Rozdział 3

13 5 7
                                    

- Teraz wyjśnie ci zasady gry - powiedziałam, gdy tylko znaleźliśmy się w pokoju, w którym mam mieszkać przez najbliższy tydzień. - Będę zadawała ci pytania, a ty na nie odpowiesz. Ja wyczuję, kiedy mnie okłamiesz. Za każda prawdziwą odpowiedź, pozwolę się dotknąć, w każde miejsce, którego zapragniesz.


Obserwowałam jak ten mężczyzną przetwarza, to co powiedziałam. Każdy kto nie wie co przeszedł, powiedziałby, że on jest okropny. Dla mnie każda jego blizna, szmara jest dowodem na to, co przeżył. Uniosłam dłoń i dotknęłam policzka mojego przeznaczonego, tam gdzie miał największą skaze. Mimowolnie moja dłoń powędrowała do ust mężczyzny. Kciukiem musnęłam jego dolną wargę. Uniosłam lekko głowę, aby spojrzeć w oczy Petera, lecz miał je zamknięte.


- Jak powstała ta blizna? - zapytałam cicho, wracając dłonią do policzka szatyna.


- To było sześć lat temu - zaczął cicho, jego głos był szorstki, na co moje ciało zareagowało w bardzo intymny sposób. - Mieliśmy tajną misję, mogę jedynie powiedzieć, że było to w Afryce. Stałem na warcie jednym z mojego plutonu. Zostaliśmy zaatakowani przez buntowników, którzy nie chcieli nas w swoim kraju. Jeden z nich musiał mieć akurat tytanowy nóż. Zaatakowali Marka, tego z którym czatowałem. Wszystkich zabiłem - dodał na końcu, jakby chciał mnie wystraszyć. - To co? Pierwsze pytanie zaliczone?


Pokiwałam głową. Tak bardzo pragnęłam jego dotyku, że nie mogłam wymusić z siebie nawet jednego słowa.

Wilk wewnątrz mnie chciał się rzucić na Petera i zedrzeć z niego warstwę ubrań, które na sobie miał. Moje ciało wołało tego mężczyznę.


Szatyn przyciągnął mnie do siebie, a jego dłoń wylądowała pod moją koszulkę. Przesuwała się wolno w górę drażniąc przyjemnie moją skórę. Ten mężczyzna sprawia, że nie chcę rozmawiać. Miałam ochotę wywarczeć mu do ucha, aby mnie wziął tu i teraz. Jego ręka dotarła do moich piersi. Włożył dłoń pod materiał stanika i dotknął wrażliwego miesjca. Zajęczałam głośno i przesunęłam się bliżej jego ciepłego ciała.


- O Boże! Proszę. Więcej - wyjęczałam, gdy przyjemne ciepło zebrało się w moim łonie. Przywarłam mocniej do Petera i otarłam się o jego udo, wywołując przyjemne tarcie. Szatyn podniósł mnie, a ja oplotłam nogi wokół jego bioder. Otarłam się ponownie o niego, ale tym razem o jego erekcję. - Musimy przestać. Peter!

- Nie chcę - zamruczał do mojego ucha. Ja też nie chciałam, ale miałam zadanie do wykonania.


- Peter, odstaw mnie - powiedziałam i wyrwałam się z jego uścisku, upadając na ziemie pośladkami. - Ała?


Jednym zwinnym ruchem wróciłam do pozycji stojącej. - Kolejne pytanie. Jak się czułeś, gdy zabiłaś pierwszy raz?


- Naprawdę? Rozpalasz mnie, ocierasz się o mnie, a... - przerwałam mu zamykając mu dłonią usta. - No dobra! Byłem na siebie zły! Zadowolona? - obserwowałam, jak Peter padł na moje łóżko i schował twarz w dłoniach. -Byłem na siebie zły, że odebrałem życie niewinnemu człowiekowi. Byłem roztrzęsiony i bałem się tego, kim mogę się stać. Zacząłem liczyć osoby, które zabiłem. Po trzech tysiącach przestałem, bo to było bez sensu - przerwał i spojrzał na mnie. - Zrozumiem, gdy nie będziesz chciała, abym ciebie dotykał. Sam się sobą brzydzę.


Usiadłam na końcu łóżka i położyłam dłoń na włosach Petera. Były miekkie. - Nawet tak nie mów, Peter.


Nachyliłam się nad nim i pocałowałam jego usta. Cudowne. Brunet odwrócił głowę, lecz zdążyłam zobaczyć w jego oczach ból. Położyłam się obok Petera i przytuliłam go do siebie. Pracowałam z różnymi ludźmi, ale ten mężczyzna jest inny. Jest taki zimny. Poczułam jak ręka czarnookiego delikatnie przesuwa się po moim udzie. Tak delikatny dotyk, a tyle przyjemności. Ten wilkołak zrozumiał, że ma działać powoli. Nie tak, jak na początku, choć przyznam, że mi się podobało. Na samą myśl moje policzki zarumieniły się.


- Jak myślisz, od kiedy masz problemy z alkoholem? - wyszeptałam do jego ucha, delikatnie muskając je ustami.


- Od pięciu lat - odparł i odwrócił się w moją stronę. - Od kiedy Mark zginął. Z mojej piepszonej winy. Była to nasza druga kadencja. - Pogłaskał mnie po policzku. - Nasz pluton został otoczony przez wroga. Zdążyłem prawie wszystkich ewakuować w bezpieczne miejsce, tak żeby mieć dobry widok i nie być na celowniku. Na koniec został mi tylko Mark - głos mężczyzny się załamał, a jego dolna warga zadrżała.

- Oberwałem w ramię i zachwiałem się, upadając na ziemie. Pociągnąłem razem ze mną Marka. Jego głowa uderzyła w kamień.

Peter schował twarz w mojej szyi. Usłyszałam  jego szloch. Ułożyłam dłonie na włosach bruneta i mimowolnie zaczęłam go głaskać. Za wszelką cenę mu pomogę. Czuję, że ten Gamma będzie dobrym partnerem. D

osyć tych pytań. Dowiedziałam się tego, co było najważniejsze, aby pomóc uporać się Peterowi z jego problemem.

- Chciałbym zapomnieć - wyszeptał zachrypniętym głosem. - Pomoż mi, wilczku. Chcę zapomnieć chociaż na te kilka godzin, Viola. Daj mi chociaż to. Kochaj się ze mną.

Nie mogłam - a raczej nie chciałam - mu odmówić. Pozwoliłam, aby Gamma mnie pocałował. Było mi tak dobrze z nim. Pocałunek na początku był powolny, a gdy go odwzajemniłam Peter pogłębił go z cichym warknięciem. Moje dłonie badały ciało mężczyzny, który skradł serce moje i mojej wilczycy. Zajęłam koszulkę, którą miał na sobie i odsłoniłam sobie widok na klatkę piersiową Gammy. Był umięśniony, jak na żołnierza przystało. Kryło się tam jeszcze więcej blizn, o które w najbliższym czasie zamierzam się zapytać. Przez krótką chwilę nieuwagi nawet nie zauważyłam, że wilkołak rozerwał moją bluzkę, razem ze stanikiem.

- To był mój ulubiony - odparłam, udając obrażoną. - Niegrzeczny, wilczek. Dotknij mnie, Peter. Proszę.

Brunet nachylił się i pocałował mnie ponownie w usta, a potem zaczął torować sobie drogę mokrymi całusami w stronę moich piersi.

(***)

- Peter! - wykrzyczała pode mną Violetta, gdy moja dłoń wylądowała na jej kobiecości. Była taka mokra i wilgotna. Tylko dla mnie. Włożyłem jednago palca do jej wnętrza, a ona się na nim zacisnęła.

- Jak nie przestaniesz, to stracę nad sobą panowanie -  wymruczałem i dodałem drugi palec. - I tutaj nie chodzi o mojego wilka.

Kobieta zarumieniła się, a na jej usta wdarł się zadziorny uśmiech. Jej dłoń zacisnęła się na moim penisie. Zajęczałem głośno wpychając biodra w stronę mojej partnerki. Muszę się w niej zanurzyć. Teraz!

- Zaraz eksploduje - wywarczałem i dodałem trzeci palec do jej środka. Jednocześnie drażniłem kciukiem wargi sromowe czarnowłosej. - Jesteś moja.

- Tak! - wykrzyczała Violetta dochodząc. Wyciągnąłem dłoń z majtek kobiety i powąchałem palce. Cudowny zapach. Polizałem jeden z palców, chcąc jej spróbować. - Co ty...

- Jesteś pyszna - powiedziałem, a jej twarz ponownie tego dnia, pokryła się czerwienią. - Pięknie się rumienisz, wiesz?

Violetta sięgnęła do moich spodni i odpięła guzik. - Chcę go zobaczyć, a potem poczuć w sobie.

Szybko pozbyłem się swoich, jak i kobiety spodni i wszedłem w nią jednym pchnięciem. Gdybym tego nie zrobił, doszedłbym za chwilę. Zwolniłem trochę moje ruchy. Nie śpieszyło mi się. Chcę dać mojej przeznaczonej, jak największą przyjemność.


Matko i córko!
Jestem za zboczona chyba xD


Na zakręcie życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz