Rozdział 3. Mile spędzony czas.

1K 50 13
                                    

Kenny od rana tryskał humorem.
Nic dziwnego skoro poczuł smak ust blondyna, którego tak pragnie.
Docinki ze strony Cartman'a nie robiły na nim żadnego wrażenia. Nie umiał skupić się na rozmowie ze Stan'em i Kyle'm.
- Ej, Kabanie, słyszysz co do ciebie mowie? - spytał się Stan
- Em, co? A tak tak - odparł Kenny
- To co powiedziałem?
- ....
- No właśnie. Co jest z Tobą? Od rana w skowronkach i nie wiesz co się do ciebie mówi. Nie mowie, ze to coś złego, że jesteś szczęśliwy, ale mógłbyś uważać.
- Biedak się zakochał w Buttersie. - wtrącił Cartman
- Zamknij się Grubasie! - odparł wkurzony Kenny
- A co, nie jest tak? Ciągle go bronisz. Pewnie nocami walisz do jego zdjęć - uśmiechnął się szyderczo Cartman.
Wkurzony Kenny uderzył chłopaka.
Reszta milczała i patrzyła z niedowierzaniem na Kennego.
- Mniejsza. Kabany, ktoś wczoraj obrzucił mój dom srajtaśmą! Przysiegam, zapierdole gnoja jak Hitler zydow w 39'!
- Grubasie, odwal się w końcu od narodu żydowskiego! - rzekł wkurzony Kyle
- Ha! To może ty to byłeś! W końcu tylko żyd byłby natkę zjebany by to uczynić!
Kyle uderzył Cartmana.
- Nie zrobiłem tego! Ale słysząc to co mowisz mam nadzieje, ze ta osoba zrobi to jeszcze jeden raz i chwała jej za to!
Kenny uśmiechnął się delikatnie pod nosem bo wiedział o wszystkim, ale nic nie powiedział.
Chwilę później podjechał autobus i pojechali do szkoły.
Butters również od rana chodził rozpromieniony i zamyślony.
*Kim był ten zakapturzony koleś? Jego wspaniałe usta...*
Nie myślał o tym co go spotka dziś w szkole. Był za bardzo podekscytowany wczorajszą nocą.
Chodził cały szczęśliwy po szkole. Po chwili na korytarzu zsczepil go Kenny.
- Hej Butters
- UM, h-hej Ken! - zarumienil się lekko.
- Dziś jest piątek i może miałbyś ochotę na spacer po szkole?
- Pewnie! Czemu nie - uśmiechnął się szeroko.
Kenny również odpowiedział uśmiechem i poleciał na ostatnie lekcje.
Po skończonych lekcjach Kenny i Butters spotkali się pod szkoła. Kenny pożegnał się z chłopakami i poszli.
- Gdzie idziemy? - spytał Butters
- Hm.. pokaże Ci moje ulubione miejsce w parku.
Butters zgodził się na propozycję.
Podczas drogi mało ze sobą rozmawiali. Buttersowi biło szybciej serce o był zdenerwowany. Cisza była dosyć niezręczna wiec postanowił zacząć jakiś temat.
- Słyszałeś może o tym, jak ktoś obrzucił papierem dom Cartmana?
- Pewnie! Nie wiem kto to był, ale podziwiam gościa - ukradkiem spoglądał na sprawcę owego czynu z uśmiechem na twarzy.
Chłopcy dotarli na miejsce.
- Pięknie tu - powiedział Butters
Kenny uśmiechnął się i patrzył się głęboko w oczy blondyna co spowodowało mocne rumieńce na twarzy Butters'a.
- Uroczo się rumienisz - uśmiechnął się Kenny.
Butters spalił buraka i nie umiał nic wydusic z siebie.
- Dz-dz-dziekuje?
- Spojrz Butters - Kenny wskazał na jemiole.
- Jemioła?
- Tak, jest nad nami. Wiesz co to oznacza?
Butters nic nie odpowiedział. Jedynie pokiwal twierdząco głową.
Kenny przyciągnął do siebie chłopaka i pocałował.
Butters nie zaprzeczał, ale był bardzo zawstydzony.
Kenny zaparl Buttersa do drzewa. Puściły mu hamulce.
Patrzył mu się prosto w oczy.
- Robiłeś to już kiedyś? - spytał Butters'a
- C-co masz na myśli?
Kenny zacisł swoim kolanem krocze Butters'a uśmiechając się do niego.
Butters zamknął oczy ze wstydu.
McCormick domyślił się, że blondyn jest pierwszy raz w takiej sytuacji.
- Taki wstydliwy... - powiedział cicho po czym zaczął namiętnie całować Butters'a.
Ręką wślizgnął się pod koszule blondyna i delikatnie masował jego ciało. Kolanem zaczął delikatnie masować krocze, a ustami poszedł zająć się szyją.
Czuł przyspieszony puls i oddech chłopaka. Kolano zamienił na dłoń, lecz rozpiął mu spodnie i wsadził ją do spodni masując delikatnie członek blondyna przez bokserki.
Kenny poczuł jak członek Buttersa zaczął się powiększać.
- Komuś chyba postawił się namiocik.. - odparł cicho z uśmiechem na twarzy.
- K-Kenny, j-ja nie jestem gejem...
- Powiadasz? Twój penis mówi mi co innego.
Kenny rozpiął koszule Buttersa i zaczął językiem piescic sutki chłopaka. Dłonią wślizgnął się w bokserki i zaczął drażnić żołądź.
Butters jeknal cicho.
- J-ja nigdy...
- Wiem, niczym się nie przejmuj. Wszystkim się zajmę. Zabiorę cię do innego świata.
- A co jeśli ktoś nas zobaczy?
- Spokojnie, nikt tedy nie chodzi. Zaufaj mi.
Kenny językiem schodził coraz niżej. In niżej byl, tym bardziej czuł ciarki chłopaka. W końcu ściągnął mu spodnie i bokserki. Objął penisa Buttersa i delikatnie nim poruszał patrząc na reakcję chłopaka. Systematycznie przyspieszal. Słyszał ciche pojekiwania chłopaka. Językiem zaczął drażnić jądra. Butters zaczął się delikatnie wyginac. Chciał spojrzeć w dół, ale zbyt bardzo się wstydził.
- Gotowy? - spytał Kenny uśmiechając się
- Ch-chyba tak... - odparł
Kenny naciągnął skórę członka chłopaka i wziął do ust delikatnie ssajac odkryte miejsce.
Butters jeknal głośno. Przeszly mu mocne ciarki.
Kenny zaczął piescic ustami penisa chłopaka i przyspieszal ruchy.
Butters pojękiwał i wyginał się.
Kenny wziął swojego członka w ręce który cały pulsował z podniecenia i robił sobie dobrze.
Namiętnie sal członek chłopaka naprzemian trzepał go drugą wolną dłonią.
- Spojrz na mnie. Pobudz mnie jeszcze bardziej swoim wzrokiem. Nie wstydź się mnie.
Butters na chwile otworzył oczy i spojrzał na Kennego, który działał na dole jednocześnie u siebie. Był cały zawstydzony. Kenny uśmiechnął sie. Po chwil znowu się wygial gdy ten włożył jego członek do ust i jeknal.
Coraz częściej pojękiwał i coraz głośniej.
- Mam pomysł.... Skończymy to razem - stwierdził po czym wstał.
Opuścił swoje ubranie. Przybliżył swój członek do penisa chłopaka, połączył i masowal oba jednocześnie. Bardzo szybko. Pocałował namiętnie chłopaka. Po chwili Butters objął Kennego i głośnym jekiem doszedł. Zaraz potem doszedł i Kenny. Miał dłoń całą w swojej i Buttersa spermie. Uśmiechając się szeroko zlizal ją na oczach chłopaka, co spowodowało to u niego bardzo duże zawstydzenie. Pocałował go namiętnie po czym się ubrał i wytarl resztki spermy w chusteczke. Butters był dalej w szoku. Powoli się uspokajal i również on się ubrał.
- Taki uroczy jesteś i cały mój. W końcu. - powiedział Kenny
- T-twoj?
- Tak. Nie pozwól by kto inny proc mnie dotykał cie. Dobrze?
- ... Tak...
Po wszystkim usiedli nad jeziorem i spędzili jeszcze ze sobą dużo czasu.
Do Buttersa powoli dochodziło to, do kogo należały te usta, które wczorajszej nocy go całowały.

Kochając Śmierć Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz