Rozdział Ósmy

5.8K 277 41
                                    

Odkąd cała szkoła dowiedziała się o nadchodzącym balu, nikt nie mówił o niczym innym. Wszyscy uczniowie, którzy ferie świąteczne spędzali w szkole mieli obowiązek zapisać się na listę. W tym roku takich osób było naprawdę mnóstwo. Zostali głównie ci, którzy wybierali się na bal. W końcu nadszedł przez wielu upragniony dzień Bożego Narodzenia. O godzinie 14 wszyscy udali się na ucztę. Była ona zorganizowana głównie dla tych uczniów, którzy byli zbyt młodzi, by móc udać się na bal. Cała uroczystość trwała 2 godziny i wszyscy wspominali ją bardzo miło. Otrzymali wiele upominków i złożyli mnóstwo życzeń. Jednak poszła ona w niepamięć, gdy o godzinie czwartej wieczorem wszyscy udali się do dormitoriów, by przygotować się na bal. Harry i Ron nie potrafili zrozumieć tych wszystkich dziewczyn, które od razu rozpoczynały przygotowania. Usiedli więc z Hermioną, Ginny i Neville'm przy kominku i poświęcili się grze w eksplodującego durnia. Raz po raz przez pokój przebiegały podniecone dziewczyny pytając przyjaciółki o radę.
- Hermiono z kim idziesz na bal? - Spytał Harry
- Głupie pyyanie, wiadomo, że z Malfoy'em - Ginny popatrzyła z pogardą na ukochanego
- A dlaczego pytasz? Masz już partnerkę - Zażartowała Miona. Chwilę się śmiali, żartowali, lecz wkrótce wybiła godzina 18 i Gryfonki zniknęły za drzwiami swojego dormitorium, aby rozpocząć przygotowania. Czekoladowooka włożyła na siebie rozkloszowaną suknię w morskim kolorze. Nie miała ramiączek, a góra była na kształt serca, pokryta cekinami. Do niej założyła morskie, wysokie szpilki. Paznokcie pomalowała lakierem w takim samym kolorze. Delikatnie podkreśliła oczy i usta. Długo męczyła się, by wyprostować włosy, jednak za nic w świecie nie otrzymała oczekiwanego efektu. Pomogła sobie różdżką, ale nie minęło nawet 5 minut, a jej włosy na nowo zaczęły żyć własnym życiem. Postanowiła za pomocą czarów upiąć go w eleganckiego koka. Efekt bardzo jej się spodobał. Posprzątała szybko w dormitorium i zobaczyła Ginewrę. Miała na sobie długą, bladoróżową suknię. Włosy spięła w zadziornego, wysokiego koka. Wyglądała naprawdę pięknie. Nie mogąc nic powiedzieć Hermiona otworzyła kufer, by schować różdżkę i prawie natychmiast ujrzała karteczkę z napisem "czekam o 11". Bardzo dziwnie się poczuła, co najwyraźniej zauważyła jej przyjaciółka, ale nie odpowiadając na jej natarczywe pytania ruszyła prosto  do Wielkiej Sali. Nie była ani za wcześnie, ani za późno. Rozejrzała się w poszukiwaniu swojego partnera, lecz nigdzie go nie było. Chciała zapytać któregoś ze Ślizgonów, ale ktoś złapał ją od tyłu za rękę i delikatnie obrócił w miejscu. Spojrzała w górę i zobaczyła uśmiechniętego Malfoy'a. Na sobie miał szmaragdową szatę, podobną do tej, którą kilka lat temu miał na sobie Harry.
- Ładnie wyglądasz... - Powiedziała Gryfonka chcąc przerwać ciszę.
- Ja ładnie wyglądam? Widziałaś siebie w lustrze? - Na twarzy Miony automatycznie pojawił się rumieniec - Mogę panią prosić?
Draco wyciągnął do niej rękę, którą od razu chwyciła. Ruszyli do jednego ze stołów i usiedli. Chwilę później cała sala ucichła i przemówiła profesor McGonagall. 

- Witam was wszystkich, drodzy uczniowie Hogwartu! Dziś na tej sali świętujemy Boże Narodzenie, a przy okazji uczcimy wygranie Bitwy o Hogwart. Wszystkim czarodziejom, którzy przyczynili się do zwycięstwa, chcielibyśmy bardzo podziękować, a także uczcić pamięć tych, którzy poświęcili swoje życie, by raz na zawsze pozbyć się Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. Proszę powstańmy wszyscy! - Krzyknęła na całą salę i wszyscy uczniowie razem z nauczycielami wstali ze swoich miejsc - Podnieśmy różdżki w górę! - Wszyscy unieśli różdżki - Za Severus'a Snape'a, czarodzieja, który poświęcił życie oraz własną reputację, by chronić przeciwników Lorda Voldemort'a! - Wszyscy jednocześnie powiedzieli "Za Severus'a Snape'a" i wystrzelili czerwone iskry w górę - Za Remusa Lupina, członka Zakonu Feniksa! - Powtórzyli czynność - Za Alastora Moody'ego, aurora, członka Zakonu Feniksa - McGonagall po kolei wymieniała wszystkich poległych, którzy walczyli przeciw Voldemort'owi, a cała szkoła powtarzała po niej, raz po raz wystrzeliwując czerwone iskry z różdżek. Minęło 10 minut i McGonagall zwinęła listę poległych. Uczcili minutą ciszy zmarłych i zaczęli balować. Hermiona i Draco napili się piwa kremowego po czym poszli na parkiet. Przetańczyli kilka szybkich piosenek i zmęczeni ruszyli do stołu. Jednak Mionie nie dane było usiąść, bo akurat zamówiona przez nich kapela zaczęła grać wolną piosenkę. Ślizgon chwycił Gryfonkę za rękę i przyciągnął ku sobie. Położył jej ręce na swoich ramionach, a sam złapał ją w pasie. Hermiona wtuliła się w niego i położyła mu głowę na ramieniu. Chwilę się kołysali w miejscu, a gdy piosenka się skończyła, zaczęli tańczyć dalej. O wpół do jedenastej Hermiona bąknęła Draconowi, że idzie do toalety i wyszła z Sali. Ruszyła pod Bijącą Wierzbę i prawie natychmiast zrobiło jej się zimno. Przywołała z dormitorium swoją pelerynę, podeszła pod Wierzbę i rozejrzała się. Nagle ktoś zatkał jej usta od tyłu i poprowadził do Zamku. Hermiona spróbowała po zapachu poznać kim owa postać jest, ale nie znała perfum, które wyczuła. Nieznajoma postać poprowadziła ją do sali zaklęć i rzuciła na nią zaklęcie wywołujące pełne porażenie ciała. Gryfonka automatycznie zesztywniała i była już w stanie ujrzeć sprawcę całego zamieszania, a była nim... Bailey? Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Dziewczyna przywiązała Hermionę do krzesła i odwróciła zaklęcie. Pani Prefekt Naczelna automatycznie krzyknęła:

Dramione - Zakazany owoc smakuje najlepiejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz