym budynkiem, na którym widniał duży, neonowy szyld: ImpUls. Kręciło się tu sporo ludzi wchodzących i wychodzących z klubu.

Wysiedliśmy z auta, zamknąłem je, po czym ruszyliśmy w stronę kolejki.  Przed nami stało jakieś piętnaście osób. Po kolejnych minutach niezręcznej ciszy Remek nareszcie rozpoczął rozmowę. Rozmawialiśmy dobre dziesięć minut o rozmaitych rzeczach, jak za dawnych czasów...znaczy jak z przed  t e g o  , ale moja radość nie trwała wiecznie gdyż rozmowa zeszła na temat nowej sąsiadki chłopaka.  

-...A zmieniając temat. Boże ta Ola serio jest zajebista...

-Ta.- mruknąłem w odpowiedzi, a on biorąc to chyba za przyzwolenie zaczął fantazjować o jej domniemanych zajebistych biodrach i pięknej, naturalnej, "niekarynowej" twarzy.
Oczami wysyłałem mu sygnał zatytułowany "Skończ. Skończ bo cię jebnę w ten zboczony, pusty łeb.", czego chyba nie zauważył, albo nie chciał zauważyć. Na szczęście uratował mnie ochroniarz, ktory przeprowadził rutynową kontrolę i wpuścił nas do środka.

Wnętrze było urządzone w nowoczesnym, a zarazem industrialnym stylu. Jasne ściany i błyszczące płytki udające panele podłogowe nadawały pomieszczeniu ciepła. W kątach pierwszego pomieszczenia ustawiono po trzy podwójne sofy, a pomiędzy nimi stoliki. Pod jedną ze ścian stał duży drewniany bar z wysokimi, orientalymi krzesłami.
Oczywiście było to pierwsze miejsce w jakie się udaliśmy.
Spocząłem na jednym z kolorowych krzeseł, a tuż obok Remek. Zanim zjawił się barman miałem jeszcze okazję dokładnie mu się przyjrzeć.
Dzisiaj wyglądał naprawdę obłędnie. Głośna muzyka tworzyła wokół magiczną aurę dająca wrażenie, że dookoła nas nie ma nic.
Podziwiałem każdy centymetr jego twarzy. On zapatrzony w kartę drinków chyba tego nie widział. Mój wzrok zatrzymał się teraz na jednym z niesfornych kosmyków włosów chłopaka, który opadł mu na czoło, pasując tym idealny wygląd chłopaka.
Wyciągnąłem rękę aby przywołać kosmyk do porządku, kiedy kilka centymetrów od jego twarzy...
-Kuba może weźmie...-przerwał w pół słowa i spojrzał na mnie z niekrytym zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Natychmiast zabrałem rękę i kolejny raz dzisiejszego dnia spaliłem buraka.
-...M-Muszka. Muszka latała.
-Okej...To może weźmiemy tego?-zapytał wskazując na jeden z drinków w karcie na co tylko skinąłem głową.

Best Friends |RemekXKuba|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz