CZĘŚĆ I

117 11 4
                                    

- Tae wstawaj! - krzyknęłam wchodząc do jego pokoju. 

Mama zawsze kazała mi go budzić, bo jako jedyna byłam o tej porze w domu. Nigdy nie bywałam poza domem, nigdy nie wyszłam poza drzwi. Mój brat chodził do szkoły, miał przyjaciół, posiadał wszystko o czym ja tylko mogłam marzyć. 

- Tae wstawaj bo spóźnisz się do szkoły! - krzyknęłam jeszcze głośniej trzaskając drzwiami jego pokoju. 

Czemu on nigdy nie cieszy się z tego, że wychodzi do szkoły? Ociąga się, marudzi... Gdybym chociaż na jeden dzień, mogła żyć jego życiem. Nie rozumiem tego człowieka, nie rozumiem dlaczego nie docenia tego co ma. 

- Tae! Ostatni raz mówię żebyś wstał! Mam dzwonić do mamy? - zazwyczaj argument telefonu do mamy działa, tak było i tym razem.

- Czego się wydzierasz jak nienormalna? Przecież wstaje tak? - burknął na mnie.

- Cudownie, że Wasza Łaskawość wstał. Czy Książę ma ochotę na śniadanie? - zapytałam ironicznie.

- Tak służko! - odpowiedział z uśmiechem.

Nie wiem dlaczego, ale uśmiech mojego brata zawsze wprawiał mnie w dobry humor. Jest taki ciepły, jego oczy są pełne miłości. Tae dobrze wie, że gdy jestem zła wystarczy, że się do mnie uśmiechnie a cała moja złość przeminie. 

- A więc Jaśnie Panie, idź wziąć kąpiel a ja przygotuję wyborne śniadanie. - zaśmiałam się kłaniając nisko. 

- A więc tak zrobię. - również się ukłonił. 

Ruszyłam w stronę kuchni, i uznałam, że przygotuję amerykańskie pancakes. Szybko zakasałam rękawy i w niecałe 10 minut śniadanie było gotowe. Prezentowało się pięknie, amerykańskie naleśniki, przekładane nutellą z malinami i borówkami. Postanowiłam, że zrobię do tego gorącą czekoladę z bitą śmietaną. Ustawiłam wszystko na stole i właśnie wtedy pojawił się mój szanowny brat. 

- Postarałaś się dzisiaj. - pochwalił mnie.

- Czyli ogólnie się nie staram? - oburzyłam się.

- Oj daj spokój... - znowu wykorzystał swoją broń, jaką był jego uśmiech. 

- Jedz, masz mało czasu. Taksówka będzie za 15 minut, a ty siedzisz w koszulce i bokserkach. 

- Dzięki mała, idź się jeszcze połóż. Spokojnie, pozamykam drzwi na klucz, i się nie spóźnię. - powiedział napychając usta naleśnikami. 

- Daj znać jak będziesz w szkole. Martwię się o ciebie głupku. - szturchnęłam go w ramię.

- To ja się martwię, w końcu jesteś moją małą siostrzyczką. - delikatnie pchnął mnie w brzuch. 

- Tylko ja siedzę całe życie w domu, a ty znikasz na pół dnia... To jest ta różnica. 

- Wiem... Kocham Cię. Wrócę jak szybko będę mógł. - posadził mnie na swoich kolanach, i wepchnął kawał naleśnika do buzi. 

- Idę spać, nie zapomnij dać znać jak będziesz już w szkole. - pomachałam i zniknęłam za drzwiami mojego pokoju. 

To cudowne mieć takiego brata. Mimo, że czasem jest totalnym palantem to i tak go kocham. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Usłyszałam jak wychodzi z domu i zamyka drzwi. Teraz mogę zasnąć. 

ZA DRZWIAMIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz