7.

8.7K 544 353
                                    

W rozdziale występują przekleństwa (2NC)


Dominik

Obudziłem się i od razu ubrałem okulary, po czym zerknąłem na zegar. No tak... Jeszcze dziesięć minut do budzika. Odwróciwszy głowę ujrzałem łzy spływające po twarzy nastolatka. Zmarszczyłem brwi siadając. Płacze przez sen? 

- Nie!- krzyknął krótko, wciąż pozostając w świecie snów.- P-puść!

Złapałem go za ramię i delikatnie potrząsnąłem, powtarzając jego imię. Gdy tylko chłopak się obudził rzucił mi się na szyję. Wtulił twarz w moje ramie szlochając cicho. Pogłaskałem go po plecach, które okryte były luźną koszulką.

- Nie płacz- szepnąłem.- To tylko sen... Zły, ale nieprawdziwy...

-Która godzina?- zapytał nie podnosząc głowy.

- Dwadzieścia po szóstej- odpowiedziałem patrząc kontem oka na zegar.- Muszę iść się szykować...

- N-nie zostawiaj mnie!- poprosił i przytulił mnie mocno.

- Jeśli chcesz, możesz iść ze mną- stwierdziłem próbując, go odsunąć od siebie, gdyż zaczynało brakować mi powietrza.

- Ch-chcę- wyjąkał, a ja wziąłem go na ręce i zaniosłem do pokoju gościnnego, gdzie trzymaliśmy swoje rzeczy.

Postawiłem go na ziemi  i zająłem się ubieraniem. Kiedy wiązałem krawat zerknąłem kontem oka na przebierającego koszulkę nastolatka. Zamarłem i nim ten zdążył ubrać bluzkę podleciałem do niego i złapałem za nadgarstki odsuwając je od jego ciała.

- Kto ci to zrobił?- spytałem, a chłopak rzucił się na mnie i przytulił, jednak nie pozwolił bym to ja jego dotknął.

- N-nie chce...- zaczął i głośno przełknął ślinę.- chodzić do tej sz-szkoły.

- Dobrze, uspokój się- szepnąłem i chciałem go objąć, lecz ten szybko odrzucił moje ręce.- Kto cię pobił?

- A-alan- odpowiedział i podniósł głowę patrząc na mnie błagalnie.- Nie mów nikomu...

- Nie powiem- obiecałem i odsunąłem od siebie nastolatka.- A teraz muszę iść do pracy

 Wbiegłem za zebranie oczywiście spóźniony. O tej godzinie, gdy wszyscy jadą do pracy lub szkoły są straszne korki.

- Dzień dobry, straszne dzisiaj korki. Co mnie ominęło?- zapytałem wchodząc i siadając przy dużym, drewnianym stole.

- Spóźniłeś się.- syknął sucho, po czym chrząknął.- Postanowiłem, że każdy z pacjentów raz w tygodniu będzie odbywał terapię grupową. Twoich pacjentów przydzieliłem po dwóch, tylko jedna grupa jest trzyosobowa. 

Wziąłem do ręki listę i zacząłem się jej przyglądać. Wszystkie grupy wyglądały na podzielone odpowiednio, jednak ostatnia grupa rzuciła mi się w oczy.

- O nie! Nie, nie, nie!- zaprotestowałem.- Aleksander nie może być w jednej grupie  z Iwoną!

- Za późno. Powiadomiłem dyrekcję, więc nie masz wyjścia, musisz jakoś ich pogodzić- warknął i wyszedł, a ja opadłem na krzesło i poprawiłem okulary.

***

Zegar wskazywał pięć po siedemnastej. W moim gabinecie panowała niezręczna cisza. Aleks siedział spięty wgapiając się w podłogę, a Iwona patrzyła w sufit.

- Oboje macie problemy z życiem w społeczeństwie- zacząłem w końcu.- Może jesteście w stanie powiedzieć mi dlaczego?

- Ja jestem po prostu zbyt fajna dla tych lamusów- warknęła wrednie.- A on to pizda i pedał takich nikt nie lubi.

- Nie nazywaj go tak!- upomniałem ją widząc, iż drugi nastolatek jest na skraju wytrzymania.

- Przecież to prawda!- kłóciła się.- Pedał, ciota i dziwka.- syknęła.

Zdenerwowany Aleksander podskoczył do drzwi. Szarpnął klamką, jednak drzwi nie puściły. Ruda zachichotała.

- Otwórz. Kurwa. Te. Jebane. Drzwi.

Z westchnieniem spełniłem prośbę, a chłopak od razu wybiegł. Iwona patrzyła jeszcze chwilę na mnie, po czym wolnym krokiem wyszła.

***

Wszedłem do domu i skierowałam się do sypialni, gdzie prawdopodobnie przebywał chłopak, lecz tam go nie zastałem. Chodziłem chwilę po domu, aż znalazłem go w pokoju gościnnym. Stał tyłem do drzwi, ręce trzymając na parapecie z głową opartą o szybe.

- Aleks...- zacząłem cicho.

- Wyjdź- mruknął zagryzając dolną wargę.

- Posłuchaj...

- Nie mam ochoty cie słuchać- przerwał mi.

- Na prawdę ja...

- Mam to w chuju

- Mógłbyś być trochę milszy?- zapytałem, podchodząc i przytulając go od tyłu.

- Nie, zostaw- odepchnął mnie.- Idź stąd- kiedy kolejny raz chciałem go przytulić ten uderzył mnie z całej siły w twarz.- Wypierdalaj!

Z bólem w oczach wyszedłem zamykając za sobą drzwi. A obiecałem, że nie zostawie go samego...

Aleksander

Otworzyłem okno i usiadłem na parapecie. Zaczynało padać, a zignorowałem to. Jestem nikim. Śmieciem. Dziwką. Pedałem. Ciotą. Takich jak mnie nikt nie lubi. Dominik to robi, bo inaczej nie wypada... Powtarzając to jak mantrę spojrzałem na pełne kresek przedramie. Dominik pozbędzie się problemu... Wychyliłem się do przodu, tak, że zsunąłem się z parapetu. Zrobiłem to w momencie, gdy drzwi się otworzyły. Dominik to widział. Chciał mnie powstrzymać, ale było za późno, spadłem i uderzyłem w mokrą od deszczu (mam taką nadzieję) trawę...


Ciąg dalszy nastąpi....

ehhh sors, że taki krótki... Gwiazdkujcie, komentujcie i tak dalej

Typ samotnikaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz