Uratuj mnie

699 30 37
                                    

Zimny wiatr bezlitośnie smagał go, kiedy pośpiesznie szedł chodnikiem. Asfalt był ponuro oświetlony ulicznymi lampami. Powinien był założyć grubszą kurtkę, ale nie wyobrażał sobie, że w tym roku tak wcześnie będzie już chłodno. Dopiero zaczynał się październik, ale zimne powietrze już mogło skutkować szansą odmrożeń, zwiastować mroźną zimę. 

Owinął ramiona wokół torsu w bezowocnej próbie zatrzymania ciepła, gęsia skórka pokryła jego bladą skórę. Nie mógł nic na to poradzić, ale pomyślał, że ubranie się tak rzeczywiście było błędem. Jego dłoń znalazła drogę do tylnej kieszeni jego jeansów i ostrożnie wsunęła się do środka. Kiedy jego palce napotkały zimny metal, poczuł dreszcz przebiegający po kręgosłupie i tym razem nie było to spowodowane wiatrem.  Zatrzymując się w cieniu dwóch sąsiedzkich lamp, wyciągnął interesujący go obiekt. Nóż automatyczny. (Przyp.tłum. czyli taki, który po naciśnięciu się rozkłada)

Spojrzeniem tak zimnym jak wiatr przyjrzał się broni. Prawie zapomniał, że był w posiadaniu takiej rzeczy, dopóki jego dzika furia nie dała o sobie znać. Bezmyślnie, poszedł zabrać nóż przed opuszczeniem domu w celu spotkania z nim. Cóż, nie bezmyślnie. Doskonale wiedział, po co to ze sobą bierze. Co zamierza z tym zrobić. Niemniej jednak teraz, gdy stał tutaj posępnie, samotnie i drżąc z zimna (i strachu), trzymając broń w swojej filigranowej dłoni, to wszystko zdawało się być okropnym pomysłem. Był tak zdeterminowany, aby zabić Jamesa, że nie pomyślał nawet o tym jak kurewsko szalone jest myślenie o zabiciu kogokolwiek. Nawet, jeśli był to James, który prawie zakończył cenne życie Harry'ego w tak bolesny sposób... Cholera. Znowu nadeszła szalona wściekłość. Pragnienie wbicia spiczastego ostrza w sam środek klatki piersiowej Jamesa. Jego pięść zacisnęła się mocno wokół noża. ' Zabić go. Zabić tego pieprzonego sukinsyna.' Aż coś w nim zawarczało.

Wyjątkowo zimnemu podmuchowi wiatru udało się sprowadzić go znowu na ziemię. Ze znużonymi oczyma, opuścił swoje zesztywniałe ramię i znowu poluzował uścisk wokół zimnego metalu. Kurwa. Kiedy zamienił się w psychicznego mordercę? Ukaranie Jamesa za to, co zrobił, wydawało się jedyną rozsądną rzeczą do zrobienia, gdy cała masa adrenaliny płynęła w jego żyłach i gdy bezgraniczna wściekłość, i żądza zemsty zasnuwała jego umysł. 
Ale teraz, gdy przestał myśleć o tym zrozumiał, że konsekwencje tego przedsięwzięcia mogą być znacznie gorsze w stosunku do zysku. A zyskiem tym byłaby satysfakcja z zemsty. Ale finalnie, to wszystko odwróciłoby się i mógłby jedynie ugryźć się w tyłek. W swój śliczny, kształtny tyłek. Mógłby zostać pieprzonym mordercą. Mógłby zostać złapany i skazany, ponieważ nie był hiperinteligentnym, czarnym charakterem, który potrafi usunąć dowody swojego przestępstwa i żyć dalej tak, jakby nic się nie wydarzyło. Nie, on mógł wylądować w więzieniu na naprawdę długi, długi czas. Jego serce podskoczyło na myśl o jego rodzinie i znajomych, którzy z pewnością odgrodziliby się od niego, jeszcze zanim zostałby zwolniony; przyjazne twarze, niektóre pełne miłości i przywiązania, teraz patrzyłyby na niego oczami pełnymi smutku, złości, rozczarowania... i obrzydzenia. Ale osobą, która ucierpiałaby najbardziej byłby Harry, czyż nie? Harry, człowiek, który kochał go odkąd był osiemnastolatkiem, człowiek, który przyrzekł kochać go do końca życia. Louis wiedział, że Harry naprawdę miał to na myśli, naprawdę. Ale czy mógłby kochać zabójcę?

Znając Harry'ego, on prawdopodobnie trzymałby się myśli o niewinności Louisa nie chcąc, nie będąc w stanie zaakceptować faktu, iż jego narzeczony, mężczyzna, którego znał i kochał przez tak długi czas, mógłby zakończyć czyjeś życie z zimną krwią. Mógłby zapłakać się, myśląc każdej nocy o swojej miłości, zamkniętej w więzieniu, mimo 'oczywistej niewinności'.

"Mógłby mnie stracić. I to by go zniszczyło" - zrozumiał Louis, łzy napłynęły do jego niebieskich oczu.

A nawet jeśli zaakceptowałby, że Louis jest mordercą: to też mogłoby go wykończyć, czyż nie? Miałby absolutną pewność, że osoba, która była dla niego najważniejsza i którą uważał za najmilszego człowieka na świecie jest aktualnie potworem... jeśli to nie zniszczyłoby jego siły do zaufania komukolwiek ponownie, nie wiem, co innego by mogło. Harry byłby absolutnie załamany, rozczarowany, zszokowany, smutny, zły i zniesmaczony. Myśl, że wspomnienie twarzy Louisa sprawiałoby, iż Harry czułby się chory, spowodowała, że Louis skręcił się w psychicznej agonii.

Limelight Burns PL (Larry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz