1. Bez dachu nad głową

1K 57 72
                                    

W ostatnim czasie straciłam wszystko. Moi rodzice pół roku temu zginęli w wypadku. Okazało się, że byli bardzo zadłużeni więc parę dni po ich śmierci jacyś ludzie zlicytowali nasz dom i zostałam bez dachu nad głową a, że byłam pełnoletnia nikt się mną nie zainteresował.

Niespełna dziewiętnastoletnia dziewczyna bez dachu nad głową. Bez pieniędzy na życie. Nikt mnie nie chce przyjąć do pracy bo jeszcze powinnam chodzić do szkoły. Nie mam przyjaciół, ani innej rodziny więc śpię na przystankach autobusowych czy w parku na ławce. Sama jak palec. Znikąd pomocy.

Po miesiącu od ich śmierci przestałam chodzić do szkoły. Moje życie nie ma sensu po co mi szkoła jeśli niedługo umrę z głodu albo zamarznę gdzieś na ławce. Przez pierwszych parę tygodni żebrałam na ulicy niestety ludzie nie byli za bardzo łaskawi więc zaczęłam kraść. Najpierw ze sklepów pod bluzką wynosiłam bułki czy małe butelki z wodą żeby tylko przeżyć a później...

Później przestało mi zależeć czy ktoś mnie przyłapie. Przecież nie miałam już nic do stracenia. Kradłam wszystko i wszystkim. Wyciągałam kobietom z torebek a mężczyzną z kieszeni portfele. Doszłam nawet do takiej wprawy, że ściągałam facetom zegarki z nadgarstków i sprzedawałam w lombardach.

Zaczęłam sypiać w przytułkach dla bezdomnych, ale nigdy w żadnym nie zostawałam dłużej niż dwa tygodnie. Nie chciałam się do nikogo przywiązywać. Po co? Żeby za jakiś czas się okazało, że ten ktoś zginął w wypadku? Nie, nie potrzebowałam nikogo. Jakoś sobie dawałam radę sama choć momentami było na prawdę ciężko.

Siedziałam właśnie na peronie czekając na pociąg z Tokio. Ludzie z tego pociągu zazwyczaj byli dość bogaci więc mogłam się dobrze obłowić. Gdy pociąg zaczął się zatrzymywać wstałam przybierając zmartwioną minę. Obrałam swój cel i ruszyłam w kierunku faceta około czterdziestki ubranego w drogi garnitur.

-Hikari! Hikari! -Szłam rozglądając się dookoła kontem oka obserwując dokładnie mężczyznę. Udałam potknięcie i wylądowałam na mężczyźnie łapiąc go za nadgarstek.

-O jejku! Bardzo pana przepraszam! -Powiedziałam szybko. Mężczyzna podtrzymał mnie a ja zwinnie zdjęłam mu z ręki zegarek. Spojrzałam w zielone tęczówki nie odsuwając się od niego ani na centymetr i delikatnie wsunęłam dłoń do jego kieszeni.

-Musi pani uważać. -Powiedział uśmiechając się a ja skinęłam głową.

-Tak. Jeszcze raz przepraszam. A może widział pan ośmioletnią blondyneczkę? Siostra miała przyjechać tym pociągiem, ale nie mogę jej znaleźć. -Mówiłam przestraszonym głosem w między czasie chowając jego portfel do kieszeni.

-Hmm w moim przedziale jej nie było poszukaj w tamtym wagonie. -Powiedział pokazując na wagon dalej.

-Oh dobrze. Dziękuję. -Powiedziałam i szybkim krokiem ruszyłam w stronę którą mi wskazał, ale już po chwili zboczyłam z drogi chowając się w pierwszej toalecie jaką miałam w zasięgu. Stanęłam szybko przy zlewie i otworzyłam portfel przeglądając kieszonki.

-Kurwa same karty. -Warknęłam do siebie załamanym głosem. Nagle za plecami usłyszałam dziwny dźwięk i szybko się odwróciłam.

Na końcu łazienki leżał facet na oko trzydziestoletni cały we krwi. A tuż przede mną staną około dwudziestopięcioletni mężczyzna z zakrwawionym nożem w dłoni. Spojrzał na mnie swoimi fioletowymi tęczówkami z wrednym uśmiechem.

-Złe miejsce i zły czas. -Powiedział przybliżając się do mnie. Westchnęłam tylko zamykając oczy. W końcu moja walka o życie się skończy. Przeszło mi przez głowę. Uśmiechnęłam się delikatnie.

-Zrób to szybko żeby nie bolało. -Powiedziałam cicho.

-Czekaj co? -Odezwał się a ja niepewnie otworzyłam oczy spoglądając na jego zdziwioną minę.

-No szybko, żeby nie bolało. -Powiedziałam niepewnie.

-Żadnego "błagam, nie rób tego. Nikomu nic nie powiem"? -Patrzył na mnie w totalnym osłupieniu a ja tylko wzruszyłam ramionami.

-A dało by to coś? -Zapytałam uśmiechając się.

-Raczej tylko mnie do tego pobudziło. -Na jego ustach zagościł wredny uśmiech.

-Czyli mogę zapomnieć o tym, że zrobisz to bezboleśnie. -Westchnęłam odwracając się do zlewu w którym leżał portfel i zegarek tego faceta co go jeszcze chwilę temu okradłam. Wzięłam go i wystawiłam rękę do mężczyzny.

-Trzymaj jest trochę wart. -Powiedziałam a on w totalnym szoku opuścił nóż.

-Ile masz lat?

-Niedługo skończę dziewiętnaście. -Odpowiedziałam bez namysłu. Nie chciałam cierpieć a widać było, że jest jednym z takich którzy lubią znęcać się nad swoimi ofiarami.

-Jak masz na imię? -Zadał kolejne pytanie.

-Hikari. -Odpowiedziałam pierwsze co mi przyszło do głowy a mężczyzna prychnął i unosząc nóż do góry przysunął się do mnie.

-Jak na prawdę masz na imię? -Zapytał przeszywając mnie wzrokiem.

-Emi. -Powiedziałam szybko, ale od razu zauważyłam, że i ta odpowiedź mu się nie spodobała bo przycisnął mi nóż do gardła. Czułam na ciele zimne ostrze i czekałam aż już to zrobi.

-Nie kłam.

-Po co ci moje imię? -Zapytałam zdziwiona

-Po prostu chcę je znać. -Widziałam w jego fioletowych tęczówkach coś czego nie potrafiłam zinterpretować. Westchnęłam zrezygnowana.

-Utau. Nazywam się Utau Ongaku.

-Nie boisz się śmierci Utau. Dlaczego? -Zapytał nie odrywając ode mnie wzroku. Wydawało mi się, że odsunął parę centymetrów nóż bo nie czułam już zimnego ostrza na skórze.

-Bo życie już dawno straciło dla mnie sens. Nie mam domu ani rodziny. Muszę kraść żeby przeżyć. Śmierć wydaje się prostsza niż życie. -Powiedziałam czując na policzku coś mokrego. Czy ja płacze? Zdziwiłam się.

Mężczyzna jeszcze przez chwilę patrzył na mnie po czym kciukiem wytarł mokry ślad z mojego policzka i odsunął się kawałek. Opłukał nóż w zlewie wytarł go o spodnie i schował do środkowej kieszeni marynarki.

-Nie zabijesz mnie? -Zdziwiłam się.

-Nie czuję takiej potrzeby. -Powiedział patrząc na mnie uważnie.

-Ale... -Powiedziałam cicho nie bardzo rozumiejąc całą sytuację.

-Wiesz przydałby mi się do pomocy ktoś taki jak ty. -Powiedział poważnie.

-Jak ja? -Zapytałam zdziwiona.

-Zapewnię ci mieszkanie i jedzenie a w zamian ty pomożesz mi w moich sprawach.

-W zabijaniu? Ja nie umiem zabijać. -Powiedziałam przestraszona patrząc na martwego mężczyznę kawałek dalej.

-Nie musisz zabijać. Będziesz mi pomagać w innych rzeczach. Piszesz się na to? -Zapytał nie spuszczając ze mnie oczu. Zagryzłam wargę zastanawiając się chwilę.

-Ale lepiej się szybko zastanów. Nie możemy tu stać za długo. -Powiedział kiwając głową w stronę leżącego na ziemi mężczyzny.

-Dobrze. Zgadzam się. -Powiedziałam wyobrażając sobie wygodne łóżko i ciepły obiad. Mężczyzna uśmiechnął się zadowolony i wyciągnął dłoń w moją stronę a ja ją uścisnęłam przypieczętowując nasz niepisany układ.

-A tak w ogóle to jestem Hidan. -Powiedział z uśmiechem i wyszedł z toalety a ja ruszyłam za nim.

[HidanOc] ZłodziejkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz