8

1.3K 197 84
                                    

Jin nie niepokoił się, gdy po pierwszym kontakcie Selene przestała dawać znaki życia. Cisza na linii niekoniecznie musiała oznaczać coś złego. Poza tym procedury były jasne. Dopiero po ośmiu godzinach ciszy w eterze można było się niepokoić i zacząć procedury ratunkowe.

Minęła dopiero godzina, może półtora od lądowania na Ulyssesie, więc Jin był zrelaksowany i spokojny. Siedział w swoim gabinecie i nadrabiał zaległości w artykułach medycznych, a potem zabrzmiał czerwony alarm i lekko drżący głos Hoseoka kazał udać mu się do hangaru i zabrać ze sobą sprzęt medyczny.

Rzucił tablet na bok, wstając od stołu. Yoongi, pomyślał w pierwszym odruchu i rzucił się do drzwi. Głos Hoseoka towarzyszył mu przez całą drogę na dół.

- Selene podchodzi do lądowania. Będą to za dziesięć sekund... dziewięć - zaczął odliczanie.

Jin przyśpieszył. Pierwsze, co zauważył to wykrzywiona z wysiłku twarz Yoongiego. Automatycznie złapał go za policzek i zajrzał mu w oczy. Rozszerzone źrenice, zanotował w pamięci. Urwany oddech, krew na policzku i ustach. Czerwona, tak bardzo czerwona. Nie powinna być taka. Yoongi jest ze stacji, jego krew tak nie wygląda. Nie mogła być jego. Zmarszczył brwi, wtedy Yoongi pokazał na Namjoona, który trzymał się Taehyunga, a potem zsunął się i upadł razem z chłopakiem na ziemię.

- Jimin, nosze - krzyknął chłopaka, który stał za nim w pogotowiu. Antygrawitacyjna, lekka, leżanka od razu podniosła się do góry, kiedy rozstawił ją na posadzce. Taehyung z Yoongim ledwo dali radę położyć na niej Namjoona. Chłopak przelewał im się przez ręce i mieli spore problemy z ułożeniem go, ale Jin zaraz złapał go pod ramiona i podciągnął do góry. Aplikator ze środkiem uśmierzającym ból zasyczał głośno przy jego szyi.

Nie mogli dłużej tracić czasu. Jin nawet nie musiał nic mówić Jiminowi. Chłopak sam odblokował nosze i zaczął transportować Namjoona w głąb statku, do ambulatorium. Taehyung i Yoongi byli tuż za nim dyskutując o czymś, ale nie słuchał ich. Patrzył na twarz Namjoona, która była coraz bledsza. Chłopak tracił dużo krwi, dużo za dużo, a Jin robił wszystko co mógł, żeby powstrzymać krwotok.

Kiedy rozciął za pomocą lasera jego mundur i nowa fala gęstej, ciemnej krwi wezbrała się i zaczęła wylewać na boki, Jimin nie mógł oderwać od niej wzroku. Nawet gdy Jin wydawał mu kolejne polecenia, które od razu spełniał, nie mógł tego zrobić. Tak jak kazał Jin, zamknął drzwi do ambulatorium, zabezpieczając je hasłem, ale wciąż patrzył na Namjoona. Na jego ręce, które zakrywały dziurę w brzuchu. Jego krew była coraz gęstsza, ciemniejsza, ale Jimin nie bał się. Wiedział, że Jin sobie poradzi. Nie wiedział skąd miał taką pewność, ale wiedział, że wszystko będzie w porządku.

Namjoon krzyknął głośno, kiedy Jin nacisnął coś na jego brzuchu. Aplikator znów zasyczał. Kolejna dawka środka przeciwbólowego. Odczekał chwilę zanim znowu zaczął naciskać na brzuch chłopaka, ale ten dalej wył z bólu.

- Nie działa - powiedział bardziej sam do siebie. - Wy to naprawdę macie odporne organizmy, ja pierdolę - dodał i dał mu kolejny zastrzyk.

- Podporuczniku...- zaczął Jimin. Patrzył przerażony na aplikator. Trzy dawki konotokosyny wystarczyłyby, żeby zabić czterech dorosłych mężczyzn. Powoli zaczął tracić swoją poprzednią pewność. A jeśli żarty Taehyunga to jednak nie żarty. Może naprawdę ich lekarz był szalony. Kiedy twarz Namjoona stężała, poczuł, że traci grunt pod nogami.

- Szeregowy! - głos Jina był ostry i stanowczy. - Lewa szuflada, niebieska szafa, generator. Już - chłopak od razu wykonał polecenie. Namjoon wydawał się nie oddychać. Jin podniósł na chwilę głowę do góry i spojrzał na Jimina. - Nic mu nie będzie. Śpi - powiedział uspokajającym tonem. - Wierz mi, trudno jest zabić Espilionina - dodał i wrócił do zszywania rany. Jimin usiadł na krześle, obok oddychając płytko.

✔On the edge of Horizon | Yoonseok | MinjoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz