Rozdział 9

1.5K 138 24
                                    

- Potti! Potti! - tak nawoływał swojego pupila pewien blondwłosy uczeń. Zaczynał już powoli panikować. Jego serce przyspieszyło jakby miało zaraz wypaść z klatki piersiowej. Ale nasz bohater zdawał się tego nie zauważać.

Po przeszukaniu całego budynku stwierdził, że kotek musi być na dworzu. Innego wyjścia nie było. Obawiał się, że kotek mógł pójść do lasu, a w nim najzwyczajniej w świecie się zgubić. Jedno było pewne jeżeli akurat tam się zgubi Draco już go nie znajdzie. Szczególnie, że kotek raczej jeszcze nie reaguje na swoje imię.

Gdy tylko wyszedł na dwór uwiał go zimny wiatr, więc wtulił się w swój szalik.

- Potti! - krzyknął zestresowany oraz zfrustrowany całą sytuacją. Bo w końcu po jakiego poernika ten kot udał się na "spacer"?

Rozejrzał się po błoniach jego wzrok padł na pewną blondynkę. Siedziała przy jednym z drzew, które otaczały jezioro. Dziewczyna nie rzucałaby się chłopakowi na oczy gdyby nie fakt, że w ramionach trzymała małą czarną kuleczkę. A ta oto kuleczka miała intensywne zielone oczy. Tylko jedno zwierzątko jakie znał miało taki kolor oczu. Wkurzony podszedł do blondynki, która gadała coś do kociaka.

- Przepraszam bardzo. Ale chyba ta zguba należy do mnie. - syknął wściekły.

Luna Lovegood podniosła swoje niebiesko - szare oczy, które Draco może uznałby za piękne gdyby nie fakt, że czarownica była totalnie pokręcona. A takich jak ona po prostu nie tolerował.

- O cześć Draco! To twój kociak? Na serio uroczy. Czy wiedziałeś, że... - pierwszy raz ktoś z innego domu powiedział mu po imieniu, a nie po nazwisku. Było to dziwne doświadczenie.

- Nie nie wiedziałem i nie chcę wiedzieć. Czy z łaski swojej możesz mi oddać to co do mnie należy?

- Oczywiście. - podała mu malutkie kociątko, które spojrzało na właściciela ze skruchą.

Draco wkurzony już zaczął odchodzić gdy nagle usłyszał za sobą.

- Wiesz, że ta rasa kotów jest nad wyraz wrażliwa? Łatwo można je zranić... Często swój smutek wyrażają gdy lecą im wielkie łzy.

- I po co mi to mówisz? - spytał zaskoczony.

Dziewczyna wzruszyła ramionami po czym stwierdziła.

- Abyś wiedział. Nie zrań go. Bo naprawdę lubi cię. A ciężko zdobyć ich zaufanie.

- Dzięki Pomy... Luna.

- Nie ma sprawy Draco. - odparła dziewczyna. Odeszła lekko podskakując i mrucząc pod nosem coś w stylu: ,,Wszędzie są te świstkołaczki, chyba ktoś się zakochał."

Blondyn pokręcił głową po czym wraz z kotkiem zaczął odchodzić w stronę zamku.

- Jeszcze raz mi tak uciekniesz, a nie dostaniesz obiadu. - warknął cicho. Za co został polizany prze kotka w palec. - Myślisz, że po tym ci wybaczę. Przykro mi ale nie wiem czy jestem w stanie. Wiesz jak się o ciebie bałem!? Nigdy więcej tego nie rób Potti. - dokończył swój wywód całując zwierzątko w czółko.

"Malfoy się o mnie bał?" pomyślał zaskoczony Harry. "Nie o ciebie tylko o swojego kotka. O swojego wroga raczej by się nie bał." odezwał się drugi głosik, który od razu rozwiał jakiekolwiek nadzieję Pottera na to, że Malfoy w jakikolwiek sposób się nin intersuję. Bo w końcu uważał go za swojego kota, a o zwierzęta się martwi jak uciekną. Gdyby Harry był prawdziwym kotem, Draco bałby się tak samo.

***

Po obiedzie na którym Harry zjadł sobie przepyszmego fileta z łososia. (Chyba za długa jest tym kotem. Nigdy wcześniej nie lubił ryb.) Razem z Draco udali się na dwór. Gdy Malfoy usiadł pod jedną z wierzbkotek od razu wyrwał się z jego objęć aby troszeczkę pobiegać. Teraz na zewnątrz była prawdziwa złota jesień, dzięki czemu było pełno liści na ziemi. Harry bez zastanowienia wskoczył w jedną z zasp. Zaczął skakać od jednej kupki liści do drugiej. Przy tym towarzyszł mu akompaniament śmiechu blondyna. Gdyby czarny mógł śmiałby się razem z nim. Jednak wszystki co dobre nie trwa wiecznie. Skok w kolejną zaspę skończył się dość brutalnie... Gdy tylko Draco usłyszał pisk kotka przeraził się i to nie na żarty. Po chwili pupil wyszedł z zaspy, a za nim... Jeż. Najwyraźniej kociak musiał na niego skoczyć przez przypadek.

Draco wziął kociaka w swoje objęcia gdy tylko zauważył, że ten krwawi z jednej z przednich łap. Zapewne to przez kolce, które były atrybutem tego leśnego zwierzątka. Bezzastanowienia Malfoy ruszył do swojej sypialni wraz z krwawiącym pupilem. Dopiero gdy uczyszczał ranę w zlewie, odezwał się.

- No i widzisz? Zawsze trzeba uważać.

Polał wodą utlenioną na co kot syknął.

- Potti nie wyrywaj się. - mruknął. Gdy zauważył łzy wypływające z oczy westchnął.

- No już dobrze kochanie. Aż taki wrażliwy jesteś? Czyli Pomyluna miała racje... A myślałem, że ta blondynka jest po prostu wariatką. Najwyraźniej się myliłem i czasami do czegoś się nadaje. - szepnął bandażując zranioną łapkę.

"Nazwał mnie... Kochaniem? Ma pewno tak się mówi do zwierząt... Chyba..." - zastanawiał się Harry

- Gdybym znał zaklęcia uzdrawiające dla zwierząt byłoby szybciej. Ale niestety nie miałem nigdy żadnego zwierzątka domowego, więc umiem tylko uzdrawiać ludzi. No ale mam nadzieję, że pomogło. - uśmiechnął się w stronę kociaka.

Po chwili położył go na łóżku mrucząc coś o tym, że powinien odpocząć. Harry chociaż nie chciał, nie pamiętał kiedy ale zasnął. Mając piękny oraz spokojny sen.

My Kitty Love ? //DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz