Rozdział 5

58 12 5
                                    

Postawiłam danie przed ostatnim klientem i szybko poszłam na zaplecze. Zbliżała się dwudziesta trzecia, a moje oczy już kleiły się ze zmęczenia. Założyłam kurtkę, opatuliłam się szalikiem i czapką, po czym żegnając się z kilkoma współpracownikami oraz szefem wyszłam na dwór przez tylne drzwi. Na chodnikach było już pusto i cicho, jedynie kilka osób jeszcze dokądś zmierzało. Wyciągnęłam telefon z torebki. Z uśmiechem ulgi zobaczyłam, że Oliver napisał do mnie wiadomość: Przyjadę o ciebie o 23. Stojąc na mrozie i czekając na przyjaciela, doszłam do wniosku, że nie musiałam się tak spieszyć z wychodzeniem z pracy. Ale teraz nie będę już tam wracać. Przysiadłam na murku koło restauracji, bawiąc się telefonem, żeby zignorować przenikliwe zimno. Nagle usłyszałam kroki i uniosłam głowę, żeby zobaczyć kto idzie.
Widząc osobę, która zmierzała w moim kierunku, szybko zerwałam się na równe nogi.
- Cole...
Chłopak skierował wzrok w moją stronę i chciał iść dalej, ale zastąpiłam mu drogę, wbijając w niego uporczywe spojrzenie.
- Chociaż mnie posłuchaj. Naprawdę, naprawdę nie chciałam żeby tak wyszło. Gdy zadzwoniłeś, chciałam powiedzieć, że chętnie bym z tobą wyszła, tylko akurat nie mogłam w terminie, który mi proponowałeś, ale padł mi telefon i zabrzmiało to tak, jak zabrzmiało... - Splotłam palce dłoni i spojrzałam na chłopaka. Z ulgą zauważyłam, że wyraz jego twarzy jest o wiele bardziej przyjazny niż jeszcze dwie minuty temu, mimo to jego brwi powędrowały ku górze.
- Dlaczego nie oddzwoniłaś? - W odpowiedzi na to pytanie opowiedziałam mu całą historię, w duchu prosząc, żeby uwierzył w moją szczerość.
Nie miałam się czym martwić. Kilka chwil po tym, jak skończyłam mówić, chłopak posłał mi długie spojrzenie, a potem uśmiechnął się kącikiem ust i przyciągnął mnie do siebie, śmiejąc się pod nosem.
- Ależ ty jesteś udana - parsknęłam, obejmując go i chowając nos w jego szaliku. Nos, oraz niekontrolowany szeroki uśmiech.
- To nie moja wina. Ostatnio życie chyba testuje moją cierpliwość, ale przysięgam, że ona zaraz mi się skończy... - wymamrotałam pod nosem i odsunęłam się od Cole'a. Ten spojrzał na mnie z uśmieszkiem, a ja aż podskoczyłam, gdy usłyszałam za sobą donośny klakson, wypełniający nocna ciszę. Zobaczyłam siedzącego za kierownicą Olivera. Ostatni raz uśmiechnęłam się do blondyna (CZY ON CHOLERA BYŁ BLONDYNEM???) i pobiegłam do auta, chcąc jak najszybciej się ogrzać. Chociaż, gdybym miała wybierać, wolałabym zostać z chłopakiem na mrozie niż teraz wracać do domu z tym szaleńczym uśmiechem. Gdy wsiadałam usłyszałam jeszcze jak Cole woła:
- Czy teraz się ze mną umówisz?
Spojrzałam na niego i doznałam wrażenia, że mój uśmiech stał się jeszcze szerszy.
- Jest taka możliwość!

Wróciłam z Oliverem do domu. Kerry już spała, ale my zupełnie nie mieliśmy na to ochoty. Poszłam do siebie po tym jak chłopak powiedział mi, że zaraz przyjdzie. Owinęłam się ciepłym kocem i usiadłam przy stole w kuchni razem z podręcznikami do nauki i zimowymi skarpetami na nogach.
- Zepsujesz sobie wzrok - powiedział pół godziny później Oliver wchodząc do mojej kuchni i zapalając górne światło. Zamrugałam, żeby pozbyć się uczucia piasku pod powiekami i uśmiechnęłam się do niego. Podszedł do kuchenki i nastawił wodę w czajniku. Zaczął szykować kubki na herbatę.
Przeciągnęłam się i zamknęłam podręczniki po czym wstałam, podchodząc do ścian.
- Uważam, że tak jest lepiej - powiedziałam i zgasiłam zapaloną przez chłopaka lampę. W pomieszczeniu znowu zapanował mrok, rozświetlany słabymi kinkietami i sznurami lampek.
Oliver spojrzał na mnie lekko rozbawiony i postawił na stole dwa parujące kubki herbaty.

Usiadłam na krześle, podmuchałam na herbatę, a potem uniosłam głowę i uśmiechnęłam się szeroko do przyjaciela.
- Ty wiesz co teraz chcę robić, prawda? - zapytałam, na co Oliver uśmiechnął się lekko i wstał z krzesła.
- Gdzie schowałaś składniki?
Radośnie zerwałam się ze swojego miejsca i idąc w ślady chłopaka, podeszłam do blatu.

Wyciągnęłam mąkę i zaczęłam instruować Olivera gdzie leżą pozostałe produkty. Po kolei wyjmowaliśmy masło, cukier, jajka, przyprawy.
- Gdzie masz kakao i miód? - zapytał chłopak gdy ja szukałam deski lub stolnicy. Uniosłam głowę, patrząc na niego z zaskoczeniem.
- Kakao? Miód?
BRUNET CZY BLONDYN OMGGG NO uniósł brwi, a potem parsknął śmiechem.
- Nie wierzę. Nie wiedziałaś, że jest potrzebne kakao? Na pierniczki? - pokręcił głową z udawanym politowaniem, a ja mruknęłam i wyjęłam stolnice na blat.
- Nie bądź taki mądry. Gdybym była idealna we wszystkim, nie zniósłbyś tego
- Już nie znoszę - trzepnęłam go w ramię i zaczęłam szukać brakujących składników.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 02, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Kawa o smaku piernika [nieskonczone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz