Starzy przyjaciele i nowe problemy

645 48 48
                                    

[ Wczorajszy wieczór ]

Harry przesunął się na niewygodnym, twardym krześle barowym. Był raczej znudzony, a poza tym, on i Louis powinni wrócić do domu w niecałą godzinę, jeśli chcieli wypocząć przed jutrzejszym koncertem. Louis poszedł przynieść im ostatnią rundę drinków przed pójściem. Odszedł przed dłuższą chwilą i Harry zaczynał się martwić. Gdzie on jest do cholery? Nagle zobaczył Louisa przeciskającego się przez tłum ludzi, próbującego dotrzeć do niego prostą drogą. Ale nie był on sam. Podążał za nim młody i (według Harry'ego) przystojny mężczyzna. Ubierał się troszkę podobnie jak niegdyś Louis: T-shirt w paski, szara bluza i spodnie w ceglanym kolorze.

- Proszę Harry. Twój drink. Poprosiłem, aby dodali tu tę małą parasolkę, bo wiem jak bardzo je uwielbiasz - Louis postawił drinka przed Harrym rzucając mu swój najlepszy uśmiech.

- Oh, dziękuję - mruknął chłopak zanim zwrócił uwagę na znajomego Louisa. - Widzę, że teraz dodają również darmowych towarzyszy do każdego drinka - powiedział z uśmiechem, który wydawał się być krystalicznie czysty, mimo że Harry był zirytowany jak cholera. Louis spojrzał na niego zdenerwowany, ale jego kompan zachichotał cicho i w opinii Harry'ego, arogancko.

- Mam na imię James i obawiam się, że nie jestem na sprzedaż - odparł z głupkowatym uśmieszkiem.

"Taaa, nawet, jeśli byłbyś, nikt nie wydałby na ciebie pieniędzy" - pomyślał Harry. Głośno powiedział:

- Więc, miło cię poznać, James (kłamstwa, mnóstwo kłamstw). Czy ty i MÓJ chłopak się znacie?

- Tak, spotkaliśmy się parę razy...

- Ale minęło dużo czasu od ostatniego spotkania i rozmowy - dokończył Louis, starając się uspokoić Harry'ego. Wiedział, że brunet nie jest typem zazdrośnika, ale teraz był naprawdę zdenerwowany.

James kontynuował:

- To prawda. Poznaliśmy się w podstawówce i razem sporo narozrabialiśmy. Człowieku, nauczyciele nas nienawidzili! To było piekło. Ale straciliśmy kontakt po ukończeniu szkoły, wiesz jak to jest... Przyrzekasz komuś, że zawsze będziecie przyjaciółmi, a za chwilę się oddalacie. Nie rozmawialiśmy od kiedy byliśmy jedenasto-, dwunastolatkami?

- Tak, coś koło tego - zgodził się Louis.

- Co za dziwny zbieg okoliczności, że spotykamy się w takim miejscu. I popatrz na siebie! Już dorosły, w związku i oczywiście kurewsko sławny! - James uwiesił się mocno na ramieniu Louisa i zaczął śmiać. - Człowieku, nawet nie wiedziałem, że mi cię brakuje, dopóki cię nie spotkałem! Mamy tyle do nadrobienia!

- Tak, wierzę - przerwał Harry. - Ale mamy jutro koncert i potrzebujemy być z Louisem wypoczęci. Więc, właśnie mieliśmy wychodzić...

- Oh, daj spokój, jestem pewien, że możecie zostać chwilkę dłużej - odrzekł wyzywająco James.

- Widzisz, jestem przekonany, że jesteś wspaniałym kolegą (KŁAMSTWA), ale naprawdę musimy się wyspać. Miło było cię poznać - Harry naprawdę nie był typem, który robi się zazdrosny i nieprzyjemny dla innych, ale był wykończony i zawsze w takich sytuacjach stawał się zirytowany. Po prostu chciał się położyć. Z Louisem. Z JEGO Louisem.

Wstał, podniósł swoją kurtkę i złapał Louisa za ramię, chcąc go unieść. On jednak wyszarpnął się i syknął:

- Czy ja mogę się w ogóle odezwać? Może chcę zostać tutaj z Jamesem trochę dłużej?

- Co? - Harry nie wierzył własnym uszom.

- Dobrze mnie usłyszałeś. Nie widziałem Jamesa od lat i naprawdę lubię jego towarzystwo - jego ton odrobinę zelżał. - Dlaczego nie możemy zostać godzinę dłużej? Jestem pewien, że wypoczniemy wystarczająco. Będzie świetnie! Siadaj, kochanie.

I to był ten moment, w którym Harry'emu puściły nerwy.

- Nie Louis, nie możemy zostać dłużej, nawet na godzinę. Umawialiśmy się, że pójdziemy, ponieważ mamy zobowiązania, rzeczy do zrobienia! Ludzie na nas liczą! Jak myślisz, czy Liam, Niall i Zayn zawiedliby zespół? Wychodzę teraz i możesz pójść ze mną, i położyć się do łóżka, albo zostać tutaj dłużej, i w takim wypadku po powrocie do domu śpisz na pieprzonej kanapie!

Wow. Zdaje się, że alkohol podziałał na Harry'ego mocniej niż zdawał on sobie sprawę. Louis i James patrzyli się na niego z szeroko otwartymi oczami.

James jako pierwszy przełamał ciszę:

- Koledzy, bardzo mi przykro. Nie chcę być powodem kłótni. Louis, może powinieneś po prostu pój...

- Nie! - wypalił Louis. Objął Harry'ego w talii i odciągnął w najdalszy kąt klubu, krzycząc:

- Co się do kurwy z tobą dzieje? Dlaczego jesteś tak strasznie nerwowy?

- Dlaczego? Naprawdę?! Jak ty byś się czuł, gdybym ja nie zwracał na ciebie uwagi i flirtował ze starymi przyjaciółmi?

- Flirtował? Czy ty w ogóle wiesz, o czym mówisz? My nie flirtujemy, nigdy bym tego nie robił z kimś, jeżeli jestem w związku. Kurwa, Harry, nigdy bym z ciebie nie drwił i z premedytacją ranił i ty wiesz to!

- Tak, wiem - przyznał Harry spokojnym głosem. Skierował wzrok na podłogę, nie ważąc się spojrzeć na Louisa. - Czy to znaczy, że pójdziesz ze mną do domu?

Louis zmarszczył brwi.

- Nie, Harry. Wciąż chcę tu zostać i porozmawiać z Jamesem. Nie widzieliśmy się od tak dawna i bóg wie, kiedy spotkamy się znowu, o ile w ogóle kiedyś się spotkamy. Ale ty możesz iść do domu i pójść spać. Wyglądasz, jakbyś naprawdę tego potrzebował - uniósł dłoń, by odgarnąć ciemny kosmyk z twarzy Harry'ego, ale on cofnął się, unikając dotyku. Zachowywał się jak nieznośne dziecko, robiąc z igły widły, ale nie dbał o to. Wszystko zaszło za daleko.

- Świetnie! - wykrzyczał. - Zostań i baw się dobrze ze swoim "przyjacielem". Mam nadzieję, że nie będziesz jutro zbyt obolały po nocy spędzonej na kanapie!

- Harry, ja... - Louis próbował chwycić jego dłoń.

- Nie dotykaj mnie, do ciężkiej cholery! - ludzie zaczęli się na nich patrzeć. Harry z furią odwrócił się i podszedł do ich miejsc przy barze, aby zabrać swoją kurtkę i torbę.

- Pieprz się, Tomlinson - wysyczał.

Zabrał swoje rzeczy nie zwracając najmniejszej uwagi na Jamesa, który wciąż siedział w tym samym miejscu, co wcześniej. Właśnie zmierzał do wyjścia, gdy poczuł silną, wręcz żelazną rękę ciągnącą go do tyłu. Odwrócił się, myśląc, że to Louis go złapał, ale zamiast niego napotkał twarz Jamesa jedynie kilka centymetrów od swojej. Oddalił się on od Harry'ego jak tylko zyskał jego uwagę.

- Nie zapomnij tego - wręczył Harry'emu do połowy pełną butelkę coli. - Wypadła z twojej torby, gdy jakiś nieostrożny klubowicz cię potrącił.

Harry wyrwał ją z jego dłoni bez podziękowania, kierując się do pobliskiego wyjścia. Tej nocy zamknął na klucz drzwi ich sypialni, zmuszając Louisa do spania na kanapie. Następnego ranka szatyn opuścił mieszkanie zanim Harry się obudził. Później spotkali się dopiero z resztą zespołu. Harry, po całej nocy myślenia o tym, co stało się w klubie, doszedł do wniosku, że przesadził. Był niesprawiedliwy dla Louisa i pragnął przeprosić go przy najbliższej okazji. Jednak Louis uparcie ignorował i unikał Harry'ego. To nie był pierwszy raz, gdy Louis poszedł sobie gdzieś i nikt nie miał pojęcia, gdzie się znajduje.

Byli razem trzy lata i mieli mnóstwo sprzeczek, nawet podczas tras koncertowych i publicznych wystąpień, ale zazwyczaj kończyło się rozmową i wszystko wracało do normy zanim zaczęli występ lub wywiad.

Nie tym razem.



Limelight Burns PL (Larry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz