Rozdział 2

2.3K 152 95
                                    

Harry biegł na śniadanie, na które zresztą i tak był spóźniony. Wczoraj nie mógł zasnąć, a dziś przez to się mu odbiło. Gdy wstał jego współlokatorów dawno już nie było. Zwykle to Teodor budził go, gdy spał za długo. Krawat miał niezawiązany, a włosy jak zwykle roztrzepane, tylko jeszcze bardziej niż zazwyczaj.

- Przepraszam- mruknął, gdy na kogoś wpadł. Pomógł tej ,,osobie'' pozbierać rzeczy.

- Nic się nie stało, każdemu się zdarza- usłyszał bardzo wyraźny głos, błysnęła mu oznaka Prefekta przed oczami. Podniósł wzrok przed nim klęczała Hermiona Granger, we własnej osoby.

- Hermiono, odsuń się od niego! Po co z nim gadać, przecież to Ślizgon!- usłyszał na końcu korytarza. W ich stronę szedł rudy Ronald Weasley. Szatyn szybko pozbierał i podał rzeczy dziewczynie, po czym uciekł, za nim ktoś mógł cokolwiek powiedzieć.

Wbiegł do Wielkiej Sali, jakby gonił go Filch lub biegł maraton, kto pierwszy ten lepszy na czas. Wrota otworzyły się szybko i gwałtownie. Czuł palący wzrok uczniów i nauczycieli. Bez większego czekania usiadł przy stole Slytherinu obok Pansy, nawet nie tknął jedzenie.

- Już wstałeś ? Widziałeś, gdzieś Teodora ?- zapytał zdziwiony Blaise, że ten jednak przyszedł na śniadanie.

- Nie. myślałem, że ty mi odpowiesz- odpowiedział trochę rozczarowany udając, że je jakąś suchą bułkę.

***

Po tamtym incydencie, po reszcie śniadaniu nikt się do siebie nie odzywał. Lekcje szybko minęły. Profesor Snape wciąż na Harry'ego krzywo patrzył. Ale nie dał mu minusowych punktów bo jest w domu, w którym jest opiekunem. Szedł właśnie na obiad z Pansy.

- Ostatnio jesteś, jakiś nieobecny, Harry. I jeszcze do tego, dochodzi to spóźnienie na śniadaniu. Co się stało ?- zapytała Pansy, patrząc na niego współczującym wzrokiem.

- Nic się nie stało, co miało się stać? - odpowiedział niepewnie i spojrzał na nią.- A wiesz, kto jest naszym nowym nauczycielem czy nauczycielką Obrony przed Czarną Magią ?- zapytał zmieniając temat. Mógł się o to zapytać, bo jeszcze nie mieli dziś Obrony przed Czarną Magią, dopiero jutro.

- Jakaś różowa panna, ma około czterdzieści lat i jest z Ministerstwa - jęknęła.

- Ministerstwo Magii to zło wcielone, chcą mnie wykończyć nerwowo i psychicznie.

Gdy doszli, usiedli jak zwykle na swoich miejscach. Pan Malfoy przyglądał się temu wszystkiemu, szatyn tylko spojrzał w kierunku Stołu Nauczycielskiego, wymierzając wzrok w kierunku nowej nauczycielki.

- Dolores Umbridge, nowa nauczycielka Obrony przed Czarną Magią z Ministerstwa Magii- powiedział nagle Malfoy, Potter spojrzał na niego.

- I starszy podsekretarz Ministra Magii, czyli Korneliusza Knota- dodał Blaise, który wziął tylko jabłko i wyszedł z Wielkiej Sali.

- Jeszcze lepiej, gorszej osoby nie mogli dać - jęknął Harry. Siedział wpatrzony w innych uczniów z domów.

- Dlaczego nic nie jesz, Potter ? Nie zabłyśniesz, nic nie jedząc- odparł złośliwie odprężony Draco, widząc rozglądanie wybrańca.

- Nie jestem po prostu głodny i nic, ci do tego !- prawie krzyknął, biorąc swoją torbę i wybiegając z sali. Każdy w pomieszczeniu był zdziwiony, taką reakcją Harry'ego.

- Harry !- krzyknęła Pansy, gdy wybiegał, ale on już tego nie usłyszał. Tylko Pansy, wiedziała co przeżywa w domu i dlaczego nie je.

***

My Kitty Love ? //DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz