Aleksander
Usiadłem na sofie i uśmiechnąłem się do Dominika, który zmierzał w moją stronę. Po chwili usiadł i objął mnie ramieniem. Pocałowałem go lekko, po czym zaczęliśmy oglądać film. W pewnym momencie, coś zrozumiałem. Są święta, czyli czas, który spędza się z rodziną. Dominik, powinien, właśnie w tym gronie być. Łza zakręciła mi się w oku, jednak szybko powstrzymałem ją przed wypłynięciem.
- Dominik?- odezwałem się, cichym, niepewnym głosem.
- Hm?- mruknął.
- B-boo... Czy ty nie powinieneś w święta być z rodziną?- zapytałem, stresując się odpowiedzią.
- Nie.- zaprzeczył i mocniej mnie przytulił.
Postanowiłem, więc nie drążyć tematu. Jeśli będzie chciał mi coś powiedzieć to powie to sam.
- Ale jest pewna osoba, którą chciałbym zaprosić na wigilię.- odezwał się po chwili.- To mój przyjaciel i nie chciałbym, aby spędził te święta samotnie, obawiam się jednak, że nie będziesz zadowolony z obecności tej osoby.
- Kto to taki?- zaciekawiłem się.
- Damian.- odpowiedział, a ja spojrzałem na niego pytająco. Dominik zrozumiał moje nieme pytanie i odrzekł:- Wychowywał się w domu dziecka. Nie ma nikogo, więc w święta siedziałby sam.
- Możesz go zaprosić- mruknąłem i powróciłem do oglądania.
Kilka dni później...
Nie spałem całą noc, żeby dokończyć prezenty dla nich obu. To znaczy dopracować prezent dla Dominika i zrobić prezent dla Damiana. Posniosłem się z krzesła i rozprostowując kości, spojrzałem na zegar. Wskazywał godzinę szesnastą, czyli za godzine powinien pojawić się gość. Poszedłem do sypialni i popatrzyłem na przebierającego się Dominika. Mężczyzna uśmiechnął się do mnie przyjaźnie i skończył wiązać krawat.
- Mógłbyś ubrać dzisiaj koszulkę z krótkim rękawem?- zaproponował.
Przyjrzałem mu się przenikliwie. Wiedziałem, że to zaplanował. Od dwóch dni grzał cały dom, bym nie miał wymówki, żeby ubrać bluzę. Postanowiłem udawać, że nie obchodzi mnie to, czy ktoś widzi moje blizny.
- W porządku- odpowiedziałem, a na jego twarzy widoczne było zdumienie, lecz tylko chwilę.
Podszedłem do szafy i wyjąłem w miarę elegancką białą koszulkę z narysowanym reniferkiem. Wyszedłem z sypialni i skierowałem się na dół, by wszystko przygotować. Po chwili dołączył do mnie Dominik. Jakieś pięć minut później przyszedł Damian i kolacja się rozpoczęła. Podzieliliśmy się opłatkiem i usiedliśmy przy stole. Byłem nieco zestresowany tym, że właściwie obca dla mnie osoba widzi moje blizny. Kiedy chciałem nalać barszcz moja ręka zadrżała, a waza się przewróciła. Jej zawartość natomiast wylądowała na obrusie, podłodze, a przede wszystkim spodniach, siedzącego przede mną Damiana. Mężczyzna wstał szybko i odsunął się od stołu.
- Przepraszam!- krzyknąłem szybko i sięgnąłem ścierkę.
- Spokojnie- rzekł i lekko się uśmiechnął.- Pożyczę spodnie od Dominika.
Wspomniany wyżej chłopak uśmiechnął się do mnie pocieszająco i poszedł na górę. Zjebałem. Z resztą jak zawsze...
Dominik
Dałem Damianowi spodnie, po czym udałem się na dół. Zatrzymałem się przy wejściu do kuchni. Z ukrycia obserwowałem poczynanie nastolatka. Chłopak wyczyścił już podłogę, a teraz szorował obrus. Po jego policzkach spływały łzy. Ocierał je nerwowo. W pewnym momencie cisnął gąbką do zlewu i chwycił nóż. Ścisnął go mocno i przyłożył do nadgarstka. W jego oczach jednak widziałem zawachanie. W tym momencie przyszedł Damian. Powstrzymałem go przed pójściem do kuchni i dalej przyglądałem się Aleksowi. W pewnym momencie chłopak odłożył nóż na swoje miejsce i stanął przy zlewie. Podszedłem do niego i przytuliłem go od tyłu. Ten odwrócił się i wtulił w moją klatkę piersiową, przepraszając.
- Nie przepraszaj. Jestem z ciebie naprawdę dumny- wyznałem, a on odsunął się i spojrzał na mnie zdziwiony.- Powstrzymałeś się od tego. Pomimo, że było blisko w porę zrezygnowałeś.
Aleksander uśmiechnął się słabo. Pochyliłem się nad nim i pocałowałem. Chłopak nie zdawał sobie sprawy, że Damian wszystko widzi, więc odwzajemnił pocałunek. Całowaliśmy się, aż przerwało nam chrząknięcie. Aleks zarumienił się i uśmiechnął niepewnie.
- Sorka, że przeszkadzam, ale jestem naprawdę głodny- zaśmiał się czarnowłosy.
Ponownie usiedliśmy do stołu. Damian z uśmiechem włożył sobie uszka do miski przeznaczonej na barszcz.
- W sumie fajnie, że go wylałeś- przyznał napychając się uszkami.- Nfigdy nie lufiłem barfu, a ufka ufielbiam- wyznał z pełnymi ustami.
Aleks wybuchł śmiechem, a ja zachichotałem. Damian potrafił poprawić humor każdemu. Po zjedzeniu usiedliśmy na sofie w salonie. Ja najbliżej choinki, Aleks po środku, a Damian po jego lewicy. Wspólnie postanowiliśmy, że jako pierwszy prezenty otwierać będzie Damian. Podniósł jedną z paczek i przeczytał karteczkę. Jak się okazało prezent był od Aleksa. Nastolatek bardzo zestresował się widząc jak Damian dokładnie ogląda zawartość.
- To jest piękne!- wykrzyknął, po czy zwrócił się bezpośrednio do Aleksandra.- Sam to zrobiłeś?
Onieśmielony nastolatek przytaknął.
- Masz talent!- stwierdził czarnowłosy i szeroko się uśmiechnął.
Trzy prezenty później to ja otwierałem paczkę od Aleksa. Nastolatek bardzo się zestresował i zacisnął powieki. Przyjrzałem się obrazkowi ze zdumieniem. To jest piękne! Objąłem go i pocałowałem w policzek.
- Jest piękne, dziękuję- szepnąłem.
Aleks zarumienił się, a ja sięgnąłem po ostatni prezent, który był dla nastolatka. Chciałem zostawić go na koniec, gdyż myślę, że to będzie świwtna niespodzianka dla niego. Aleksander zerwał papier i otworzył usta w szoku. Patrzył na instrument z niedowierzaniem. Uśmiechnąłem się.
- To musiało był w chuj drogie!- krzyknął, a ja skarciłem go za brzydkie słowa.
- Spokojnie stać mnie- rzuciłem niedbale i spojrzałem wyczekująco na nastolatka.
Chłopak zamknął oczy i najpierw nastroił instrument, a następnie zaczął grać kolendę "Cicha noc". Cały czas nie uchylał powiek. Uśmiechnął się delikatnie. Kiedy skończył ja i Damian zaczęliśmy bić mu brawa a on zarumienił się wściekle i uderzył na poduszkami. Tak zaczęła się wojna na poduszki.
***
Usiadłem na sofie zmęczony sprzątaniem. Damian wyszedł jakieś półtorej godziny temu. Nagle poczułem ciężar na kolanach. Aleksander wtulił twarz w moją szyję.
- Co się stało?- spytałem i pogłaskałem go po plecach.- Smutno mi- odparł ogólnikowo, a ja pocałowałem go w ucho.
- Dlaczego?- zapytałem owiewając jego ucho swoim oddechem.
- Tęsknię za mamą- wybąkał, na co westchnąłem.
- Ja też- szepnąłem. Po chwili ciszy odezwałem się ponownie: - Moja matka zabiła się zaraz po tym jak umarł mój brat. Jak miałem osiemnaście lat ojciec dowiedział się, że wolę chłopców i wyrzucił mnie w domu. Byłem już na studiach, więc zamieszkałem w akademiku, a że miałem stypendium posiadałem pieniądze. Zaraz po dostaniu pracy przeprowadziłem się tutaj.
- Jesteś chodzącym ideałem- mruknął nastolatek.- Wiesz jak to zmienić?
- Nie?- bardziej zapytałem niż stwiwrdziłem.
- Trzeba obciąć ci nogi- chłopak zaczął się śmiać, a ja pokręciłem głową.
- Pogadamy o tym na następnej sesji- powiedziałem, a to wywołało u chłopaka kolejną salwę śmiechu.
1028 słów
Pisałam ten rozdział ryzykując straceniem telefonu xD Zapowiada się, że jednak zasłużycie na część 2 😉
CZYTASZ
Typ samotnika
Teen FictionAleks- biedny chłopiec z niską samooceną, którego życie zmieni się przez pewnego psychologa Dominik- młody psycholog, którego, życie zmieni się przez pewnego pacjenta Zapraszam do przeczytania części drugiej! Opowiadanie pt. "Zawsze sam", a fabuła n...