Stała na korytarzu, rozglądając się na wszystkie strony, próbując wyhaczyć dobrze znaną jej postać. Po kilku minutach oczekiwania, dostrzegła w tłumie burzę brązowych loków. Zauważyła jak nauczycielka kieruje się do swojego kantorka i postanowiła skorzystać z okazji. Z mocno bijącym sercem udała się za nią, ściskając w jednej dłoni marynarkę. Wzięła ostatni łyk powietrza i delikatnie zapukała w drzwi. Z wielką niepewnością pociągnęła za klamkę.
Pani Cabello krążyła nerwowo po pomieszczeniu, szukając zapewne jakiegoś kubka, aby wstawić do niego kwiat, który trzymała.
- Mogę na chwilę? - na dźwięk jej głosu, brązowooka podniosła wzrok i posłała jej wesoły uśmiech.
- Już, Lauren. Już do ciebie idę - zapowiedziała i wyszła na sekundę, a gdy wróciła trzymała w dłoni szklankę, którą napełniła wodą.
- Ile kwiatów potrzeba, aby zadowolić jedną kobietę? - zapytała niespodziewanie, na co nauczycielka zmarszczyła brwi i zaczęła iść w jej stronę. Dziewczyna odbiła się od ściany, ukazując bukiet róż, który nieświadomie ukryła.
- O mój Boże... - zdołała wydusić. - Jezus Maria...
- Wystarczy Lauren, pani profesor - zażartowała, ale kobieta chyba nie zwróciła na to uwagi. Wciąż była wpatrzona w uczennicę jak w obrazek.
- Wszystkie są dla mnie? - wpuściła szatynkę do środka, gdy ta przekazała jej kwiaty.
- A widzi pani tu kogoś innego? - dobry humor nie opuszczał zielonookiej. Zdecydowanie spodobała jej się relacja brunetki na jej drobny prezent.
- Są piękne - stwierdziła, wąchając róże. - Ile ich jest?
- Trzydzieści - uśmiechnęła się łobuzersko, wyraźnie dumna z siebie. Czy mogła sobie wyobrazić lepsze zakończenie roku szkolnego? Chyba nie.
- I jeszcze mi wiek wypominasz - nauczycielka zaśmiała się cicho, mierząc wzrokiem swoją uczennicę. - Nigdy przez całe swoje życie nie dostałam takiego bukietu, Lauren.
- Cała przyjemność po mojej stronie - ukłoniła się szelmowsko. - Więc za te wszystkie lata...
- Boże... Musiałaś wyda na to tyle pieniędzy - westchnęła. Przez te dwa lata naprawdę polubiła dziewczynę, która zresztą nie była jej dłużna.
- Dla pani było warto - powiedziała bez chwili zastanowienia. Odkładała na te kwiaty jakiś czas, ale nie żałowała. - Chciałam jakoś podziękować za opiekę nade mną.
- Oj, przestań, przestań - machnęła ręką i przyciągnęła szatynkę do wielkiego i długiego uścisku. Jauregui wtuliła się w jej ciało, wdychając jej cudowny zapach. - Lepiej opowiadaj, co u ciebie... Jak sprawy z dawną przyjaciółką?
- Eh... Mamy tylko sporadyczny kontakt - westchnęła, drapiąc się w kark. - Chyba na dobre wyjechała z kraju.
- I dobrze - stwierdziła wesoło. - Przynajmniej wie, że nie ma dla niej miejsca w twoim życiu.
Dziewczyna potarła skronie. To nie tak, że tęskniła za Lucy. Była do niej po prostu przyzwyczajona. Nawet wtedy, gdy ta ją ograniczała. Ale zdecydowanie wolała towarzystwo młodej pani profesor. I to ją w tym wszystkim przerażało. Zakazana miłość dawała jej wiele zmartwień i często nie potrafiła się skupić na teraźniejszości, tylko ciągle wracała do przeszłości.
- Szczerze? Nie brakuje mi jej - wzruszyła ramionami jakby faktycznie miała to gdzieś. Myśli zielonookiej doszczętnie zajmowała brązowooka kobieta.
- Tak trzymać - uniosła kciuk do góry z radosnym uśmiechem. - Chodź tu do mnie - rozłożyła ramiona, a szatynka bez ociągania objęła ją w talii. Takie właśnie chwile uwielbiała najbardziej. Co prawda, przytulała się do Cabello tylko trzy razy, ale naprawdę to lubiła. Czuła się wtedy kochana i ważna. - Chyba nigdy nie zapomnę takiej uczennicy - powiedziała, a serce Jauregui zabiło szybciej. Przecież zawsze była tylko nic nie wartą uczennicą...
- Też pani nigdy nie zapomnę - wyszeptała w ramię nauczycielki, bardziej do siebie niż do niej.
Kobieta po krótkiej chwili odsunęła się od dziewczyny i zaczęła przesuwać palcami po kołnierzyku jej niebieskiej koszuli.
