- Znalazłaś coś? - szarpię za włosy, spoglądając w kierunku Dinah. Blondynka kręci głową, szperając coś w telefonie. Jęczę z frustracji, zachowując bezpieczny dystans przed bombą. Lauren zaciska mocno powieki, a łzy spływają po jej policzkach.
- Vivian Rose - mówi pod nosem Ally, ale chwilę później unosi głowę. - To kwiaciarnia w centrum miasta, lecz chyba nie cieszy się dużą popularnością.
- Cholera - wzdycham cicho. - Czyli wracamy do punktu wyjścia. Ktoś podał fałszywe dane.
- Właścicielka nazywa się Valeria - Brooke wlepia wzrok w ekran telefonu. - Ale nie jest brunetką, więc to niemożliwe żeby tam była.
Mamroczę ciche przekleństwa pod nosem i siadam przed krzesłem. Dostrzegam tam niewielką karteczkę, którą niemal od razu biorę do ręki. Przeglądam ją dokładnie, odkrywając, że to jakaś mapa.
- Co to? - Hansen odkłada komórkę na stół i podchodzi bliżej. Podaję jej znalezisko, spoglądając na Lauren. Dziewczyna wygląda na jeszcze bardziej przerażoną niż wcześniej.
- Hej, Lo - wstaję i w dalszej odległości wyciągam rękę, którą muskam jej policzek. - Wszystko będzie dobrze, kochanie. Niczym się nie martw, tak? Zaraz to jakoś rozbroimy.
- Camila? - blondynka trąca moje ramię. - Minęło sześć godzin, a ty jeszcze nic z tym nie zrobiłaś. Więc wątpię, że Ci się uda.
- Dzięki za wiarę, Dinah Jane - mówię szeptem, wywracając oczami. Sama biorę swojego iPhone'a i wyszukuję coś o bombach. Jednak nie znajduję nic ciekawego, bo w końcu kto normalny pokazuje jak rozbroić ładunek wybuchowy.
- Camz - zielonooka spogląda na mnie ze łzami w oczach. - Zabierz to już, proszę - płacze cicho.
Jestem w kompletnej rozsypce, bo nawet nie wiem, co powinnam zrobić w takiej sytuacji. Posyłam Lauren delikatny uśmiech, żeby zapewnić ją, że wszystko jest w porządku. Przecież nie powiem jej, że za jakieś szesnaście godzin prawdopodobnie wyleci w powietrze.
- Wszystko będzie dobrze, skarbie. Zaraz to się skończy - wplątuje palce w jej włosy i przeczesuję je czule. - Kocham cię, misiu. Pamiętaj o tym.
- Kocham cię, Camz - coraz więcej łez spływa po jej policzkach, a jej ciało ogarnia szloch. Powstrzymuję własny wybuch płaczu i spoglądam na nią z miłością.
- Zaraz coś poradzimy - nachylam się lekko i całuję szatynkę w czubek głowy. Odpręża się nieznacznie na mój dotyk, ale gdy tylko się odsuwam, znowu się spina.
Ponownie siadam przed nią i przyglądam się uważnie wszystkim kabelkom. To wszystko przeraża mnie jeszcze bardziej, zwłaszcza że zegar pokazuje, że zostało piętnaście godzin i czterdzieści minut.
Wzdycham cicho i wstaję, rozglądając się dookoła. Podchodzę do biurka, lecz znajduję tam tylko nożyczki.
- Będą potrzebne kombinerki - mówi Ally. Kiwam głową i drapię się nerwowo w kark.
- Allysus, zostań z Lauren. A ty chodź ze mną, Dinah - mruczę i kieruję się w stronę drzwi. Po sprawdzeniu wszystkiego, idę dalej naprzód.
Bez przeszkód docieramy do magazynu i komórki woźnego. Sprawnie też odnajduję kombinerki i jeszcze kilka rzeczy, które również mogą się przydać.
Nagle światło zaczyna migać, na co podskakuję. Zabieram wszystkie rzeczy i pędem wybiegam z pomieszczenia. Dinah leci za mną, potykając się przy tym. Kiedy wpadamy na korytarz, światło gaśnie całkowicie, a na twarzy wyświetla się hologram ogromnej litery A. Spoglądam na blondynkę, która pokazuje na jedną z szafek.
Jesteście martwe, suki. Twojej dziewczynki nic już nie uratuje.
Możecie pożegnać się z życiem.
Każdy teraz dowie się o waszym romansie.
Jak to jest kochać uczennicę?
Zakrywam usta w przerażeniu i ciągnę Jane za łokcieć. Z hukiem wpadamy do biblioteki, zamykając się od środka.
- Jesteśmy w dupie - mówię z przerażeniem.
*5 minut przed*
- Musisz przeciąć jakiś kabelek - mówi blondynka, która niedawno znalazła książkę o saperach. Wzdycham z frustracji, patrząc na te wszystkie kombinacje kabli. Z minuty na minutę przerażają mnie bardziej.
- Dinah, do cholery! - jęczę, drapiąc się w kark. - Określ dokładnie jaki kabelek chodzi.
- Nie jest napisany jaki dokładnie. Tylko mówią tutaj o jakimś kabelku - Hansen unosi dłonie w geście obronnym.
- Cholera jasna! - podnoszę tułów do góry. Lauren parzy na mnie błagalnym spojrzeniem, zaciskając mocno palce na oparciu krzesła. - Przepraszam, Lo - mrucze cicho w jej usta.
- Camz, zostało kilka sekund - zielonooka skomli z przerażenia, miotając się na krześle. - Proszę cię, kochanie!
Wybucham płaczem, przyciskając wargi do ust Lauren. Zaciskam mocno powieki i jednocześnie przecinam przypadkowy kabel.
CZYTASZ
I że cię nie opuszczę... || Camren FF || ✅
FanfictionTa miłość była silniejsza niż strach... Część I: Zaczęło się dość niewinnie. Dwie kobiety, jedna miłość. Lecz w tej relacji pojawił się ktoś trzeci... Jedna wiadomość, która przyniosła zgubę wszystkim. Czy będą w stanie zaufać na nowo? Część II: Lau...