- Koniecznie musimy zrobić sobie zdjęcie - zaśmiała się i nim Lauren zdążyła się obejrzeć, Camila wyciągnęła swój telefon. Przerzuciła swoje ramię na bark dziewczyny i przyciągnęła ją bliżej do siebie. Obie uśmiechnęły się wesoło, a nauczycielka kliknęła aparat. Następny błysk flesza rozbłysł, gdy obie zrobiły głupie miny. Kolejne trochę bardziej odważniejsze, Jauregui wtuliła nos w zagłębienie szyi brązowookiej, a ta miała zrelaksowany wyraz twarzy. - Dziękuję ci, Lauren. Nie za dzisiaj, ale za całokształt.
- Polecam się na przyszłość, pani profesor - zasalutowała i uśmiechnęła się. Przez myśl jej przeszło, że to idealna pora, aby wyznać nauczycielce swoje uczucia, ale zrezygnowała w momencie, w którym drzwi od kantorka się otworzyły.
- Przepraszamy bardzo, możemy panią prosić? - zapytały jakieś dwie dziewczyny. W oczach Jauregui można było zauważyć ból i zrezygnowanie. Chciała walczyć, ale... nie miała żadnych szans. Cabello jest hetero, sama powiedziała, że nigdy nie pokocha kobiety. Można powiedzieć, że Lauren już na starcie była na przegranej pozycji.
- Już idę - uśmiechnęła się do młodszego rocznika i ruszyła w ich stronę.
- Do widzenia, pani profesor - wyszeptała zielonooka na jednym wydechu. Jej głos załamał się przy ostatnim słowie i była bliska płaczu.
Czy była zła na brązowooką? Zdecydowanie nie. Była zawiedziona i rozczarowana zachowaniem młodej pani profesor, która nawet nie raczyła się do niej odwrócić, aby się pożegnać. Miała wrażenie, że zawisła między niebem a ziemią. "Ona jest moim niebem. Jej ramiona" - przemknęło jej przez myśl.
Nie zastanawiała się dłużej nad niczym. Jej ego nie pozwoliło dziewczynie zostać ani chwili w tym pomieszczeniu. Przygarbiła się delikatnie i wsunęła ręce do kieszeni spodni, szybkim krokiem opuszczając sportową część szkoły. Ostatnim dźwiękiem jakim usłyszała, była przychodząca wiadomość. Zdenerwowana wyciągnęła telefon, zauważając SMS od zastrzeżonego numeru. Bez namysłu kliknęła w to, aby jak najszybciej skasować reklamę. Lecz zdziwiła się ogromnie, gdy dostrzegła, że wiadomość jest skierowana bezpośrednio do jej osoby.
Czyjeś uczucia zostały odrzucone? A może pani profesor zabrakło słów? Miej się na baczności, ja jestem wszędzie. Buziaki -A
Z rozmachu zablokowała wyświetlacz i schowała komórkę z powrotem do kieszeni. Swoje ostatnie kroki jakie postawiła dzisiaj w tej szkole zaniosły ją prosto do sekretariatu, gdzie odebrała świadectwo i postanowiła odpuścić sobie całą uroczystość, aby iść do domu i przełknąć gorycz porażki.
Tymczasem pani Cabello weszła do kantorka, aby odstawi kolejną różę, którą dostała. Zdziwiła się, gdy nie dostrzegła nigdzie zielonookiej.
- Lauren? - szepnęła cicho.
Zmarszczyła brwi, uświadamiając sobie, że nawet się z nią nie pożegnała. Myślała, że gdy wróci, zastanie dziewczynę opartą o kant stołu ze zniewalającym uśmiechem, lecz się przeliczyła. Dopiero wtedy dotarło do niej, że swoją ignorancją mogła zranić szatynkę. Jęknęła z frustracji i opadła na krzesło, po raz kolejny oglądając kolorowe kwiaty, które od niej dostała.
***
Mała notka zanim zacznę pisać na dobre te opowiadanie. Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad miłością. Czy ona jest w ogóle coś warta? Czy jest sens brnąć w coś, co prawdopodobnie nigdy się nie uda? Czy uczucie do jednej osoby jest w stanie zmienić drugiego człowieka nie do poznania? Milion pytań, a brak jakichkolwiek odpowiedzi. Ale nie do końca o to mi chodzi. Zwykle w swoich pracach wprowadzam wątek miłości, aby podkreślić jak cenna ona jest w naszym życiu. Szukam inspiracji w takich zwykłych "romansidłach", które na obecną chwilę bywają popularne. Pisanie tego FF zaczęłam od samej siebie. Gdzieś tam głęboko czułam, że muszę się tym z wami podzielić, sumienie mi to podpowiadało. Jest kilka powodów, dla którego kilka napisanych rozdziałów jest dla mnie szczególnie ważnych. Nie chcę się w to zagłębiać, bo prawdopodobnie musiałabym wejść na granicę swojego marnego żywotu, ale chciałabym Wam coś przekazać za pomocą tego opowiadania. W czasie jego pisania doszłam do pewnych wniosków i rzeczy, których wcześniej nie umiałam dostrzec, ale... Może sami się przekonacie, co to mogło być po przeczytaniu tego.
CZYTASZ
I że cię nie opuszczę... || Camren FF || ✅
FanfictionTa miłość była silniejsza niż strach... Część I: Zaczęło się dość niewinnie. Dwie kobiety, jedna miłość. Lecz w tej relacji pojawił się ktoś trzeci... Jedna wiadomość, która przyniosła zgubę wszystkim. Czy będą w stanie zaufać na nowo? Część II: Lau...